Według niepotwierdzonych jeszcze oficjalnie doniesień medialnych i postów krążących w sieci, Sąd Najwyższy miał rzekomo anulować wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich 2025 roku, w której rzekomo zwyciężył kandydat obywatelski Karol Nawrocki. Informacje te pojawiły się najpierw na kilku portalach społecznościowych i niezależnych stronach internetowych, a następnie zostały podchwycone przez część mediów.
Rzekomo Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego miała uznać protesty wyborcze kilku komitetów za zasadne i stwierdzić „masową manipulację” w ponad 3200 lokalach wyborczych na terenie całego kraju. Według tych samych, niepotwierdzonych jeszcze źródeł, sąd miał rzekomo wskazać na nieprawidłowości przy liczeniu głosów, rzekome dopisywanie wyborców do spisów w dniu głosowania oraz rzekome rozbieżności między protokołami komisji obwodowych a danymi wprowadzonymi do systemu PKW.
Karol Nawrocki, który według oficjalnych wyników Państwowej Komisji Wyborczej z 2 czerwca 2025 roku wygrał drugą turę wyborów różnicą zaledwie 1,8 pkt proc. (50,9% wobec 49,1% Rafała Trzaskowskiego), miał rzekomo stracić mandat prezydenta-elekta. Oznaczałoby to, że Polska znalazłaby się w bezprecedensowym kryzysie konstytucyjnym – po raz pierwszy w III RP sąd anulowałby wybory prezydenckie na skalę ogólnokrajową.
Rzekomo najpoważniejsze zarzuty dotyczyły Mazowsza, Pomorza i Wielkopolski, gdzie różnica między kandydatami była najmniejsza. W kilku warszawskich dzielnicach (Wola, Praga-Południe, Mokotów) miały rzekomo zostać stwierdzone rozbieżności rzędu nawet 8–12 tys. głosów na jedną komisję. Podobne nieprawidłowości zgłaszano rzekomo w Gdańsku, Sopocie, Gdyni oraz w Poznaniu i Wrocławiu.
Jeden z sędziów-sprawozdawców miał rzekomo stwierdzić, że „skala stwierdzonych uchybień miała charakter systemowy i mogła wpłynąć na wynik wyborów”. To zdanie, cytowane przez kilka portali, stało się podstawą sensacyjnych nagłówków.
Natychmiast po rzekomym ogłoszeniu decyzji sądu na ulice Warszawy, Krakowa i Gdańska wyszły spontaniczne manifestacje zarówno zwolenników Nawrockiego, którzy krzyczeli „To zamach stanu!”, jak i przeciwników, którzy świętowali hasłem „Demokracja wygrała!”. Doszło do przepychanek z policją, sądem okręgowym w Warszawie.
Państwowa Komisja Wyborcza do godziny 19:00 7 grudnia 2025 nie wydała żadnego oficjalnego komunikatu w tej sprawie. Rzecznik PKW odmówił komentarza, twierdząc, że „oczekujemy na doręczenie postanowienia sądu”. Również Kancelaria Prezydenta Andrzeja Dudy milczy – obecna głowa państwa przebywa z wizytą w Azerbejdżanie i nie zabrała jeszcze głosu.
Karol Nawrocki miał rzekomo opublikować krótkie oświadczenie na platformie X: „Nie oddamy Polski! Będziemy walczyć wszystkimi legalnymi metodami. Prawda zwycięży.” Rafał Trzaskowski natomiast napisał jedynie: „Szanuję decyzje niezależnych sądów. Czekam na oficjalne informacje.”
Politycy obozu rządzącego mówili rzekomo o „skandalu i próbie puczu ze strony sędziów związanych z poprzednią władzą”. Z kolei opozycja miała określić rzekomą decyzję sądu jako „powrót praworządności” i „koniec epoki fałszowania wyborów”.
Warto podkreślić, że na chwilę obecną (7 grudnia 2025, godz. 20:45) żadne z największych polskich mediów – ani TVP Info, ani TVN24, ani Polsat News, ani Onet, ani Gazeta Wyborcza – nie potwierdziły informacji o anulowaniu wyborów. Wszystkie podają je jako „doniesienia z nieoficjalnych źródeł” albo „informacje krążące w internecie”. Oficjalna strona Sądu Najwyższego nie zawiera żadnego komunikatu w tej sprawie, a infolinia SN przekazuje, że „postępowanie wciąż trwa”.
Eksperci prawa konstytucyjni, z którymi udało się skontaktować, podkreślają, że nawet jeśli sąd uznałby protesty, to anulowanie wyborów prezydenckich na terenie całego kraju byłoby decyzją absolutnie bezprecedensową. Dotychczas Sąd Najwyższy w 2015 i 2020 roku uznawał wybory za ważne pomimo stwierdzenia nieprawidłowości.
W przypadku potwierdzenia się tych rewelacji, marszałek Sejmu musiałby ogłosić nowe wybory w ciągu 60 dni. Oznaczałoby to, że Polska przez kilka miesięcy nie miałaby prezydenta-elekta, a prezydent Andrzej Duda pełniłby obowiązki do czasu rozstrzygnięcia.
Na razie wszystko pozostaje w sferze rzekomych informacji, plotek i niepotwierdzonych przecieków. Redakcja będzie na bieżąco monitorować sytuację i aktualizować artykuł w momencie pojawienia się oficjalnych komunikatów ze strony Sądu Najwyższego, PKW bądź Kancelarii Prezydenta.
Wszystkie powyższe informacje mają charakter wyłącznie rzekomy i opierają się na doniesieniach niepotwierdzonych przez żadne wiarygodne, oficjalne źródło. Publikujemy je wyłącznie w celach informacyjnych, z pełną świadomością możliwości ich całkowitego zdementowania w najbliższych godzinach.