
W ostatnich tygodniach opinię publiczną w Polsce zelektryzowały informacje o kosztach zagranicznej wizyty Przemysława Nawrockiego – jednego z prominentnych przedstawicieli partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) – w Stanach Zjednoczonych. Według ujawnionych dokumentów, które trafiły do mediów na skutek interpelacji poselskich oraz żądań jawności ze strony organizacji watchdogowych, cała podróż miała pochłonąć niebagatelną sumę. Kwota ta, określona jako „konkretna i zaskakująco wysoka”, wywołała burzliwą debatę zarówno wśród polityków, jak i zwykłych obywateli.
Kim jest Przemysław Nawrocki?
Zanim przejdziemy do szczegółów finansowych wizyty, warto przybliżyć sylwetkę samego Przemysława Nawrockiego. Jest on byłym wiceministrem w jednym z resortów gospodarczych w rządzie PiS oraz członkiem struktur partyjnych, który zyskał na znaczeniu w końcówce drugiej kadencji tej partii. Choć nie pełnił funkcji pierwszoplanowych, często reprezentował Polskę w międzynarodowych gremiach, zwłaszcza w kontekście współpracy transatlantyckiej i rozwoju kontaktów dyplomatyczno-biznesowych.
Wizyta w Stanach Zjednoczonych, którą zorganizowano na przełomie grudnia 2023 i stycznia 2024 roku, miała – według oficjalnych komunikatów – „na celu zacieśnianie relacji gospodarczych z kluczowymi partnerami USA oraz promowanie polskiego sektora energetycznego i technologicznego”.
Szczegóły podróży i cel wizyty
Z dokumentów udostępnionych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych wynika, że delegacja, której przewodził Nawrocki, odwiedziła m.in. Nowy Jork, Waszyngton, Houston i San Francisco. W programie znajdowały się spotkania z przedstawicielami amerykańskiego Kongresu, think tanków, firm z branży energetycznej oraz organizacji polonijnych.
Choć w oficjalnych raportach podkreślano „duże znaczenie dyplomatyczne” tej wizyty, przeciwnicy polityczni PiS oraz niezależni komentatorzy zauważyli, że spotkania były raczej kurtuazyjne, a wiele z nich miało charakter zamknięty i nieformalny. Dziennikarze zwracali uwagę, że nie opublikowano ani jednego konkretnego protokołu z rozmów, a ich skutki – jak dotąd – nie przełożyły się na żadne decyzje inwestycyjne.
Konkretna kwota: ile kosztowała ta podróż?
Najwięcej emocji wzbudziła jednak kwestia kosztów. Z ujawnionych danych wynika, że:
Koszty lotów (klasa biznes dla całej delegacji – 5 osób): 412 000 zł
Zakwaterowanie w hotelach o wysokim standardzie (łącznie 12 dni): 136 000 zł
Wynajem limuzyn z kierowcą (w każdej lokalizacji): 78 000 zł
Usługi tłumaczeń symultanicznych i wsparcia logistycznego: 44 000 zł
Diety delegacyjne, opłaty wizowe i inne wydatki reprezentacyjne: 26 000 zł
Łączny koszt wizyty: 696 000 złotych
To właśnie ta kwota – 696 tysięcy złotych – stała się symbolem dyskusji o rozrzutności władz i braku transparentności w wydatkowaniu środków publicznych. Opozycja zarzuca PiS-owi, że korzystał z publicznych pieniędzy w sposób nieadekwatny do celów wizyty.
Reakcje polityczne i medialne
Po ujawnieniu kosztów podróży Przemysława Nawrockiego, media szeroko komentowały sprawę. Dziennikarze „Gazety Wyborczej”, „Onetu” i „TVN24” podkreślali, że za taką kwotę można byłoby sfinansować na przykład roczne funkcjonowanie kilku małych placówek dyplomatycznych lub sfinansować kampanię informacyjną o zagrożeniach dezinformacji.
Donald Tusk, premier rządu po zwycięstwie Koalicji Obywatelskiej, powiedział w Sejmie:
– Musimy skończyć z patologią wyjazdów za państwowe pieniądze, które służą bardziej autopromocji niż interesowi państwa. Ktokolwiek dopuścił do wydania takich środków, musi ponieść konsekwencje – zarówno polityczne, jak i finansowe.
Z kolei przedstawiciele PiS bronili Nawrockiego. Mariusz Błaszczak stwierdził w Radiu Wnet:
– To była inwestycja w relacje międzynarodowe. Tylko krótkowzroczność obecnej władzy każe patrzeć na te wydatki wyłącznie przez pryzmat księgowości. Każda poważna dyplomacja kosztuje.
Kontekst i kontrowersje
Ważne jest, by rozumieć szerszy kontekst sprawy. W latach 2015–2023, rządy PiS były wielokrotnie krytykowane za nieprzejrzyste wydatkowanie środków publicznych, szczególnie w obszarze zagranicznych wyjazdów, kampanii promocyjnych i wydarzeń reprezentacyjnych. Fundacja ePaństwo oraz Sieć Obywatelska Watchdog Polska wielokrotnie apelowały o udostępnianie szczegółowych informacji finansowych związanych z delegacjami i ich realnymi efektami.
Wizyty takie jak ta Nawrockiego są postrzegane przez część opinii publicznej jako forma „nagrody” dla wiernych działaczy partyjnych, którzy u schyłku rządów mogli korzystać z budżetów ministerialnych bez realnej kontroli. Dodatkowo, brak trwałych efektów wizyty rodzi pytania o jej zasadność.
Czy takie wydatki są legalne?
Z punktu widzenia formalnego – tak. Każda zagraniczna delegacja musi być zatwierdzona przez właściwe ministerstwo, w tym przypadku najpewniej Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Wydatki są księgowane i przechodzą wewnętrzną kontrolę. Problemem nie jest więc legalność, ale zasadność i gospodarność, które wynikają z ustawy o finansach publicznych.
Prawo przewiduje bowiem, że wszelkie środki wydatkowane z budżetu państwa muszą być celowe, efektywne i oszczędne. W tym przypadku wielu komentatorów wskazuje, że trudno mówić o spełnieniu tych przesłanek.
Głos społeczeństwa
W sondażu przeprowadzonym przez IBRiS na zlecenie Radia Zet, aż 72% respondentów uznało, że koszty wizyty były „zdecydowanie za wysokie”, a 59% zadeklarowało, że „tego rodzaju wyjazdy powinny być dokładnie monitorowane przez niezależne organy”.
W mediach społecznościowych pojawiły się liczne memy i komentarze. Jeden z nich przedstawiał zdjęcie limuzyny z podpisem: „Zamiast spotkania z inwestorami – spotkanie z kartą dań w Nowym Jorku”.
Co dalej?
Po nagłośnieniu sprawy premier Tusk polecił przeprowadzenie kontroli wszystkich wyjazdów zagranicznych przedstawicieli rządu PiS w latach 2021–2023. Zapowiedziano także projekt ustawy o jawności i raportowaniu wydatków zagranicznych delegacji państwowych.
Minister finansów rozważa również wprowadzenie górnych limitów wydatków dla poszczególnych kategorii kosztów (np. zakwaterowania, transportu) oraz obowiązkowego raportowania efektów wizyty w formie publicznego dokumentu.
Podsumowanie
Sprawa wizyty Przemysława Nawrockiego w Stanach Zjednoczonych i jej kosztów rzędu 696 tysięcy złotych stała się symbolem szerszego problemu: braku przejrzystości i odpowiedzialności finansowej poprzednich władz. Choć sama podróż została przeprowadzona zgodnie z przepisami, to jej efektywność, celowość i koszty budzą poważne wątpliwości.
Społeczne oburzenie, polityczne napięcia i zapowiedzi reform pokazują, że Polacy chcą większej kontroli nad tym, jak wydawane są publiczne pieniądze. Ostateczny bilans tej sprawy poznamy zapewne po zakończeniu audytu i ewentualnym skierowaniu sprawy do prokuratury.