W internecie pojawiły się rzekome informacje, jakoby sędzia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Trybunału Konstytucyjnego miał wydać pilne postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Jarosława Kaczyńskiego, prezesa partii Prawo i Sprawiedliwość, oraz Sylwestra Marciniaka, przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej. Według niepotwierdzonych jeszcze doniesień, decyzja ta miała zapaść po rzekomym opublikowaniu w sieci szokującego nagrania, które miałoby dowodzić masowego fałszowania wyników wyborów parlamentarnych w 2023 roku oraz wyborów prezydenckich w 2025 roku.
Źródłem całego zamieszania jest rzekomo kilkuminutowe wideo, które w nocy z 24 na 25 listopada zaczęło masowo rozchodzić się po platformach Telegram, X (dawniej Twitter) oraz mniej znanych forach politycznych. Na nagraniu, którego autentyczność nie została jak dotąd zweryfikowana przez żadne wiarygodne medium ani instytucję, widać rzekomo grupę osób w pomieszczeniu przypominającym siedzibę PKW w Warszawie przy ul. Wiejskiej. W tle słychać rzekomo głosy dyskutujące o „przeliczaniu głosów na naszą korzyść”, „dodawaniu kilkuset tysięcy głosów w kluczowych komisjach” oraz „wymianie protokołów w nocy”. Jedna z osób na nagraniu, według internautów, miałaby być podobna do przewodniczącego PKW Sylwestra Marciniaka, a inna osoba w tle rzekomo przypominać jednego z byłych wiceministrów sprawiedliwości z czasów rządów PiS.
Natychmiast po rzekomym opublikowaniu materiału, w sieci pojawiły się informacje, jakoby sędzia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, powołując się na „wyjątkową wagę sprawy dla bezpieczeństwa państwa oraz ochrony porządku konstytucyjnego”, miał wydać postanowienie o zastosowaniu wobec Jarosława Kaczyńskiego i Sylwestra Marciniaka środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania na okres 30 dni. Postanowienie to rzekomo zostało przekazane do Prokuratury Krajowej z wnioskiem o natychmiastowe wykonanie.
Do chwili publikacji tego tekstu (25 listopada 2025, godz. 14:37) ani Kancelaria Sejmu, ani biuro prasowe Prawa i Sprawiedliwości, ani Państwowa Komisja Wyborcza, ani Trybunał Konstytucyjny nie wydały żadnego oficjalnego komunikatu w tej sprawie. Również Prokuratura Krajowa nie potwierdziła otrzymania jakiegokolwiek postanowienia o aresztowaniu wymienionych osób. Na oficjalnych stronach internetowych tych instytucji nie ma śladu po rzekomym dokumencie.
Warto podkreślić, że w polskim porządku prawnym Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie posiada uprawnień do wydawania nakazów aresztowania w sprawach karnych – takie kompetencje przysługują wyłącznie sądom powszechnym lub wojskowym na wniosek prokuratury. Dlatego już na tym etapie pojawiają się poważne wątpliwości co do wiarygodności całej historii.
Równolegle w mediach społecznościowych trwa gorąca dyskusja. Zwolennicy opozycji triumfują, publikując memy i komentarze w stylu „wreszcie sprawiedliwość”, podczas gdy sympatycy PiS wskazują na rzekome fałszerstwo nagrania i porównują całą sytuację do „prowokacji służb specjalnych” lub „deepfake’a wykonanego na zlecenie obcych wywiadów”. Nie brakuje również głosów, że jest to klasyczny przykład dezinformacji przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi.
Do sprawy odniósł się nieoficjalnie jeden z pracowników PKW, który w rozmowie z portalem niezwiązanym z głównymi mediami miał stwierdzić: „To kompletna bzdura. Przewodniczący Marciniak od rana normalnie pracuje, nikt mu nie wręczał żadnego nakazu aresztowania, a nagranie wygląda jak zmontowane w programie do edycji wideo za 50 złotych”.
Z kolei prawnicy specjalizujący się w prawie konstytucyjnym, z którymi udało nam się skontaktować, zgodnie podkreślają: nawet gdyby nagranie było autentyczne (co na ten moment pozostaje wyłącznie w sferze przypuszczeń), procedura wydania nakazu aresztowania przez sędziego Izby Kontroli Nadzwyczajnej byłaby rażąco niezgodna z Konstytucją RP i ustawą o TK.
Podsumowując: na chwilę obecną wszystkie informacje o rzekomym nakazie aresztowania Jarosława Kaczyńskiego i Sylwestra Marciniaka należy traktować jako niepotwierdzone plotki lub celową dezinformację. Nagranie, które miało stanowić dowód masowych fałszerstw wyborczych, nie zostało zweryfikowane przez żadne niezależne źródło, a instytucje państwowe milczą lub zaprzeczają jakimkolwiek działaniom w tej sprawie.
Będziemy na bieżąco monitorować rozwój wydarzeń i informować o wszystkich potwierdzonych faktach. Na ten moment zalecamy daleko idącą ostrożność w udostępnianiu i komentowaniu sensacyjnych doniesień – zwłaszcza tych opatrzonych słowami „szok”, „bomba” i „natychmiastowe aresztowanie”. W dobie deepfake’ów i wojen informacyjnych prawda bardzo często okazuje się pierwszą ofiarą klikalności.