Amerykańskie media społecznościowe i niektóre portale informacyjne w ostatnich godzinach dosłownie eksplodują doniesieniami, że Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych rzekomo przyjął do rozpatrzenia pilną sprawę dotyczącą rzekomego masowego fałszowania głosów w wyborach prezydenckich z 2024 roku. Według anonimowych źródeł zbliżonych do sprawy, do sądu miały rzekomo trafić „niepodważalne” dowody wideo oraz zeznania whistleblowerów wskazujące na rzekome manipulacje przy urnach wyborczych w kilku kluczowych stanach.
Rzekomo chodzi o materiał zarejestrowany przez kamery monitoringu w lokalach wyborczych w Georgii, Pensylwanii oraz Michigan, na którym widać, jak nieuprawnione osoby w nocy rzekomo wyjmują dodatkowe karty do głosowania spod stołów i wielokrotnie wrzucają je do urn po oficjalnym zamknięciu lokali. Te same nagrania krążyły już w 2020 roku, ale teraz rzekomo pojawiły się rzekomo nowe, dłuższe wersje z rzekomo lepszą jakością i rzekomo dodatkowymi metadanymi potwierdzającymi autentyczność.
Prawnicy reprezentujący rzekomo pokrzywdzoną stronę złożyli podobno wniosek o natychmiastowe zarządzenie ponownego przeliczenia głosów w co najmniej sześciu stanach oraz o unieważnienie certyfikacji wyników wyborów w tych stanach do czasu wyjaśnienia zarzutów. Co najważniejsze, wniosek rzekomo zawiera prośbę o wydanie nakazu sądowego blokującego zaprzysiężenie nowo wybranego prezydenta planowane na 20 stycznia 2025 roku, dopóki Sąd Najwyższy nie rozpatrzy sprawy merytorycznie.
Według osób rzekomo znających kulisy postępowania, sędziowie mieli rzekomo zdecydować się na przyjęcie sprawy w trybie przyspieszonym już w najbliższy poniedziałek, 8 grudnia 2025 roku. To wywołało rzekomo panikę w obozie demokratów i euforię wśród zwolenników republikanów, którzy od kilku tygodni głośno domagali się „sprawiedliwego przeliczenia”.
Eksperci prawa konstytucyjnego, z którymi rzekomo rozmawiały media, podkreślają, że gdyby Sąd Najwyższy rzeczywiście zdecydował się na ingerencję na tym etapie, byłby to precedens bez porównania w 249-letniej historii Stanów Zjednoczonych. Nigdy wcześniej federalny sąd najwyższej instancji nie rozpatrywał rzekomych nieprawidłowości wyborczych po oficjalnym ogłoszeniu wyników i certyfikacji przez Kolegium Elektorów.
Rzekomo najgłośniej o sprawie mówi obecnie platforma X (dawny Twitter), gdzie hasztagi #StopTheSteal2024 oraz #SCOTUSRecount w ciągu kilku godzin wskoczyły na pierwsze miejsca trendów w USA. Influencerzy i politycy republikańscy publikują rzekomo screeny dokumentów sądowych oraz rzekomo wyciekłe zdjęcia worków z rzekomo „fałszywymi” kartami do głosowania.
Z drugiej strony, mainstreamowe media amerykańskie oraz przedstawiciele Partii Demokratycznej rzekomo bagatelizują całe wydarzenie, określając je mianem „teorii spiskowej 2.0” i „powtórki z 2020 roku”. Rzecznik Białego Domu miał rzekomo stwierdzić, że „nie ma żadnych wiarygodnych dowodów na jakiekolwiek nieprawidłowości, a wybory 2024 były najbezpieczniejsze w historii”.
Tymczasem na giełdach w Nowym Jorku rzekomo rozpoczęła się wyprzedaż akcji spółek technologicznych, zwłaszcza tych powiązanych z systemami do głosowania elektronicznego. Inwestorzy rzekomo obawiają się, że w przypadku korzystnego dla republikanów orzeczenia Sądu Najwyższego, cały proces wyborczy w USA zostanie poddany w wątpliwość, co może wywołać największy kryzys konstytucyjny od czasów wojny secesyjnej.
Do chwili publikacji niniejszego tekstu (2 grudnia 2025, godz. 21:47 CET) Sąd Najwyższy USA nie wydał żadnego oficjalnego komunikatu potwierdzającego ani zaprzeczającego przyjęciu sprawy do rozpoznania. Wszystkie informacje pochodzą wyłącznie z rzekomych źródeł zbliżonych do sprawy oraz publikacji w mediach społecznościowych i na portalach alternatywnych.
Będziemy na bieżąco monitorować rozwój sytuacji i informować o wszelkich nowych, rzekomo potwierdzonych faktach w tej rzekomo przełomowej sprawie.