
To on skradł show na gali Fryderyków. Przed wręczeniem nagrody mocno uderzył w Nawrockiego
Gala Fryderyków 2025 z pewnością przejdzie do historii. Nie tylko ze względu na emocjonujące występy artystów, piękne kreacje i świetnie przygotowaną oprawę audiowizualną, ale przede wszystkim z powodu jednego wystąpienia, które wywołało prawdziwe trzęsienie ziemi w polskim świecie muzycznym. Mowa oczywiście o kontrowersyjnym przemówieniu znanego artysty – Michała Zielińskiego – który tuż przed wręczeniem jednej z najważniejszych nagród wieczoru, postanowił publicznie uderzyć w swojego branżowego rywala, Jacka Nawrockiego.
Zieliński, nominowany w kategorii „Artysta roku” oraz „Album roku – pop”, od dłuższego czasu budził zainteresowanie mediów nie tylko ze względu na swoją twórczość, ale także burzliwą osobowość. W ciągu ostatnich miesięcy udzielił kilku wywiadów, w których krytycznie wypowiadał się o kondycji polskiej sceny muzycznej, zarzucając wielu twórcom brak autentyczności i konformizm. Nikt jednak nie spodziewał się, że zdecyduje się na tak mocne słowa podczas gali transmitowanej na żywo w ogólnopolskiej telewizji.
Już sam jego wygląd na czerwonym dywanie wzbudził ogromne poruszenie. Zieliński pojawił się w garniturze w stylu retro z lat 70., z dużym naszyjnikiem w kształcie mikrofonu, co wielu komentatorów odczytało jako manifest artystyczny. Jednak to, co wydarzyło się później, przyćmiło wszystkie stylizacje tego wieczoru.
Kiedy prowadzący ogłosili, że to właśnie Zieliński zdobył nagrodę za „Album roku – pop”, artysta wszedł na scenę wśród owacji publiczności. Początkowo wydawało się, że będzie to standardowe podziękowanie – wymienił w kilku słowach swoją ekipę producencką, rodzinę i fanów. Nagle jednak zmienił ton i przeszedł do zupełnie innego wątku.
„Nie mogę odebrać tej nagrody bez kilku słów szczerości. Uważam, że niektórzy ludzie obecni tutaj, a zwłaszcza Jacek Nawrocki, od lat niszczą ducha tej branży. Fałsz, kalkulacja, granie pod publiczkę – to nie jest muzyka. To marketing. A Fryderyki nie powinny nagradzać marketingu, tylko prawdę” – powiedział Zieliński z wyraźnym wzburzeniem.
Na sali zapadła cisza. Widzowie patrzyli na siebie z niedowierzaniem, a kamera na chwilę uchwyciła twarz Nawrockiego, który siedział w pierwszym rzędzie i zachował kamienną twarz. Wśród gości słychać było szmer, a w mediach społecznościowych zawrzało. Twitter, Instagram i Facebook zalała fala komentarzy – jedni chwalili Zielińskiego za odwagę, inni krytykowali za brak klasy i psucie święta muzyki.
Po zakończeniu transmisji dziennikarze rzucili się do Zielińskiego z prośbą o wyjaśnienia. Artysta nie wycofał się ze swoich słów. „Wiem, że to, co powiedziałem, nie wszystkim się spodobało. Ale mam dość udawania. Jeśli nie zaczniemy mówić głośno o tym, co dzieje się za kulisami tej branży, to nigdy się nie zmienimy. Ja nie chcę być częścią tej fikcji” – mówił.
Z kolei Nawrocki, zapytany o komentarz, ograniczył się do krótkiego oświadczenia: „Nie zamierzam wdawać się w publiczne polemiki. Niech muzyka mówi za siebie”.
Eksperci i komentatorzy kulturalni przez kolejne dni analizowali całą sytuację. Wielu z nich przyznało, że Zieliński ma prawo do własnego zdania, ale wybór miejsca i formy jego wypowiedzi był co najmniej dyskusyjny. „Gala Fryderyków to święto muzyki, nie miejsce na osobiste porachunki. Tego typu wypowiedzi mogą szkodzić całej branży” – mówiła w rozmowie z jednym z portali Maria Król, dziennikarka muzyczna.
Z drugiej strony nie brakowało głosów poparcia. „Wreszcie ktoś powiedział na głos to, co wielu myśli. Zieliński pokazał jaja i pokazał, że ma coś do powiedzenia. To była odważna i potrzebna wypowiedź” – pisał jeden z internautów.
Cała sytuacja odbiła się szerokim echem nie tylko w mediach, ale również w środowisku artystycznym. Kilku muzyków wyraziło poparcie dla Zielińskiego, sugerując, że w branży rzeczywiście jest zbyt dużo kalkulacji i układów. Inni stali murem za Nawrockim, podkreślając jego zasługi i profesjonalizm.
Tymczasem Zieliński, zamiast wycofać się w cień po kontrowersyjnej wypowiedzi, zapowiedział trasę koncertową, która ruszy jeszcze w maju. Już pierwsze koncerty zostały niemal całkowicie wyprzedane – co pokazuje, że bez względu na kontrowersje, jego popularność nie tylko nie spadła, ale wręcz wzrosła. Wielu fanów traktuje go teraz jako „głos prawdy” w świecie zdominowanym przez komercję i medialne układy.
Wielką niewiadomą pozostaje to, jak sytuacja wpłynie na przyszłoroczne Fryderyki. Czy organizatorzy zdecydują się na jakieś zmiany? Czy środowisko artystyczne pójdzie za ciosem i zacznie mówić głośniej o problemach branży? A może wszystko ucichnie, jak wiele podobnych skandali?
Jedno jest pewne – Michał Zieliński, swoim wystąpieniem, nie tylko skradł show, ale również zainicjował dyskusję, która może przynieść realne zmiany. I niezależnie od tego, czy się z nim zgadzamy, czy nie – trudno pozostać wobec niego obojętnym.