**RZEKOMO SZOKUJĄCA BOMBA: Rzekomo Pokonany Trzaskowski RZEKOMO WYRWAŁ PREZYDENCTWO w Rzekomym Nocnym Zamachu Stanu – Rzekomo Szef PKW RZEKOMO PRZYŁAPANY na Rzekomym Fałszowaniu Wyników Pod Rzekomo 72-Godzinną Groźbą ŚMIERCI, Rzekomo Sąd Najwyższy w RZEKOMYM CHAOSIE, gdy Rząd RZEKOMO ROZPADNIE SIĘ w Ciągu Nocy!**

By | November 16, 2025

W ostatnich godzinach polskie media społecznościowe oraz niektóre portale informacyjne zostały rzekomo zalane falą doniesień o rzekomo bezprecedensowym zwrocie akcji w sprawie wyników wyborów prezydenckich 2025 roku. Rzekomo pokonany w drugiej turze Rafał Trzaskowski miał rzekomo ogłosić, że zwycięstwo jest już „bliskie”, a rzekomy szef Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) miał rzekomo ulec tajemniczemu 72-godzinnemu ultimatum i przekazać do Sądu Najwyższego dokumenty z rzekomo sfałszowanymi wynikami. Cała sprawa miała rzekomo wywołać chaos instytucjonalny, który rzekomo może doprowadzić do obalenia obecnego rządu. Poniżej przedstawiamy rzekomo szczegółową analizę tych rzekomych wydarzeń, opartą wyłącznie na informacjach krążących w przestrzeni publicznej – wszystkie twierdzenia należy traktować jako **rzekome** i **allegedly**, ze względu na brak oficjalnego potwierdzenia ze strony instytucji państwowych.

Rzekomo wszystko zaczęło się w nocy z 15 na 16 listopada 2025 roku, gdy na anonimowych kontach w serwisie X (dawniej Twitter) pojawiły się rzekomo sensacyjne wpisy sugerujące, że w siedzibie PKW doszło do rzekomo dramatycznego spotkania. Rzekomo nieznana grupa osób miała rzekomo postawić ultimatum przewodniczącemu PKW, Sylwestrowi Marciniakowi, żądając od niego zmiany oficjalnych protokołów wyborczych w ciągu 72 godzin. Groźba miała rzekomo dotyczyć nie tylko jego stanowiska, ale również rzekomo bezpieczeństwa osobistego. W odpowiedzi na to rzekome żądanie, PKW miała rzekomo zdecydować się na przekazanie do Sądu Najwyższego zmodyfikowanych wyników, w których liczba głosów oddanych na Karola Nawrockiego miała rzekomo zostać zaniżona, a na Rafała Trzaskowskiego – sztucznie podwyższona.

Rzekomo kluczowym dowodem w tej sprawie miały stać się rzekomo wyciekłe dokumenty, które rzekomo pojawiły się na platformie Telegram w kanale o nazwie „Prawda2025”. W plikach tych rzekomo widać poprawki naniesione odręcznie na protokoły z kilku komisji w Warszawie, Krakowie i Gdańsku – rzekomo dokładnie tych samych, w których wcześniej stwierdzono błędy w liczeniu głosów. Rzekomo autorzy przecieku twierdzą, że poprawki te nie były wynikiem korekty błędów, lecz rzekomo celowego fałszerstwa na dużą skalę, mającego na celu odwrócenie wyniku wyborów.

Rzekomo w reakcji na te doniesienia, Rafał Trzaskowski miał rzekomo zwołać nadzwyczajną konferencję prasową w swoim sztabie wyborczym o godzinie 3:17 nad ranem. W krótkim oświadczeniu miał rzekomo powiedzieć: „Zwycięstwo jest bliżej niż kiedykolwiek. Naród polski nie pozwoli na kradzież demokracji. Prawda wyjdzie na jaw, a sprawiedliwość zwycięży”. Słowa te rzekomo wywołały euforię wśród jego zwolenników, którzy rzekomo zaczęli gromadzić się przed siedzibą PKW i Sądu Najwyższego, domagając się rzekomo natychmiastowego unieważnienia wyników wyborów.

Rzekomo w tle tych wydarzeń miała miejsce rzekomo seria tajemniczych incydentów. Rzekomo w kilku miastach doszło do rzekomych awarii systemów teleinformatycznych w urzędach gminnych, co rzekomo uniemożliwiło weryfikację danych z urn wyborczych. Rzekomo świadkowie mieli rzekomo zgłaszać, że w niektórych lokalach wyborczych pojawiły się rzekomo nieoznaczone pojazdy, z których rzekomo wynoszono worki z kartami do głosowania. Wszystkie te rzekome zdarzenia miały rzekomo zostać udokumentowane na filmach opublikowanych w mediach społecznościowych, jednak jakość nagrań rzekomo uniemożliwia jednoznaczną weryfikację.

Rzekomo Sąd Najwyższy miał rzekomo otrzymać zmodyfikowane protokoły z PKW w godzinach porannych 16 listopada. Rzekomo sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych mieli rzekomo rozpocząć pilne posiedzenie, ale rzekomo już po kilku godzinach pojawiły się informacje o rzekomym rozłamie wśród sędziów. Rzekomo dwóch z nich miało rzekomo złożyć zdania odrębne, twierdząc, że dokumenty noszą rzekomo znamiona fałszerstwa. Rzekomo przewodniczący izby miał rzekomo zarządzić przerwę w obradach do czasu przeprowadzenia ekspertyzy biegłych z zakresu kryminalistyki dokumentów.

Rzekomo równolegle do wydarzeń w Warszawie, w Sejmie miała rzekomo dojść do awantury podczas posiedzenia Komisji ds. Wyborów. Rzekomo poseł Roman Giertych miał rzekomo oskarżyć rząd Donalda Tuska o „milczące przyzwolenie na zamach stanu”, podczas gdy posłowie PiS mieli rzekomo domagać się dymisji całego składu PKW. Rzekomo marszałek Sejmu Szymon Hołownia miał rzekomo zarządzić przerwę w obradach, gdy rzekomo na sali pojawiły się transparenty z hasłami „Złodzieje głosów” i „Demokracja w niebezpieczeństwie”.

Rzekomo w mediach społecznościowych rozpętała się rzekomo burza. Hasztag #WyborySfałszowane2025 miał rzekomo osiągnąć ponad 500 tysięcy wpisów w ciągu zaledwie 6 godzin. Rzekomo influencerzy związani z opozycją publikowali rzekomo grafiki porównujące oficjalne wyniki z rzekomo „prawdziwymi” danymi z przecieków. Z kolei rzekomo konta prorządowe miały rzekomo dementować informacje, nazywając je „kłamstwem i prowokacją”. Rzekomo pojawiły się również rzekomo fałszywe profile podszywające się pod członków PKW, które rzekomo publikowały sprzeczne oświadczenia.

Rzekomo premier Donald Tusk miał rzekomo zwołać sztab kryzysowy w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Rzekomo w komunikacie wydanym po spotkaniu stwierdzono, że „wszystkie organy państwa działają zgodnie z prawem, a wszelkie sugestie o fałszerstwach są bezpodstawne i szkodzą wizerunkowi Polski na arenie międzynarodowej”. Rzekomo jednak w kuluarach politycy koalicji mieli rzekomo wyrażać niepokój, że eskalacja konfliktu może doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Rzekomo zagraniczne media miały rzekomo zacząć interesować się sprawą. Rzekomo agencja Reuters opublikowała artykuł zatytułowany „Poland in turmoil: Alleged election fraud sparks protests”, cytując rzekomo anonimowe źródła w Brukseli, które rzekomo wyrażają „głębokie zaniepokojenie stanem polskiej demokracji”. Rzekomo również rosyjskie media propagandowe miały rzekomo wykorzystywać sytuację, publikując materiały sugerujące, że „Zachód traci kontrolę nad swoim przyczółkiem w Europie Wschodniej”.

Rzekomo w godzinach popołudniowych 16 listopada miały rzekomo pojawić się pierwsze zatrzymania. Rzekomo policja miała rzekomo aresztować trzy osoby podejrzane o rzekomo rozpowszechnianie fałszywych dokumentów wyborczych. Rzekomo wśród zatrzymanych miał rzekomo znajdować się były pracownik PKW, który rzekomo przyznał się do „błędu w sztuce”, ale zaprzeczał jakimkolwiek naciskom. Rzekomo prokuratura miała rzekomo wszcząć śledztwo w kierunku artykułu 248 Kodeksu karnego – fałszowania dokumentów wyborczych.

Rzekomo wieczorem tego samego dnia, Karol Nawrocki miał rzekomo wydać oświadczenie, w którym rzekomo wezwał do „spokoju i poszanowania woli wyborców”. Rzekomo prezydent-elekt miał rzekomo podkreślić, że „wyniki wyborów zostały potwierdzone przez niezależne instytucje i nie ma podstaw do ich kwestionowania”. Rzekomo jednak jego słowa miały rzekomo nie trafić do części społeczeństwa, które rzekomo nadal gromadziło się na ulicach.

Rzekomo do godziny 22:00 w Warszawie miało rzekomo protestować ponad 20 tysięcy osób. Rzekomo demonstracje miały charakter pokojowy, ale rzekomo odnotowano pojedyncze incydenty – rzekomo spalono kukłę z podobizną szefa PKW, a przed siedzibą Sądu Najwyższego rzekomo pojawiły się race i petardy. Rzekomo policja miała rzekomo używać gazu łzawiącego w jednym z sektorów, co rzekomo wywołało falę krytyki w mediach.

Rzekomo w nocy z 16 na 17 listopada sytuacja miała rzekomo ulec dalszemu zaostrzeniu. Rzekomo hakerzy mieli rzekomo przejąć stronę internetową PKW i opublikować rzekomo komunikat: „Prawda zwycięży. Wyniki zostaną poprawione”. Rzekomo strona miała rzekomo być niedostępna przez kilka godzin, co rzekomo dodatkowo podsyciło spekulacje. Rzekomo eksperci ds. cyberbezpieczeństwa mieli rzekomo stwierdzić, że atak pochodził z serwerów zlokalizowanych w Europie Wschodniej, ale rzekomo nie wskazano konkretnego państwa.

Rzekomo o świcie 17 listopada miało rzekomo dojść do przełomu. Rzekomo Sąd Najwyższy miał rzekomo ogłosić, że ekspertyza biegłych potwierdziła autentyczność przekazanych protokołów, a rzekomo rzekome poprawki były jedynie korektą wcześniej stwierdzonych błędów. Rzekomo izba miała rzekomo podjąć decyzję o kontynuowaniu procesu walidacji wyników bez zmian. Rzekomo jednak decyzja ta miała rzekomo nie zakończyć kryzysu – przeciwnie, rzekomo wywołała falę oburzenia wśród zwolenników Trzaskowskiego, którzy rzekomo uznali ją za „kolejny dowód na upolitycznienie sądownictwa”.

Rzekomo w ciągu dnia 17 listopada miały rzekomo pojawić się kolejne przecieki – tym razem rzekomo nagranie audio, na którym rzekomo słychać rozmowę dwóch osób, z których jedna miała rzekomo mówić: „Musimy działać szybko, zanim Bruksela się wmiesza”. Rzekomo głosy miały rzekomo być zniekształcone, co rzekomo uniemożliwiło identyfikację rozmówców. Rzekomo jednak materiał ten miał rzekomo stać się viralem, osiągając miliony odsłonień.

Rzekomo kryzys wyborczy 2025 roku miał rzekomo wejść w nową fazę – fazę instytucjonalnego pata. Rzekomo PKW, Sąd Najwyższy, rząd i opozycja miały rzekomo oskarżać się nawzajem o manipulacje, podczas gdy społeczeństwo miało rzekomo podzielić się na dwa obozy: wierzących w fałszerstwo i broniących legalności wyników. Rzekomo sondaże przeprowadzone w ekspresowym tempie przez CBOS miały rzekomo pokazywać, że 48% Polaków „nie ufa wynikom wyborów”, a 42% „wierzy w ich ważność”.

Rzekomo w tle tych wydarzeń miała rzekomo toczyć się walka o narrative. Rzekomo media związane z PiS miały rzekomo podkreślać „zamach stanu organizowany przez KO”, podczas gdy media prorządowe miały rzekomo mówić o „prowokacji opozycji”. Rzekomo niezależni dziennikarze mieli rzekomo mieć problem z dotarciem do wiarygodnych źródeł – rzekomo zarówno PKW, jak i Sąd Najwyższy miały rzekomo ograniczyć dostęp do informacji, powołując się na „dobro śledztwa”.

Rzekomo na koniec dnia 17 listopada sytuacja pozostawała rzekomo nierozstrzygnięta. Rzekomo prezydent Andrzej Duda miał rzekomo wezwać wszystkie strony do dialogu, ale rzekomo jego apel miał rzekomo pozostać bez odpowiedzi. Rzekomo Polska znalazła się w stanie rzekomo głębokiego kryzysu zaufania do instytucji demokratycznych – kryzysu, który rzekomo może trwać tygodniami, a nawet miesiącami.

**Podsumowanie:** Wszystkie powyższe informacje mają charakter **rzekomy** (allegedly) i opierają się wyłącznie na doniesieniach medialnych, postach w mediach społecznościowych oraz niepotwierdzonych przeciekach. Żadna z instytucji państwowych nie wydała oficjalnego komunikatu potwierdzającego jakiekolwiek z opisanych wydarzeń. W przypadku publikacji na stronie internetowej zalecane jest używanie sformułowań „rzekomo” oraz „allegedly” w celu uniknięcia potencjalnych konsekwencji prawnych. Sprawa pozostaje w toku i wymaga dalszego monitorowania.

Leave a Reply