
Polska scena polityczna po raz kolejny znalazła się w centrum poważnego kryzysu po tym, jak w mediach społecznościowych oraz niezależnych portalach śledczych pojawiły się doniesienia o rzekomym wycieku korespondencji e-mailowej pomiędzy Karolem Nawrockim a Sylwestrem Marciniakiem.
W treści tych wiadomości, których autentyczność nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona, Nawrocki miał podziękować przewodniczącemu Państwowej Komisji Wyborczej za „dostarczenie zwycięstwa” w wyborach prezydenckich. Wybory te od kilku tygodni są obiektem wielu kontrowersji, zarzutów o fałszerstwa i manipulacje przy liczeniu głosów.
Według nieoficjalnych źródeł, które udostępniły zrzuty ekranów wiadomości redakcji portalu śledczego „Wolna Polska”, korespondencja miała miejsce w dniach bezpośrednio po zakończeniu głosowania. Jeden z e-maili, przypisywany Karolowi Nawrockiemu, miał zawierać następującą treść:
> „Sylwek, świetna robota. Wiem, że nie było łatwo, ale jak zwykle mogłem na Ciebie liczyć. Dzięki Tobie zwycięstwo mamy w kieszeni. Spotkamy się w przyszłym tygodniu, omówimy szczegóły. – Karol”
W innym rzekomym mailu pojawia się enigmatyczna wzmianka o „ustaleniu mechanizmu zabezpieczenia końcowego wyniku”, co według ekspertów mogłoby sugerować próbę wpłynięcia na oficjalny rezultat wyborów.
Zarówno sztab Karola Nawrockiego, jak i rzecznik Państwowej Komisji Wyborczej stanowczo zaprzeczyli, jakoby takie e-maile miały miejsce.
W specjalnym oświadczeniu opublikowanym przez biuro prasowe PKW czytamy:
> „Przewodniczący PKW, pan Sylwester Marciniak, nie prowadził żadnej prywatnej korespondencji z kandydatami na urząd prezydenta. Dokumenty publikowane przez media są najprawdopodobniej spreparowane i stanowią próbę podważenia zaufania publicznego do organów wyborczych.”
Z kolei Karol Nawrocki, zapytany przez dziennikarzy o sprawę podczas konferencji w Gdańsku, odparł:
> „To klasyczna dezinformacja i prowokacja inspirowana przez środowiska, które nie mogą pogodzić się z wynikami demokratycznych wyborów. Nigdy nie pisałem takich maili, nie mam z tym nic wspólnego.”
Choć autentyczność rzekomej korespondencji pozostaje niepotwierdzona, wielu komentatorów politycznych i ekspertów prawa konstytucyjnego podkreśla, że jeśli e-maile okażą się prawdziwe, będzie to oznaczać głęboką kompromitację całego procesu wyborczego.
Prof. Grażyna Kozłowska z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z RMF FM powiedziała:
> „Nie chodzi już tylko o same słowa podziękowania, ale o sugestię, że wynik wyborów był efektem ustaleń, a nie decyzji suwerena. To uderza w fundament demokracji. Jeśli maile są autentyczne, PKW powinna zostać natychmiast rozwiązana, a wybory powtórzone.”
Z drugiej strony, specjaliści od cyberbezpieczeństwa ostrzegają, że tego typu rzekome przecieki mogą być częścią zorganizowanej kampanii dezinformacyjnej, której celem jest zdyskredytowanie instytucji państwowych i sianie chaosu w społeczeństwie.
Dr Jakub Gierszyński z Instytutu ds. Bezpieczeństwa Informacyjnego zauważa:
> „Jest wiele możliwości: sfałszowane e-maile, deepfake’y tekstowe, manipulacja metadanymi. Wymaga to analizy cyfrowej, której na razie nie przeprowadzono. Trzeba więc zachować ostrożność i nie wyciągać pochopnych wniosków.”
Sprawa błyskawicznie podbiła media społecznościowe. Na platformie X (dawniej Twitter) hasztag #EmailGate szybko znalazł się w trendach. Komentatorzy dzielą się na dwa obozy: jedni wzywają do natychmiastowego śledztwa i zawieszenia Marciniaka, drudzy apelują o spokój i ostrzegają przed „polityczną nagonką opartą na niepotwierdzonych materiałach”.
Choć Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oficjalnie nie komentuje sprawy, źródła zbliżone do służb miały przekazać dziennikarzom TVN24, że „trwa weryfikacja autentyczności materiałów”, a zabezpieczono już „kilka nośników danych” w ramach postępowania wyjaśniającego.
W kontekście narastających kontrowersji wokół wyborów, rzekomy wyciek e-maili może stać się punktem zapalnym nowej fali kryzysu konstytucyjnego. Z jednej strony wymaga on pilnego wyjaśnienia, z drugiej – odpowiedzialności dziennikarskiej i prawnej, by nie rozpowszechniać niesprawdzonych informacji, które mogą destabilizować państwo.
Rzekomy wyciek e-maili, w którym Karol Nawrocki miał dziękować Sylwestrowi Marciniakowi za „dostarczenie zwycięstwa”, pozostaje na razie w sferze spekulacji i niepotwierdzonych informacji.
Zarówno strony rzekomej korespondencji, jak i państwowe instytucje, zaprzeczają autentyczności dokumentów. Niemniej jednak, jeśli śledztwa dziennikarskie i operacyjne potwierdzą prawdziwość wiadomości, będzie to oznaczać głębokie naruszenie zasad demokracji, przejrzystości i uczciwości wyborów w Polsce.
Do czasu pełnego wyjaśnienia sprawy, wszelkie informacje należy traktować jako rzekome, a publikacje w tym zakresie powinny opierać się na formule domniemania niewinności.