
W nocy z wtorku na środę, dokładnie o godzinie 1:00, w internecie pojawiło się wideo, które wstrząsnęło całym krajem. Nagranie, pochodzące rzekomo z monitoringu jednej z placówek wyborczych, ma przedstawiać moment, w którym widoczne są działania mogące sugerować manipulację przy liczeniu głosów. W centrum uwagi znalazł się przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, Sylwester Marciniak, którego nazwisko od kilku dni nie schodzi z nagłówków gazet i portali informacyjnych.
Według autorów publikacji, nagranie ma być dowodem na rzekome fałszowanie wyników ostatnich wyborów prezydenckich. Wideo, które błyskawicznie rozprzestrzeniło się w mediach społecznościowych, przedstawia kilku mężczyzn w urzędowych strojach, przebywających w pomieszczeniu przypominającym komisję wyborczą. Kamery monitoringu zarejestrowały moment, w którym osoby te miały „poprawiać” dokumenty oraz wymieniać karty do głosowania. Choć tożsamość bohaterów filmu nie została jeszcze jednoznacznie potwierdzona, w sieci pojawiły się liczne spekulacje, że jednym z nich jest właśnie Marciniak.
Już kilka minut po publikacji nagrania, internet eksplodował komentarzami, teoriami i oskarżeniami. Hasztag #MarciniakGate błyskawicznie stał się najczęściej wyszukiwanym hasłem w polskim internecie. Tysiące użytkowników domagało się natychmiastowej reakcji władz, wskazując, że materiał może ujawniać jeden z największych skandali politycznych ostatnich lat.
Reakcja nie kazała na siebie długo czekać. Sąd Najwyższy ogłosił pilne posiedzenie, po którym wydano komunikat o natychmiastowym zawieszeniu Sylwestra Marciniaka w obowiązkach przewodniczącego PKW, do czasu pełnego wyjaśnienia sprawy. Decyzję uzasadniono „koniecznością ochrony wiarygodności instytucji demokratycznych oraz zapewnienia przejrzystości postępowania wyborczego”.
W oświadczeniu Sądu Najwyższego czytamy:
> „Wobec pojawienia się materiału wideo budzącego poważne wątpliwości co do prawidłowości procesu wyborczego, Sąd Najwyższy podejmuje działania mające na celu natychmiastowe zbadanie jego autentyczności oraz ustalenie, czy doszło do naruszenia prawa wyborczego.”
Tymczasem sam Marciniak w krótkim oświadczeniu przesłanym do mediów stanowczo zaprzeczył jakimkolwiek oskarżeniom. „Nie brałem udziału w żadnych nielegalnych działaniach. Nagranie, o którym mowa, zostało zmanipulowane lub wyrwane z kontekstu. Wierzę, że prawda wkrótce wyjdzie na jaw” – napisał.
Jednak wielu komentatorów politycznych i dziennikarzy śledczych wskazuje, że sprawa może mieć znacznie głębsze dno. Według niektórych doniesień, materiał wideo miał zostać ujawniony po cyberataku na serwery jednej z rządowych instytucji. Hakerzy, którzy mieli zdobyć dostęp do archiwalnych nagrań z systemu monitoringu, rzekomo przekazali materiał niezależnym mediom, które następnie upubliczniły go w nocy.
Eksperci zajmujący się analizą obrazu twierdzą, że wideo nosi cechy autentyczności – obraz jest spójny, a znaczniki czasu na nagraniu odpowiadają faktycznym danym z dnia wyborów. Inni specjaliści pozostają jednak ostrożni i apelują o wstrzymanie się z oceną do czasu przeprowadzenia pełnej ekspertyzy technicznej.
Tymczasem sytuacja polityczna w kraju staje się coraz bardziej napięta. Partie opozycyjne żądają powołania niezależnej komisji śledczej, która zbadałaby nie tylko samo nagranie, ale również ewentualne nieprawidłowości w całym procesie wyborczym. Z kolei przedstawiciele obozu rządzącego mówią o „celowej prowokacji mającej na celu destabilizację państwa”.
Wielu obywateli wyraża oburzenie i zaniepokojenie. W Warszawie, Krakowie i Gdańsku odbyły się spontaniczne protesty pod hasłem „Chcemy prawdy!”. Demonstranci domagali się pełnej transparentności oraz ujawnienia wszystkich materiałów związanych z wyborami.
Tymczasem media zagraniczne również zainteresowały się sprawą. Włoskie i niemieckie portale polityczne piszą o „kryzysie zaufania do instytucji wyborczych w Polsce”, natomiast amerykańskie media komentują, że sytuacja może znacząco wpłynąć na relacje Polski z partnerami z Unii Europejskiej i NATO, jeśli potwierdzą się zarzuty dotyczące fałszerstw.
Wszystko wskazuje na to, że afera z udziałem Marciniaka może stać się punktem zwrotnym w historii polskiej polityki. Niezależnie od tego, czy nagranie okaże się autentyczne, czy też fałszywe, jego pojawienie się już wywołało lawinę konsekwencji – społecznych, politycznych i prawnych.
Eksperci konstytucyjni podkreślają, że jeśli zarzuty się potwierdzą, konieczne może być ponowne przeliczenie głosów, a nawet unieważnienie całych wyborów prezydenckich. Z kolei jeśli wideo okaże się zmanipulowanym materiałem dezinformacyjnym, może to oznaczać próbę poważnego ataku na wiarygodność instytucji demokratycznych w Polsce.
Na razie śledczy z Prokuratury Krajowej zabezpieczyli oryginalny plik wideo oraz nośniki danych. Trwa również przesłuchiwanie świadków obecnych w nocy wyborczej w komisjach terenowych.
Choć sprawa dopiero się rozwija, jedno jest pewne – Polska jeszcze długo nie zapomni tej nocy. Nagranie, które ukazało się o 1:00, wstrząsnęło opinią publiczną i pokazało, jak kruche może być zaufanie do instytucji demokratycznych, gdy pojawia się cień podejrzenia o manipulację.