
Zdrada. Kalifornia idzie na “wojnę” z Donaldem Trumpem. Bogaty stan już uśmiecha się do Europy. “Ten facet niszczy amerykańską gospodarkę”
Kalifornia, jeden z najbogatszych i najbardziej wpływowych stanów w Stanach Zjednoczonych, znów znalazła się w centrum politycznego zamieszania. Tym razem jednak nie chodzi wyłącznie o wewnętrzną politykę czy konflikty ideologiczne między Demokratami a Republikanami. Stawką jest przyszłość amerykańskiej gospodarki, a także relacje międzynarodowe — zwłaszcza z Europą. W tle toczy się otwarta wojna polityczna między Donaldem Trumpem a władzami Kalifornii, która coraz wyraźniej pokazuje, że nie zamierza biernie przyglądać się polityce byłego prezydenta. Niektórzy komentatorzy mówią wprost: to zdrada wobec “narodowej linii”, ale inni widzą w tym akt odwagi i próbę uratowania międzynarodowego wizerunku USA.
Kalifornia — inna Ameryka?
Nie od dziś wiadomo, że Kalifornia często idzie pod prąd decyzjom podejmowanym w Waszyngtonie, zwłaszcza wtedy, gdy rządzi Donald Trump. Ten najludniejszy stan USA, o gospodarce porównywalnej z Niemcami czy Japonią, już wielokrotnie udowodnił, że potrafi być autonomiczny w wielu kwestiach — od ekologii, przez technologię, po prawa obywatelskie. Jednak obecna sytuacja nabiera zupełnie nowego wymiaru. Kalifornijscy politycy mówią głośno o “odcięciu się” od polityki Trumpa i szukaniu nowych partnerów handlowych oraz technologicznych… w Europie.
Gubernator Gavin Newsom w ostatnich tygodniach kilkukrotnie krytykował Trumpa za jego decyzje gospodarcze, które — jego zdaniem — doprowadzają kraj do izolacji i osłabiają globalną pozycję USA. “Ten facet niszczy amerykańską gospodarkę” — powiedział w jednym z wywiadów. Jego słowa odbiły się szerokim echem, nie tylko w USA, ale i za oceanem.
Nowy kurs: Europa
Władze Kalifornii coraz śmielej rozmawiają z partnerami z Unii Europejskiej. Chodzi nie tylko o wspólne inwestycje w zieloną energię, nowe technologie czy przemysł motoryzacyjny, ale też o budowanie wspólnego frontu przeciwko polityce protekcjonizmu, jaką reprezentuje Trump. W Sacramento, stolicy stanu, zorganizowano niedawno forum gospodarcze z udziałem delegacji z Niemiec, Francji i Holandii. Tematem przewodnim była “transatlantycka współpraca w dobie kryzysu politycznego”.
To wyraźny sygnał, że Kalifornia nie tylko dystansuje się od Waszyngtonu, ale wręcz stawia na alternatywny model relacji międzynarodowych. Co więcej, niektórzy eksperci sugerują, że jeśli Trump powróci do Białego Domu, Kalifornia może podjąć radykalne kroki — niektórzy mówią nawet o symbolicznej “secesji”, czyli ograniczeniu wpływu federalnych decyzji na lokalną politykę.
Konflikt interesów i wartości
Oczywiście, nie chodzi tu tylko o gospodarkę. W tle toczy się głęboki spór o wartości. Kalifornia promuje inkluzywność, ekologię, otwartość na imigrantów i nowoczesne technologie. Trump, przeciwnie — opiera swoją politykę na konserwatyzmie, ograniczeniach imigracyjnych i protekcjonizmie gospodarczym. Dla wielu mieszkańców Kalifornii — zwłaszcza z takich miast jak San Francisco, Los Angeles czy San Diego — wizja Ameryki według Trumpa to krok wstecz. A dla przedsiębiorców to wręcz zagrożenie dla ich działalności.
Silicon Valley, technologiczne serce świata, również odczuwa napięcia związane z polityką federalną. Zakazy, cła, zmiany w podatkach — wszystko to wpływa na decyzje inwestycyjne globalnych gigantów. Nic więc dziwnego, że Kalifornia chce szukać alternatywnych dróg rozwoju.
Europa jako partner przyszłości?
Współpraca z Europą wydaje się naturalnym kierunkiem. Unia Europejska, podobnie jak Kalifornia, stawia na zieloną transformację, cyfryzację i obronę praw człowieka. Dla wielu kalifornijskich firm rynek europejski to nie tylko źródło zysków, ale też przestrzeń, gdzie mogą rozwijać swoje innowacje bez obaw o nagłe zmiany przepisów.
Władze Berlina, Paryża i Brukseli wyrażają zainteresowanie zacieśnieniem więzi z Kalifornią. Pojawiają się nawet propozycje stworzenia stałego biura Kalifornii przy UE. Taki ruch miałby charakter nie tylko gospodarczy, ale też symboliczny — pokazywałby, że część Ameryki nie zamierza podążać za polityką izolacji.
“Zdrada” czy konieczność?
Konserwatywni komentatorzy w USA nie mają wątpliwości — to zdrada interesów narodowych. Dla nich każda próba “wyjścia poza Waszyngton” to osłabianie państwa i budowanie wewnętrznej opozycji wobec demokratycznie wybranego prezydenta. Jednak dla wielu mieszkańców Kalifornii i analityków politycznych to po prostu konieczność — próba ratowania tego, co jeszcze zostało z liberalnego, otwartego i współpracującego wizerunku USA na arenie międzynarodowej.
Niektórzy eksperci porównują obecną sytuację do czasów konfliktów między stanami a rządem federalnym w XIX wieku. Choć nie mówi się dziś o realnej secesji, to napięcia te pokazują, jak głębokie są podziały w społeczeństwie amerykańskim.
Co dalej?
Nadchodzące miesiące będą kluczowe. Jeśli Donald Trump odzyska władzę w Białym Domu, napięcia między Kalifornią a rządem federalnym mogą eskalować. Czy dojdzie do symbolicznego “rozwodu” między Kalifornią a resztą kraju? Czy Europa rzeczywiście stanie się głównym partnerem gospodarczym tego amerykańskiego giganta?
Jedno jest pewne: Kalifornia nie zamierza milczeć. W obliczu tego, co uważa za destrukcyjną politykę Donalda Trumpa, wybiera aktywne działanie, nawet jeśli oznacza to otwarty konflikt z centrum władzy w Waszyngtonie. I kto wie — być może to właśnie Kalifornia wskaże nową drogę dla Ameryki XXI wieku.