
Warszawa — Polska scena polityczno-prawna została wstrząśnięta do fundamentów po doniesieniach, że sędzia Sylwester Marciniak, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, został oskarżony o bezprecedensowe manipulacje wyborcze. Według ujawnionych dokumentów i zeznań świadków, Marciniak miał rzekomo uczestniczyć w procederze fałszowania wyników głosowania, które miały na celu zapewnienie zwycięstwa kandydatom sprzyjającym obecnej władzy.
Szokujące rewelacje
Wszystko zaczęło się od anonimowego przecieku do jednej z ogólnopolskich redakcji śledczych. W ujawnionym materiale znalazły się nagrania audio, wewnętrzne dokumenty oraz świadectwa pracowników komisji okręgowych, które rzucają cień na rzekomo niezależny i neutralny charakter PKW.
Z informacji tych wynika, że Marciniak miał świadomie akceptować nieprawidłowości w protokołach wyborczych oraz ignorować sygnały o nielegalnym wpływaniu na karty do głosowania i wyniki z niektórych komisji.
— To, co zobaczyliśmy, przekracza najczarniejsze scenariusze. Jeżeli potwierdzą się te doniesienia, będziemy mówić o jednym z największych kryzysów demokracji po 1989 roku — mówi prof. Elżbieta Domańska, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Marciniak pod presją
Sędzia Marciniak do tej pory cieszył się opinią urzędnika skrupulatnego i apolitycznego. Wielokrotnie podkreślał swoją niezależność od partii rządzącej oraz oddanie zasadom prawa i konstytucji. Jego nazwisko było często wymieniane w kontekście reformy wymiaru sprawiedliwości jako jednego z niewielu głosów rozsądku w systemie.
Tym większy jest szok, że właśnie on znalazł się w centrum jednej z największych afer wyborczych ostatnich lat.
— To nieprawda. Nigdy nie wpływałem na wyniki wyborów i kategorycznie zaprzeczam wszelkim zarzutom — stwierdził Sylwester Marciniak podczas krótkiej konferencji prasowej. — To atak na moją osobę, inspirowany politycznie. Będę walczył o swoje dobre imię — dodał.
Opozycja żąda wyjaśnień
Opozycja natychmiast zareagowała na doniesienia medialne. Liderzy największych partii opozycyjnych domagają się niezwłocznego zawieszenia Marciniaka w obowiązkach oraz powołania niezależnej komisji śledczej.
— Nie możemy pozwolić, by wybory były organizowane przez ludzi, którzy mogą mieć krew na rękach w postaci zniszczonego zaufania społecznego — mówił lider Koalicji Obywatelskiej, Rafał Trzaskowski. — To, co się wydarzyło, musi być dogłębnie zbadane.
Lewica i Konfederacja również wydały oświadczenia potępiające sytuację i wzywające do pełnej transparentności w dochodzeniu.
Międzynarodowy niepokój
Sprawa odbiła się szerokim echem także za granicą. Organizacje monitorujące demokratyczne standardy w Europie, takie jak OBWE czy Freedom House, wyraziły głębokie zaniepokojenie.
— Jeżeli wybory w państwie członkowskim UE są manipulowane przez osoby pełniące najwyższe funkcje w komisjach wyborczych, to jest to poważne naruszenie zasad, na których opiera się wspólnota europejska — powiedział przedstawiciel OBWE ds. wolności wyborów.
Nieoficjalnie mówi się, że Komisja Europejska analizuje możliwość rozpoczęcia postępowania wobec Polski w związku z naruszeniem zasad praworządności.
Naród podzielony
Społeczeństwo zareagowało gwałtownie. W wielu miastach, w tym w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Gdańsku, odbyły się spontaniczne protesty. Ludzie wychodzili na ulice z transparentami: „Nie dla fałszywych wyborów”, „Marciniak, odejdź!” i „Chcemy prawdy!”.
— Czuję się oszukany. Zawsze wierzyłem, że głosowanie coś znaczy. Teraz okazuje się, że ktoś mógł tym manipulować za kulisami — mówił uczestnik protestu w Krakowie.
Z kolei część społeczeństwa broni Marciniaka, twierdząc, że jest on ofiarą politycznej nagonki.
— To próba zdyskredytowania niezależnego urzędnika, bo komuś nie podobają się wyniki wyborów — uważa pani Krystyna z Lublina.
Co dalej z PKW?
Rząd milczy. Premier do tej pory nie odniósł się do sprawy, a prezydent Andrzej Duda jedynie wyraził „zaniepokojenie doniesieniami medialnymi” i zaapelował o „spokój i opanowanie emocji”. W kuluarach mówi się jednak o możliwej dymisji całego składu PKW.
Jeśli zarzuty wobec Marciniaka się potwierdzą, konieczna będzie całkowita przebudowa systemu organizacji wyborów w Polsce. Wielu ekspertów uważa, że tylko międzynarodowy nadzór nad kolejnymi wyborami może przywrócić zaufanie obywateli.
Podsumowanie
Afera związana z Sylwestrem Marciniakiem to prawdziwy test dla polskiej demokracji. W czasach, gdy zaufanie do instytucji publicznych jest już poważnie nadwyrężone, kolejny cios w fundamenty państwa prawa może mieć katastrofalne konsekwencje.
Czy Polska stanie na wysokości zadania i oczyści własne instytucje, czy też pójdzie drogą państw, w których demokracja jest tylko fasadą? Czas pokaże, ale jedno jest pewne — zaufanie obywateli zostało poważnie wystawione na próbę, a jego odbudowa może potrwać długie lata.