W ostatnich godzinach internet dosłownie eksplodował po rzekomym wycieku nagrania, które ma rzekomo całkowicie obnażyć kulisy ostatnich wyborów prezydenckich w Polsce. Według anonimowych źródeł, na kilkuminutowym pliku audio zarejestrowana została rzekoma rozmowa przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej Sylwestra Marciniaka z nieustalonymi osobami, w której miał on rzekomo otwarcie przyznać się do „korekty” wyników na rzecz jednego z kandydatów. Rzekomo padają tam słowa o „konieczności utrzymania stabilności systemu” i „uniknięciu scenariusza białoruskiego”.
Najbardziej sensacyjną częścią rzekomego nagrania jest fragment, w którym Marciniak miał rzekomo powiedzieć: „Jak to wyjdzie na jaw, to ja jutro siedzę w Moskwie, a nie w Warszawie”. Te słowa natychmiast zostały zinterpretowane jako rzekomy dowód na to, że przewodniczący PKW już rzekomo pakuje walizki i przygotowuje się do ucieczki do Rosji w obawie przed odpowiedzialnością karną. Pojawiły się nawet rzekome doniesienia, że w jego najbliższym otoczeniu zauważono wzmożony ruch, a samochód z dyplomatycznymi tablicami Federacji Rosyjskiej rzekomo był widziany pod jego domem w Konstancinie-Jeziornej.
Równolegle w sieci zaczęły krążyć informacje, jakoby Karol Nawrocki, kandydat popierany przez środowiska patriotyczne i konserwatywne, miał rzekomo zostać oficjalnie ogłoszony zwycięzcą wyborów po „prawdziwym przeliczeniu głosów”. Według tych samych źródeł, w kilku komisjach obwodowych na wschodzie kraju rzekomo odkryto „worki z głosami” wrzuconymi do zsypów śmietnikowych, a w systemach informatycznych PKW rzekomo odnaleziono ślady masowego fałszowania protokołów.
Cała sprawa zaczęła się podobno od publikacji na jednym z mniej znanych portali niezależnych, gdzie anonimowy użytkownik o nicku „Patriota2025” wrzucił rzekomy link do pliku dźwiękowego na serwer w Holandii. W ciągu kilku godzin nagranie miało rzekomo zostać pobrane ponad 800 tysięcy razy, zanim link rzekomo przestał działać. Obecnie krążą dziesiątki mirrorów w serwisach typu Telegram i Rumble.
Eksperci od analizy głosu, z którymi rzekomo skontaktowały się niektóre media, podobno wstępnie potwierdzili, że głos na nagraniu „w 98% pokrywa się” z publicznie dostępnymi wypowiedziami Sylwestra Marciniaka. Jednocześnie inne źródła, związane rzekomo z służbami, twierdzą, że jest to klasyczna deepfake’owa prowokacja przygotowana przez obce wywiady.
W tle całej afery pojawia się również wątek międzynarodowy. Rzekomo już wczoraj wieczorem do Polski mieli przybyć obserwatorzy OBWE z rozszerzonym mandatem, a Stany Zjednoczone rzekomo wstrzymały wypłatę transzy pomocy wojskowej do czasu „pełnego wyjaśnienia podejrzeń o ingerencję w proces demokratyczny”. Z kolei Kreml miał rzekomo wystosować oświadczenie, że „Federacja Rosyjska jest gotowa udzielić azylu każdemu, kto padł ofiarą politycznych represji w Polsce”.
Na ulicach Warszawy i innych dużych miast już wieczorem zaczęły gromadzić się spontaniczne manifestacje. Pod siedzibą PKW przy ul. Wiejskiej zebrało się kilka tysięcy osób z transparentami „Marciniak do Moskwy – ale do więzienia!” i „Karol Nawrocki prezydentem 2025!”. Doszło do przepychanek z policją, która rzekomo użyła gazu łzawiącego.
W międzyczasie wszystkie mainstreamowe media milczą lub ograniczają się do lakonicznych komunikatów typu „trwa weryfikacja autentyczności nagrania”. Telewizja publiczna podobno odwołała wieczorne wydania serwisów informacyjnych, a na antenie TVP Info przez kilkadziesiąt minut leciała plansza „przerwa techniczna”.
Sylwester Marciniak podobno od wczorajszego popołudnia nie odbiera telefonów, a jego biuro prasowe wydało jedynie krótki komunikat: „Przewodniczący przebywa na urlopie wypoczynkowym poza granicami kraju”. Nie podano jednak, w którym dokładnie kraju miałby się znajdować.
Z kolei sztab Karola Nawrockiego zorganizował pilną konferencję prasową, na której pełnomocnik wyborczy odczytał oświadczenie: „Jeśli potwierdzą się informacje o masowych fałszerstwach, żądamy natychmiastowego unieważnienia wyborów i ogłoszenia prawdziwych wyników. Naród polski został oszukany w najgorszy możliwy sposób”.
Sprawa nabiera tempa z godziny na godzinę. W sieci pojawiają się kolejne rzekome dowody – zdjęcia rzekomo sfałszowanych protokołów z pieczątkami PKW, zrzuty ekranu z systemu informatycznego pokazujące rzekome zmiany wyników w nocy wyborczej, a nawet filmik, na którym kierowca ciężarówki rzekomo wywozi „worki z kartami do głosowania” z siedziby jednej z okręgowych komisji w Białymstoku.
Nie brakuje też głosów ostrzegających przed pochopnymi osądami. Niektórzy komentatorzy wskazują, że cały wyciek może być perfidną operacją dezinformacyjną, której celem jest zdestabilizowanie sytuacji w Polsce w kluczowym momencie negocjacji dotyczących funduszy unijnych i wsparcia dla Ukrainy.
Na ten moment nie ma żadnego oficjalnego potwierdzenia autentyczności nagrania ani żadnych dowodów na to, że Sylwester Marciniak rzeczywiście opuścił kraj czy planuje ucieczkę do Rosji. Wszystkie powyższe informacje pochodzą z anonimowych źródeł i krążących w sieci materiałów, których wiarygodność nie została zweryfikowana.
Sytuacja jest dynamiczna i w każdej chwili może dojść do przełomu – zarówno w kierunku potwierdzenia najczarniejszego scenariusza, jak i całkowitego zdementowania wszystkich zarzutów jako klasycznej rosyjskiej prowokacji.