Donald Trump kpi ze starań dążących do zniesienia ceł. “Zrobię wszystko, proszę pana”

By | April 9, 2025

Donald Trump i jego dążenia do zniesienia ceł: „Zrobię wszystko, proszę pana”

Donald Trump, były prezydent Stanów Zjednoczonych i ponownie kandydat w wyborach prezydenckich 2024, od początku swojej kariery politycznej zwracał uwagę na kwestie związane z handlem międzynarodowym, cłami i bilansami handlowymi. Choć znany jest głównie z protekcjonistycznej polityki, w której wprowadzał cła mające chronić amerykański przemysł, pojawiły się sygnały, że w przyszłości mógłby dążyć do ich zniesienia lub złagodzenia – pod warunkiem, że partnerzy handlowi USA podejmą podobne działania. Jedno z jego słynnych stwierdzeń – „Zrobię wszystko, proszę pana” – zaczyna być interpretowane jako zapowiedź elastyczniejszej polityki celnej, o ile służyłaby interesom Stanów Zjednoczonych.

Od protekcjonizmu do pragmatyzmu?

W trakcie swojej kadencji w latach 2017–2021 Trump prowadził zdecydowaną politykę protekcjonistyczną. Nałożył wysokie cła na stal i aluminium z wielu krajów, w tym z Unii Europejskiej, Chin i Kanady. Jego administracja argumentowała, że celem tych działań było odbudowanie amerykańskiego przemysłu, zwiększenie liczby miejsc pracy i zmniejszenie deficytu handlowego USA. Najbardziej medialnym i kosztownym przypadkiem była wojna handlowa z Chinami, podczas której obie strony wymieniały się kolejnymi falami ceł, co wywołało globalne napięcia ekonomiczne.

Mimo tych działań, dane gospodarcze nie zawsze potwierdzały skuteczność tej strategii. Owszem, niektóre sektory przemysłu, jak hutnictwo, odnotowały krótkoterminowe zyski, ale inne – zwłaszcza rolnictwo – ucierpiały z powodu odwetowych ceł na amerykańskie produkty. W dłuższej perspektywie cła mogły także przyczynić się do wzrostu cen dla konsumentów i niepewności inwestycyjnej.

Jednak w ostatnich miesiącach, w kontekście ponownej kampanii wyborczej, Trump zaczął sygnalizować możliwość zmiany podejścia. W jednym z wywiadów, zapytany o możliwość zniesienia ceł, odparł: „Zrobię wszystko, proszę pana”, co komentatorzy polityczni odczytali jako potencjalny zwrot ku bardziej negocjacyjnemu stanowisku w polityce handlowej.

„Zrobię wszystko” – czy to tylko retoryka kampanijna?

Słowa Trumpa, choć mogą brzmieć jak elastyczność i otwartość, należy interpretować ostrożnie. W kontekście kampanii wyborczej mogą one być jedynie próbą zdobycia szerszego poparcia – zarówno wśród przedsiębiorców, którzy liczą na większą otwartość handlową, jak i wśród wyborców zmęczonych skutkami wojen celnych. Hasła o „znoszeniu barier” czy „nowych umowach handlowych” dobrze się sprzedają, ale rzeczywista polityka często okazuje się bardziej skomplikowana.

Trump, jako lider o silnie negocjacyjnym stylu, wielokrotnie używał ceł jako narzędzia presji. Z jednej strony nakładał je, by wymusić ustępstwa, z drugiej – był gotów do ich zniesienia, jeśli uzyskał to, czego chciał. Przykładem może być porozumienie z Meksykiem i Kanadą (USMCA), które zastąpiło NAFTA. Trump groził wyjściem z NAFTA, ale ostatecznie wynegocjował nową wersję, która zawierała korzystniejsze zapisy dla USA.

Perspektywa zniesienia ceł – realna czy iluzoryczna?

Czy rzeczywiście Trump, powracając do Białego Domu, mógłby dążyć do szerokiego zniesienia ceł? Teoretycznie tak – ale tylko na zasadzie wzajemności. Wielokrotnie podkreślał, że chce „uczciwego handlu”, a nie „wolnego handlu za wszelką cenę”. Oznacza to, że zniesienie ceł mogłoby być elementem szerszej umowy, w której obie strony deklarują się do otwarcia swoich rynków.

W praktyce jednak proces taki byłby długi i skomplikowany. Wymagałby wielu negocjacji, kompromisów i politycznej woli nie tylko ze strony USA, ale również partnerów – takich jak Unia Europejska, Chiny czy Indie. Ponadto wiele grup interesu w USA – od związków zawodowych po lokalnych producentów – mogłoby sprzeciwić się nagłemu otwarciu rynku.

Cła jako element strategii geopolitycznej

Nie można też zapominać, że cła w wykonaniu Trumpa to nie tylko narzędzie gospodarcze, ale i geopolityczne. Trump często używał ich jako formy nacisku – nie tylko wobec Chin, ale też wobec sojuszników, takich jak Niemcy czy Japonia. W jego filozofii polityki zagranicznej „America First” każdy kraj powinien ponosić odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo i gospodarkę. Cła stanowiły zatem sposób na wymuszenie większych wydatków na obronność czy bardziej sprawiedliwych warunków umów.

Zniesienie ceł bez zbudowania alternatywnych form nacisku mogłoby osłabić pozycję USA w globalnej grze. Dlatego nawet jeśli Trump zdecyduje się na złagodzenie barier celnych, zapewne zrobi to w sposób warunkowy i strategiczny – jako element większego układu.

Reakcje rynków i społeczności międzynarodowej

Rynki finansowe i partnerzy handlowi USA z zainteresowaniem śledzą wypowiedzi Trumpa na temat ceł. Wielu inwestorów pamięta lata 2018–2019, kiedy decyzje Białego Domu potrafiły w ciągu jednego dnia wstrząsnąć indeksami giełdowymi. Perspektywa bardziej przewidywalnej polityki handlowej – nawet jeśli nadal twardej – mogłaby zostać przyjęta z ulgą.

Z kolei przywódcy państw UE, Kanady czy Japonii z pewnością będą podchodzić do tych deklaracji z dystansem. Znają już styl Trumpa i wiedzą, że jego strategia często opiera się na dynamicznej zmianie narracji – od groźby po gotowość do kompromisu. Dla nich kluczowe będzie, czy ewentualne zniesienie ceł byłoby elementem równoprawnych negocjacji, czy raczej jednostronnym żądaniem.

Podsumowanie: Trump jako negocjator, nie ideolog

Donald Trump nie jest typowym ideologiem gospodarczym. Jego podejście do ceł, handlu i polityki międzynarodowej wynika bardziej z przekonania o sile negocjacji i potrzebie równowagi niż z przywiązania do konkretnej doktryny. Jego słowa: „Zrobię wszystko, proszę pana” – można więc interpretować jako wyraz gotowości do rozmów, ale także jako zapowiedź, że każda decyzja będzie podporządkowana nadrzędnemu celowi: korzyściom dla USA.

W nadchodzących miesiącach, w miarę zbliżania się do wyborów, temat ceł z pewnością powróci w debacie publicznej. Czy Trump rzeczywiście pójdzie drogą znoszenia barier handlowych, czy wręcz przeciwnie – zaostrzy je, by chronić interesy narodowe? Tego jeszcze nie wiemy. Wiadomo jednak jedno: polityka handlowa Donalda Trumpa – jak cała jego prezydentura – nie będzie przewidywalna, ale na pewno będzie dynamiczna.