
Wydarzenia ostatnich dni wstrząsnęły polską sceną polityczną. W następstwie licznych protestów, skarg i domniemanych nieprawidłowości wyborczych, Sąd Najwyższy rzekomo unieważnił wyniki wyborów prezydenckich, w których Karol Nawrocki został wcześniej ogłoszony zwycięzcą nad Rafałem Trzaskowskim. Jak wynika z przecieków medialnych i nieoficjalnych źródeł, decyzja miała zapaść na podstawie materiałów dowodowych, które rzekomo wskazują na manipulacje i fałszerstwa na szeroką skalę.
Choć orzeczenie nie zostało jeszcze opublikowane w pełnym brzmieniu, jego treść – według wielu komentatorów – może oznaczać największy kryzys konstytucyjny od czasu transformacji ustrojowej w 1989 roku.
Karol Nawrocki, kandydat wspierany przez obecnie rządzącą koalicję, został ogłoszony zwycięzcą po bardzo wyrównanym starciu z Rafałem Trzaskowskim. Oficjalne wyniki wskazywały na przewagę zaledwie 1,6 punktu procentowego. Niemal natychmiast po ogłoszeniu rezultatów pojawiły się oskarżenia o nieprawidłowości w systemie głosowania korespondencyjnego, manipulacje danymi wyborców oraz wywieranie presji na lokalne komisje wyborcze.
Rafał Trzaskowski oraz przedstawiciele opozycji złożyli do Sądu Najwyższego protest wyborczy, powołując się na dziesiątki tysięcy zgłoszeń od obywateli i obserwatorów, którzy rzekomo zauważyli przypadki nieprawidłowego liczenia głosów, podwójnego głosowania czy też obecność kart wyborczych niewłaściwie zabezpieczonych.
Sąd Najwyższy – zgodnie z konstytucją – pełni rolę organu nadzorującego ważność wyborów prezydenckich. W tym przypadku, po analizie licznych protestów oraz materiałów dowodowych, rzekomo podjął decyzję o unieważnieniu wyników wyborów.
W nieoficjalnych komunikatach przekazano, że sąd miał dostęp do rzekomych nagrań, dokumentów i analiz systemów informatycznych, które wykazały anomalie w przesyle danych z komisji do centrali PKW. Co więcej, część sędziów miała uznać, że skalę nieprawidłowości można zakwalifikować jako „systemową próbę manipulacji wyborami”.
Obóz rządzący natychmiast po wycieku informacji o możliwym unieważnieniu wyborów zaprzeczył wszelkim oskarżeniom i nazwał działania Sądu Najwyższego „zamachem na porządek demokratyczny państwa”. Premier w specjalnym oświadczeniu stwierdził, że decyzja sądu jest „elementem politycznej zemsty środowisk opozycyjnych i sędziowskich”.
Sam Karol Nawrocki, który przebywał wtedy w Gdańsku, rzekomo miał zwołać sztab kryzysowy i rozważać odwołanie się od decyzji Sądu Najwyższego – mimo że konstytucja nie przewiduje takiej drogi formalnej.
Z kolei Rafał Trzaskowski i jego zwolennicy wyrazili zadowolenie z rzekomego orzeczenia sądu, podkreślając, że „prawo i sprawiedliwość wreszcie zatriumfowały nad bezprawiem i zakulisowymi wpływami”.
Na ulicach Warszawy, Krakowa, Poznania i Wrocławia zorganizowano demonstracje zarówno zwolenników Nawrockiego, jak i tych, którzy popierają decyzję sądu. Doszło do licznych incydentów, a policja rzekomo użyła gazu łzawiącego wobec tłumu przed siedzibą PKW.
Organizacje społeczne, takie jak Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Fundacja Batorego, zaapelowały o powstrzymanie się od przemocy i zorganizowanie nowych wyborów w sposób całkowicie przejrzysty i pod nadzorem międzynarodowych obserwatorów.
Światowe media szeroko komentują rzekomą decyzję Sądu Najwyższego. CNN, BBC i “The New York Times” wskazują na możliwe reperkusje polityczne i ekonomiczne. Niektóre rządy, w tym niemiecki i francuski, rzekomo wystosowały noty dyplomatyczne wzywające do zachowania porządku konstytucyjnego w Polsce.
Komisja Europejska wydała lakoniczne oświadczenie, że „z niepokojem obserwuje sytuację w jednym z krajów członkowskich” i zapewniła, że pozostaje w stałym kontakcie z polskimi instytucjami.
Jeżeli decyzja Sądu Najwyższego rzeczywiście zostanie oficjalnie potwierdzona i opublikowana w Monitorze Polskim, konieczne będzie rozpisanie nowych wyborów prezydenckich w ciągu 90 dni. Zgodnie z konstytucją, obowiązki głowy państwa tymczasowo przejmie Marszałek Sejmu.
PKW zostanie prawdopodobnie rozwiązana, a jej skład ulegnie gruntownej zmianie. Obecny przewodniczący – Sylwester Marciniak – rzekomo został wezwany do prokuratury w celu złożenia wyjaśnień w sprawie zaniedbań i możliwego udziału w nieprawidłowościach.
Jeśli potwierdzą się informacje o rzekomym unieważnieniu wyborów prezydenckich w Polsce, będziemy świadkami największego kryzysu demokracji konstytucyjnej w historii III RP. To sytuacja bez precedensu, która może mieć daleko idące konsekwencje zarówno wewnętrzne, jak i międzynarodowe.
Zarówno Karol Nawrocki, jak i Rafał Trzaskowski zapowiadają, że ponownie wystartują w nowych wyborach. Społeczeństwo zaś – zmęczone politycznymi przepychankami i brakiem przejrzystości – domaga się przede wszystkim uczciwości, niezależności instytucji i respektowania podstawowych praw obywatelskich.
W nadchodzących tygodniach okaże się, czy Polska wybierze drogę naprawy demokracji, czy pogłębi się chaos konstytucyjny i społeczny. Jedno jest pewne – historia właśnie dopisuje najbardziej dramatyczne rozdziały współczesnej polskiej polityki.