W USA zakończyło się już głosowanie. Może być rekord

By | June 1, 2025

O godz. 6 czasu polskiego zamknięto ostatnie lokale wyborcze do głosowania w II turze wyborów na prezydenta RP w Stanach Zjednoczonych. Karty do urn wrzuciła w sobotę prawdopodobnie rekordowa liczba głosujących — zarówno ci mieszkający w Ameryce od dawna, jak i odwiedzający ją turyści.

Jako ostatnie w USA zamknęły się lokale na zachodzie kraju, w San Diego, Los Angeles, San Francisco, Portland, Seattle, Phoenix i Las Vegas. Głosowano od 7 do 21 czasu lokalnego. Łącznie wybory odbywały się w 57 obwodach w 23 stanach i Dystrykcie Kolumbii, a do udziału w drugiej turze zapisało się ponad 60 tys. osób, co stanowi dotychczasowy rekord. W porównaniu do pierwszej tury liczba głosujących wzrosła o ponad jedną trzecią.

Dalszy ciąg materiału pod wideo
Co to jest cisza wyborcza? Przypominamy przed II turą wyborów prezydenckich

Kolejki przed lokalami wyborczymi
Do niektórych komisji ustawiały się kolejki głosujących — tak było w Konsulacie Generalnym w Nowym Jorku, gdzie chęć udziału w głosowaniu zapowiedziała największa liczba 2,4 tys. osób — a do tego także znaczna liczba turystów z zaświadczeniami. Większy ruch — choć bez kolejek — panował także w mniej licznych obwodach, jak w Waszyngtonie.

Mieliśmy dwie ulewy, więc ten ruch szedł w ciągu dnia falami, ale tak jak niemal wszędzie indziej w USA, mamy o ponad 30 proc. więcej wyborców — powiedział PAP konsul w Waszyngtonie Mikołaj Rychlik. W stolicy oznaczać to będzie ok. 1,2 tys. osób — zarówno Polaków od dekad mieszkających w Ameryce, jak i tych, którzy akurat tego dnia odwiedzali metropolię. Pytani przez PAP wyborcy uznawali swój udział w głosowaniu jako coś oczywistego, lecz ważnego.

No jak to dlaczego przyszłam głosować? — zapytała PAP Anna Ostręga, informatyczka od 40 lat mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. — Przecież każdy mój sił liczy i chodzi o przyszłość ojczyzny, to przecież oczywiste — dodała. Jak stwierdziła, choć uczestniczy w każdym głosowaniu, to te obecne dla niej są jednymi z najważniejszych.

— One są wyjątkowe, bo wydaje mi się, że niezależnie, po której stronie się stoi, to te wybory zadecydują na nie tylko następne cztery lata, ale wydaje mi się dłuższy czas, jak Polska będzie wyglądała, jakich będzie miała przyjaciół, jaki będzie miała rozwój — oceniła.

Głosują też turyści
Karolina i Andrzej z Warszawy, para odwiedzająca Waszyngton podczas krótkiej wizyty, wplotła oddanie głosu w swoje plany turystyczne z wyprzedzeniem.

— Wydaje mi się, że jest to coś oczywistego. Udział w wyborach to jakiś taki naturalny element życia w społeczeństwie. Jakiś sposób uczestniczenia w prowadzeniu tego państwa. Chyba jedyny, jaki mamy tak naprawdę — powiedziała Karolina, z zawodu tłumaczka. — Jeśli np. kibicujesz ulubionej drużynie, to też robisz to na wakacjach. Jak są urodziny mamy, to dzwonisz do niej niezależnie od tego, czy jesteś na wakacjach — dodała.

— Wielokrotnie głosowaliśmy w różnych krajach i kiedy planowaliśmy wakacje, to w sumie braliśmy pod uwagę, sprawdzaliśmy, gdzie będziemy pierwszego czerwca — choć wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że tu głosuje się dzień wcześniej — dodał jej mąż Andrzej.

Rekordowe liczby głosujących
Podobnie jak we wszystkich wyborach, tym razem również najwięcej obwodów i chętnych do głosowania było w dwóch największych skupiskach polonijnych w Stanach, w okolicach Chicago i Nowego Jorku, gdzie do listy wyborców zapisało się w obydwu przypadkach niemal 20 tys. osób. Na Zachodzie USA najwięcej osób zagłosowało w San Francisco i w Los Angeles — ponad 1,4 tys. — i w obydwu przypadkach był to rekord.

Wyniki zostaną ogłoszone dopiero po zakończeniu głosowania w Polsce. Jak ocenił jednak konsul Rychlik, rekordowe liczby głosujących nie powinny sprawić problemów z liczeniem głosów i prawdopodobnie wyniki z komisji w USA będą jednymi z pierwszych, które się pojawią. Obok Stanów Zjednoczonych, w sobotę głosowali również Polacy w innych krajach zachodniej półkuli: Kanadzie, Meksyku, na Kubie, Dominikanie, Wenezueli, Kolumbii, Peru, Brazylii, Chile i Argentynie.