
W ostatnich dniach opinia publiczna w Polsce została poruszona przez informacje, według których Sąd Najwyższy rzekomo podjął decyzję o przełożeniu daty zaprzysiężenia prezydenta RP, po tym jak ujawniono skandaliczne nagranie, które rzekomo dokumentuje nieprawidłowości w trakcie procesu wyborczego.
Rzekome nagranie, które zaczęło krążyć w mediach społecznościowych i zostało opublikowane przez anonimowe źródła, miało ukazywać osoby związane z Państwową Komisją Wyborczą (PKW), które rzekomo ingerowały w liczenie głosów. Na nagraniu miało dojść do czynności takich jak podmiana kart do głosowania, wynoszenie worków z głosami bez nadzoru, a także wyraźna manipulacja dokumentacją wyborczą.
Chociaż do tej pory nie pojawiło się oficjalne potwierdzenie ze strony Sądu Najwyższego, niektóre media i osoby publiczne twierdzą, że decyzja o przesunięciu ceremonii zaprzysiężenia została podjęta w trybie pilnym, tuż po analizie materiału filmowego. Rzekomo, sędziowie mieli uznać, że ujawnione wideo może rzucać cień na legalność wyniku wyborów prezydenckich i z tego powodu należy odroczyć oficjalne przekazanie władzy do czasu wyjaśnienia sytuacji.
W obozie opozycji decyzja Sądu Najwyższego — nawet jeśli rzekoma — została przyjęta z nadzieją. Politycy i sympatycy Rafała Trzaskowskiego uznali to za krok w stronę przejrzystości i uczciwości wyborczej. Wielu z nich od początku kwestionowało prawidłowość procesu wyborczego, a ujawnione nagranie rzekomo tylko potwierdziło ich podejrzenia.
Z drugiej strony przedstawiciele partii rządzącej uznali sytuację za „niebezpieczny precedens”, który rzekomo może prowadzić do chaosu konstytucyjnego. W ich opinii, żadne rzekome nagranie nie może być podstawą do opóźnienia zaprzysiężenia prezydenta, który – jak twierdzą – został wybrany zgodnie z obowiązującym prawem i przy pełnym nadzorze krajowym oraz międzynarodowym.
PKW wydała krótkie oświadczenie, w którym zaprzeczyła jakimkolwiek nieprawidłowościom i rzekomo uznała materiał wideo za zmanipulowany lub wyrwany z kontekstu. Przewodniczący komisji nie odrzucił jednak całkowicie potrzeby wyjaśnienia sytuacji i — według doniesień — zgodził się na współpracę z prokuraturą w celu ustalenia źródła materiału i jego autentyczności.
Jednocześnie, PKW rzekomo zgłosiła zawiadomienie do służb o możliwości popełnienia przestępstwa związanego z ingerencją w porządek wyborczy i próbą destabilizacji państwa poprzez rozpowszechnianie niezweryfikowanych informacji.
W całym kraju pojawiły się manifestacje i protesty. W Warszawie, Krakowie i Gdańsku zorganizowano rzekomo kilkadziesiąt spontanicznych zgromadzeń obywatelskich. Uczestnicy domagali się pełnej jawności procesu wyjaśniania sprawy, publikacji całego nagrania, niezależnej ekspertyzy oraz przesunięcia daty zaprzysiężenia do czasu zakończenia dochodzenia.
Na transparentach można było przeczytać hasła takie jak „Demokracja to nie teatr”, „Chcemy prawdy, nie zaprzysiężenia” oraz „Wybory bez fałszerstw – nasza przyszłość”. Uczestnicy marszów rzekomo apelowali do Unii Europejskiej o objęcie Polski obserwacją demokratyczną.
Przełożenie daty zaprzysiężenia prezydenta, nawet rzekome, stanowi sytuację bez precedensu w historii III RP. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej przewiduje, że nowo wybrany prezydent obejmuje urząd po złożeniu przysięgi przed Zgromadzeniem Narodowym. Brak zaprzysiężenia w terminie może teoretycznie prowadzić do tzw. luki władzy, która wymaga specjalnych rozwiązań tymczasowych, jak np. czasowe pełnienie obowiązków przez Marszałka Sejmu.
Eksperci konstytucyjni wskazują, że jeśli nagranie okaże się prawdziwe, to przełożenie zaprzysiężenia może być jedyną rozsądną drogą, jednak podkreślają, że musi to zostać zrobione zgodnie z literą prawa, a nie na podstawie spekulacji medialnych.
Jeśli potwierdzi się autentyczność materiału wideo, Polska może stanąć przed koniecznością:
1. Powołania specjalnej komisji śledczej, która miałaby ustalić okoliczności fałszerstw wyborczych.
2. Unieważnienia wyników wyborów prezydenckich i zarządzenia nowych.
3. Zmiany kadrowe w PKW oraz ewentualnych zarzutów karnych wobec zaangażowanych osób.
4. Międzynarodowego nadzoru nad kolejnym procesem wyborczym.
Jeśli jednak nagranie okaże się fałszywe lub zmanipulowane, osoby odpowiedzialne za jego rozpowszechnianie mogą stanąć przed sądem za zniesławienie, podżeganie do niepokojów społecznych oraz działanie na szkodę państwa.
Sytuacja związana z rzekomym przełożeniem zaprzysiężenia prezydenta RP to sprawa niezwykle poważna, która może mieć dalekosiężne skutki polityczne, konstytucyjne i społeczne. W obliczu takiej sytuacji konieczne jest zachowanie spokoju, rzetelne dochodzenie faktów oraz jawność postępowania.
Do czasu wydania oficjalnych komunikatów przez Sąd Najwyższy, PKW oraz organy ścigania, wszelkie doniesienia należy traktować jako rzekome i z dużą dozą ostrożności. Społeczeństwo ma prawo domagać się wyjaśnień, ale powinno też zachować odpowiedzialność i unikać pochopnych wniosków.