Tak podsumowali Nawrockiego w Wielkiej Brytanii. Padły słowa o “alfonsie”

By | June 3, 2025

Tak podsumowali Nawrockiego w Wielkiej Brytanii. Padły słowa o „alfonsie”

Nie milkną echa wizyty Karola Nawrockiego, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, na konferencji historycznej w Oksfordzie. Choć wydarzenie miało charakter naukowy i odbywało się pod patronatem renomowanych uczelni, w brytyjskich mediach oraz w środowiskach akademickich nie zabrakło ostrych komentarzy dotyczących zarówno osoby Nawrockiego, jak i tonu jego wystąpienia. Jeden z nich – użycie określenia „alfons pamięci” przez anonimowego profesora z Cambridge – odbił się szerokim echem także w polskich mediach.

Konferencja zatytułowana „Memory and Identity in Post-Totalitarian Europe” (Pamięć i tożsamość w Europie posttotalitarnej) miała być platformą wymiany poglądów historyków, socjologów i politologów na temat kształtowania pamięci zbiorowej w krajach byłego bloku wschodniego. Wśród zaproszonych gości znaleźli się przedstawiciele Ukrainy, Czech, Niemiec i oczywiście Polski. Reprezentantem naszego kraju był właśnie Karol Nawrocki, który od kilku lat stoi na czele IPN, a jego działalność wzbudza coraz większe kontrowersje – zarówno w kraju, jak i poza jego granicami.

W swoim przemówieniu Nawrocki powtórzył znane z krajowych mediów tezy o konieczności „oczyszczenia polskiej narracji historycznej z postkomunistycznych naleciałości” oraz potrzebie „dekolonizacji pamięci poprzez odrzucenie narracji narzuconych przez liberalne elity Zachodu”. Jego słowa wywołały konsternację wśród uczestników – nie tylko ze względu na ton, ale też treść, która, jak zauważyli niektórzy obecni badacze, odbiegała od naukowego charakteru spotkania.

Jednak to, co naprawdę poruszyło opinię publiczną, wydarzyło się już po konferencji, w kuluarach. W rozmowie z dziennikarzem „The Guardian”, jeden z uczestników konferencji, profesor historii najnowszej z Uniwersytetu Cambridge, określił Nawrockiego mianem „pimp of memory” – co zostało przetłumaczone i zacytowane w polskich mediach jako „alfons pamięci”. Choć wypowiedź padła anonimowo, została zacytowana w oficjalnym artykule, a redakcja nie zaprzeczyła jej autentyczności.

Co oznacza tak mocne i obraźliwe określenie? W brytyjskim slangu akademickim, „pimp” w kontekście naukowym może oznaczać osobę, która instrumentalizuje określone zjawisko – w tym przypadku historię – w celu osiągnięcia partykularnych, często politycznych korzyści. To bardzo ostre oskarżenie, sugerujące, że Nawrocki nie tyle bada historię, co wykorzystuje ją jako narzędzie propagandy.

W Polsce reakcje były natychmiastowe. Przedstawiciele rządu, zwłaszcza ze środowisk Prawa i Sprawiedliwości, stanęli murem za szefem IPN. Minister kultury wydał oświadczenie, w którym nazwał wypowiedź brytyjskiego profesora „niedopuszczalną zniewagą” oraz „przejawem postkolonialnej pogardy wobec Europy Środkowo-Wschodniej”. Sam Nawrocki w wywiadzie dla TVP Info powiedział, że „nie czuje się dotknięty osobistym atakiem, ale boleje nad brakiem szacunku dla polskiej historii i jej ofiar”.

Opozycja wykorzystała sytuację do ataku na IPN, zarzucając tej instytucji od dawna upolitycznienie i zamianę naukowej działalności w propagandę. – „To nie pierwszy raz, gdy przedstawiciel tej instytucji kompromituje Polskę za granicą. Może pora zadać sobie pytanie, czy potrzebujemy IPN w takiej formie?” – pytał na antenie jednej ze stacji radiowych poseł Koalicji Obywatelskiej.

Z kolei w środowiskach akademickich w Polsce głosy były bardziej wyważone. Część badaczy przyznała, że wypowiedź brytyjskiego profesora była zbyt ostra, nawet jeśli miała swoje podstawy merytoryczne. – „Nie godzę się na obraźliwy język, ale trudno nie zauważyć, że działalność IPN pod obecnym kierownictwem przybrała wymiar mocno ideologiczny. A to nie sprzyja dialogowi międzynarodowemu” – mówiła w jednym z wywiadów profesor historii Uniwersytetu Warszawskiego.

Sam incydent zwraca uwagę na szerszy problem: jak Polska jest postrzegana na Zachodzie w kontekście swojej polityki historycznej. Od kilku lat da się zauważyć rosnące napięcie między polskim podejściem do historii – szczególnie II wojny światowej i okresu PRL – a zachodnią narracją, która częściej uwzględnia wieloznaczność, relatywizm i pluralizm interpretacji. Polskie próby narzucenia jednoznacznej narracji – o heroizmie, ofierze i walce – są często odbierane jako zamknięcie przestrzeni debaty.

Dla Karola Nawrockiego ta sytuacja może mieć dwojakie skutki. Z jednej strony, umocni jego pozycję wśród zwolenników twardej linii polityki historycznej, z drugiej – utrudni mu działanie na arenie międzynarodowej. Naukowcy z Zachodu mogą unikać współpracy z IPN, uznając, że instytut przestał być partnerem badawczym, a stał się politycznym narzędziem.

Czy wizerunkowa katastrofa zostanie naprawiona? Trudno powiedzieć. Póki co, brytyjskie media nie wycofały się z publikacji, a środowiska akademickie podkreślają, że problem nie leży tylko w stylu wypowiedzi Nawrockiego, ale w całym systemie instytucjonalnym, który on reprezentuje. „Nie chodzi o jednego człowieka, lecz o to, jak historia jest w Polsce używana jako broń ideologiczna” – powiedział w wywiadzie dla BBC inny profesor, tym razem z Uniwersytetu w Edynburgu.

Nawrocki może próbować kontynuować swoją linię działania, ale każde kolejne wystąpienie za granicą będzie od teraz obserwowane przez pryzmat tej jednej, kontrowersyjnej konferencji w Oksfordzie. I choć zapewne zyska jeszcze niejedno zaproszenie do polskich mediów publicznych, droga do międzynarodowego uznania jako badacza historii może zostać poważnie utrudniona.