Trzaskowski właśnie przerwał milczenie po klęsce w wyborach. Nie do wiary, co napisał

By | June 2, 2025

Rafał Trzaskowski przerywa milczenie. Komentarz, który zaskoczył wszystkich

Po tygodniach ciszy i medialnej nieobecności, Rafał Trzaskowski wreszcie zabrał głos po dotkliwej porażce swojej formacji w ostatnich wyborach. Jego oświadczenie, opublikowane w mediach społecznościowych, wywołało falę komentarzy – zarówno po stronie sympatyków, jak i przeciwników. Choć niektórzy spodziewali się okrągłych słów i dyplomatycznych frazesów, prezydent Warszawy postawił na szczerość, rozliczenia i… zapowiedź politycznej ofensywy.

„Milczałem, bo musiałem przemyśleć, co się stało. Dziś jestem gotów mówić otwarcie” – tymi słowami rozpoczął swój wpis Trzaskowski, który przez długie tygodnie unikał mediów i nie pojawiał się na partyjnych konferencjach. Dla wielu to był znak politycznej porażki, być może nawet zapowiedź jego odejścia ze sceny. Ale teraz wszystko wskazuje na to, że polityk Platformy Obywatelskiej nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

W emocjonalnym wpisie Trzaskowski przyznał, że wynik wyborów był „porażką, której nie można zignorować ani zamieść pod dywan”. Zaskoczeniem dla wielu było to, jak otwarcie mówił o błędach popełnionych przez Koalicję Obywatelską. „Zbyt często mówiliśmy do siebie nawzajem, zamiast do tych, którzy naprawdę potrzebują usłyszeć, że są dla nas ważni – mieszkańcy mniejszych miast, pracownicy fabryk, pielęgniarki, kierowcy ciężarówek, emeryci” – pisał prezydent stolicy.

Ta samokrytyka, choć z pewnością bolesna dla partyjnych kolegów, może okazać się pierwszym krokiem ku odzyskaniu zaufania części wyborców, którzy w ostatnich miesiącach poczuli się opuszczeni przez liberalną elitę. W kolejnych akapitach Trzaskowski uderza w ton nie tyle rozliczeniowy, co mobilizujący. „To nie czas na użalanie się nad sobą. Musimy wrócić do ludzi – nie z prezentacją w PowerPoincie, ale z empatią, ze słuchaniem, z pokorą” – napisał.

Co istotne, polityk nie unikał też odniesień do swojego osobistego zaangażowania. „Nie zamierzam rezygnować. Warszawa to moje miasto, ale Polska to mój kraj. Wiem, że mogę zrobić więcej i zamierzam to zrobić” – podkreślił, jakby chciał zdementować pogłoski o tym, że miałby wycofać się z krajowej polityki.

Warto przy tym zauważyć, że całość wpisu była wolna od partyjnej nowomowy. Zamiast tego Trzaskowski starał się pisać językiem prostym, zrozumiałym, momentami bardzo osobistym. Internauci szybko podchwycili ton jego wypowiedzi. W komentarzach dominowały głosy wsparcia, choć pojawiły się również ostrzeżenia: „Pan mówi dobrze, ale teraz potrzebne są czyny, a nie słowa” – napisał jeden z komentujących.

Czy ten wpis to początek politycznego odrodzenia Trzaskowskiego? Tego jeszcze nie wiadomo, ale z pewnością wyznacza nowy etap jego obecności w debacie publicznej. Trzaskowski już nie mówi jako „kandydat na wszystko”, ale jako polityk, który przeżył porażkę, zrozumiał jej przyczyny i chce wrócić silniejszy.

Odpowiedzi na jego słowa nie trzeba było długo szukać. Jeszcze tego samego dnia poseł PiS, Radosław Fogiel, skomentował wpis Trzaskowskiego jako „ładnie opakowaną próbę ucieczki przed odpowiedzialnością”. Inni politycy Zjednoczonej Prawicy zarzucali mu „brak konkretów” i „kampanię w stylu amerykańskim, a nie polskim”. Z kolei część środowisk lewicowych uznała jego słowa za „późne przebudzenie liberalnego sumienia”.

W tle całej sprawy pojawia się jeszcze jeden ważny wątek – przyszłość opozycji jako całości. Czy Trzaskowski ma ambicje stać się liderem bardziej zjednoczonego bloku antyrządowego? Czy będzie próbował przejąć rolę Donalda Tuska jako głównego architekta strategii opozycyjnej? A może, po prostu, chce wrócić do roli lokalnego lidera z ambicjami do zmiany stylu uprawiania polityki?

Bez względu na odpowiedzi, jego wpis już teraz odcisnął piętno na debacie politycznej. To głos nie tyle rozczarowanego lidera, co polityka, który postanowił jeszcze raz zawalczyć o swoją pozycję – w partii, w społeczeństwie, w kraju. „Nie mogę obiecać łatwej drogi, ale mogę obiecać, że nie odpuszczę” – zakończył swój wpis Trzaskowski.

Nie do wiary, co napisał? Może raczej: nie do wiary, że wreszcie to powiedział. I nie do wiary, że – być może – to właśnie teraz zaczyna się jego druga polityczna młodość.