
Zwłoki kobiety bez głowy. Ujawnili portret ofiary. Przełomowe ustalenia o zbrodni w Drzewinie [18+]
Drzewina, niewielka, cicha miejscowość na Kaszubach, od zawsze kojarzyła się mieszkańcom z sielskim spokojem i sąsiedzką serdecznością. Tu wszyscy się znali, każdy wiedział, kto z kim chodzi, kto się rozwiódł, a kto wyjechał do Niemiec na saksy. Dlatego wiadomość, która wstrząsnęła społecznością 17 marca, była jak grom z jasnego nieba. Na skraju lasu, w pobliżu starej żwirowni, miejscowy grzybiarz odnalazł ciało kobiety – a raczej jego fragment. Zwłoki były nagie, zmasakrowane, a co najgorsze – pozbawione głowy.
Zaledwie kilka godzin później teren został zabezpieczony przez policję, a śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Oficjalny komunikat mówił lakonicznie: „Znaleziono ciało kobiety w zaawansowanym stanie rozkładu. Prowadzone są czynności mające na celu ustalenie tożsamości ofiary oraz sprawcy.” Jednak to, co nieoficjalnie docierało do mediów, było znacznie bardziej makabryczne. Ciało zostało rozczłonkowane, a ślady wskazywały, że sprawca próbował zatrzeć ślady, najprawdopodobniej przeciągając je przez bagna.
Zagadka tożsamości
Brak głowy uniemożliwiał natychmiastowe rozpoznanie ofiary. Policja musiała sięgnąć po metody bardziej zaawansowane – pobrano próbki DNA i rozpoczęto ich porównywanie z bazami danych osób zaginionych. W międzyczasie, dzięki współpracy z Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym, powstała rekonstrukcja twarzy kobiety na podstawie budowy czaszki – którą odnaleziono dopiero tydzień później, niemal dwa kilometry od miejsca porzucenia reszty ciała.
Opublikowany portret rekonstrukcyjny przedstawiał kobietę w wieku około 30–40 lat, o delikatnych rysach i krótkich, ciemnych włosach. Media szybko podchwyciły temat – zdjęcie pojawiło się w serwisach informacyjnych, a policja apelowała o pomoc w identyfikacji.
Przełom nastąpił dwa dni później. Do komendy w Gdyni zgłosiła się kobieta, która rozpoznała portret jako podobny do swojej kuzynki – Anny M., 34-letniej samotnej matki z Sopotu, która zaginęła dwa miesiące wcześniej. Kobieta nie była wcześniej zgłoszona jako zaginiona, ponieważ – jak tłumaczyła rodzina – „często znikała na kilka tygodni”, szukając pracy za granicą lub wyjeżdżając z nowo poznanymi mężczyznami.
Testy DNA potwierdziły przypuszczenia. Ofiarą była Anna M.
Podwójne życie ofiary
Z ustaleń śledczych wyłaniał się coraz bardziej skomplikowany obraz życia zamordowanej. Oficjalnie Anna pracowała jako kelnerka w nadmorskich kurortach. Nieoficjalnie – oferowała usługi towarzyskie. Z jej telefonu, zabezpieczonego kilka miesięcy wcześniej przez inną komendę w sprawie narkotykowej, wynikało, że kontaktowała się z wieloma wpływowymi mężczyznami z Trójmiasta. Wśród nich byli przedsiębiorcy, politycy i… jeden z lokalnych sędziów.
Policja nie komentowała tych rewelacji, ale jak udało się nieoficjalnie dowiedzieć, śledczy rozważali hipotezę, że śmierć Anny mogła mieć związek z jej działalnością „na boku”. Była w posiadaniu kompromitujących materiałów – zdjęć, nagrań i wiadomości tekstowych – które trzymała w zaszyfrowanej aplikacji na swoim telefonie.
Ślady prowadzą do Drzewiny
Największy przełom nastąpił dzięki analizie logów GPS i monitoringu miejskiego. Telefon Anny logował się ostatni raz w Drzewinie – w domu letniskowym należącym do niejakiego Krzysztofa R., 45-letniego przedsiębiorcy budowlanego. Mężczyzna był wcześniej notowany za przemoc domową i udział w nielegalnych przetargach. Zatrzymano go w jego willi w Baninie.
Podczas przesłuchania Krzysztof R. początkowo zaprzeczał jakiejkolwiek znajomości z ofiarą. Twierdził, że jego domek był pusty i nie odwiedzał go od miesięcy. Jednak śledczy znaleźli w środku ślady krwi zgodne z DNA Anny, a na wykładzinie w łazience – fragmenty włosów z jej cebulką. Zabezpieczono także szereg narzędzi ogrodniczych, w tym piłę i toporek, z których jeden nosił ślady biologiczne.
Motyw: zazdrość? Szantaż? Zemsta?
Jak wynikało z ustaleń, Anna M. spotykała się z Krzysztofem R. od kilku miesięcy. Początkowo ich relacja miała charakter czysto finansowy, ale z czasem przekształciła się w coś więcej. Mężczyzna miał obsesję na jej punkcie. Gdy dowiedział się, że utrzymuje kontakty z innymi mężczyznami, wpadł w furię.
Nieoficjalnie mówi się, że Krzysztof R. odkrył, że Anna planowała ujawnić kompromitujące materiały, które mogły zrujnować jego karierę i doprowadzić do jego skazania w innej sprawie karno-skarbowej. Motywem zbrodni mógł więc być nie tylko gniew, ale i chęć zatuszowania własnych brudnych interesów.
Proces, który poruszy całą Polskę
Sprawa trafiła do sądu. Prokuratura postawiła Krzysztofowi R. zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem oraz znieważenia zwłok. Grozi mu dożywocie. Śledczy nie wykluczają jednak udziału osób trzecich – być może Krzysztof miał wspólnika, który pomógł mu w pozbyciu się ciała i zatarciu śladów.
Proces ma się rozpocząć w czerwcu. Media już teraz zapowiadają transmisje, komentarze ekspertów i relacje „minuta po minucie”. Rodzina ofiary zapowiada, że będzie walczyć o najwyższy możliwy wymiar kary.