Szef sztabu Nawrockiego nazywa jego udział w ustawce epizodem. Były komendant nie pozostawia na nim suchej nitki

By | May 23, 2025

Szef sztabu Nawrockiego nazywa jego udział w ustawce epizodem. Były komendant nie pozostawia na nim suchej nitki

Sprawa Karola Nawrockiego, który miał w młodości wziąć udział w tzw. „ustawce” – bójce pomiędzy pseudokibicami – ponownie trafiła na czołówki mediów, po tym jak jego szef sztabu wyborczego określił ten incydent mianem „epizodu bez znaczenia”. Słowa te wywołały falę krytyki nie tylko ze strony przeciwników politycznych, ale również byłych funkcjonariuszy policji, którzy przez lata walczyli z przemocą stadionową. Wśród najostrzejszych krytyków znalazł się były komendant główny Policji, który w swoim komentarzu nie pozostawił na Nawrockim suchej nitki.

Wypowiedź szefa sztabu pojawiła się w czasie, gdy kampania Karola Nawrockiego nabiera tempa, a jego wizerunek jako człowieka prawa i porządku zaczyna tracić wiarygodność. Do mediów wyciekły fragmenty akt sądowych sprzed lat, z których wynika, że Nawrocki był uczestnikiem starcia kibiców, do którego doszło na jednym z podmiejskich dworców kolejowych. W bójce ucierpiało kilku młodych ludzi, a sprawa trafiła wówczas do sądu dla nieletnich. Choć nie zapadł wyrok skazujący, a akta zostały z czasem utajnione i zanonimizowane, to sam fakt udziału w takiej sytuacji budzi ogromne kontrowersje.

Szef sztabu, pytany o tę sprawę przez dziennikarzy, odpowiedział lakonicznie: „To był młodzieńczy wybryk, epizod, który nie ma żadnego wpływu na dorosłe życie doktora Nawrockiego. Skupmy się na programie i przyszłości, nie na przeszłości, którą każdy z nas ma”. Odpowiedź ta, zamiast wygasić temat, dolała oliwy do ognia. W mediach społecznościowych zawrzało, a hashtag #UstawkaNawrockiego zaczął trendować.

Wkrótce po tych wydarzeniach głos zabrał były komendant główny Policji, insp. w st. spocz. Roman K., który udzielił obszernego wywiadu jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych. – „Jeżeli ktoś, kto ubiega się o funkcję zaufania publicznego, z dumą nosił szalik jednej z najbardziej agresywnych grup kibicowskich, brał udział w bójkach, a dziś mówi, że to tylko epizod, to znaczy, że albo nie rozumie, czym jest odpowiedzialność, albo celowo lekceważy opinię publiczną” – mówił były komendant. – „Dla mnie to nie jest epizod, tylko symptom pewnego rodzaju mentalności. Mentalności, która nie przystoi ludziom chcącym stać się liderami społecznymi.”

Krytyka nie ograniczyła się tylko do byłych funkcjonariuszy. Szerokim echem odbiły się komentarze ekspertów zajmujących się bezpieczeństwem publicznym oraz socjologów sportu. Wskazują oni, że choć udział w ustawkach był zjawiskiem powszechnym wśród młodzieży lat 90. i wczesnych lat 2000, to jednak nie można go trywializować. – „Ustawki to nie była zabawa, tylko brutalna forma odreagowania agresji. Wielu uczestników takich zajść ma do dziś wyroki, a niektórzy z nich zostali później zwerbowani przez zorganizowane grupy przestępcze” – mówi dr hab. Adam S., socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Warto zwrócić uwagę na to, jak całą sprawę komentują sami wyborcy. Część z nich bagatelizuje udział Nawrockiego w bójce sprzed lat, wskazując, że młodzieńcze wybryki nie powinny przekreślać dorosłego człowieka. Inni jednak nie kryją oburzenia i zadają pytania o autentyczność wizerunku polityka, który dziś kreuje się na obrońcę tradycyjnych wartości i porządku. – „Jeśli ktoś bije się w młodości na torach, a potem udaje moralny autorytet, to coś tu nie gra” – pisze jeden z internautów. – „Nie chodzi o to, żeby kogoś potępiać za młodzieńcze błędy, ale żeby się do nich uczciwie przyznać, a nie mówić, że to ‘epizod’”.

Wśród polityków opozycji nie zabrakło głosów domagających się pełnej przejrzystości. Lider jednej z partii centrowych zaapelował do Nawrockiego o złożenie oświadczenia lustracyjnego dotyczącego swojej przeszłości: – „Jeśli nie ma nic do ukrycia, niech pokaże dokumenty. Niech nie zasłania się sztabem i PR-owcami. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, kim naprawdę jest człowiek, który chce reprezentować obywateli.”

Na tym tle reakcja samego Karola Nawrockiego była raczej zachowawcza. W krótkim nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych podkreślił, że „każdy popełnia błędy w młodości, ale liczy się to, kim jesteśmy dziś i co robimy dla wspólnoty”. Unikał jednak bezpośredniego odniesienia się do zarzutów, nie podał szczegółów incydentu ani nie odniósł się do roli, jaką rzeczywiście odegrał w całym zajściu.

Niektórzy obserwatorzy życia politycznego twierdzą, że sprawa Nawrockiego może okazać się punktem zwrotnym w jego kampanii. Do tej pory uchodził za kandydata o twardym kręgosłupie ideologicznym, z wyraźnym przesłaniem konserwatywnym i propaństwowym. Teraz jego wizerunek zaczyna pękać, a przeciwnicy polityczni wykorzystują każdą okazję, by podważyć jego wiarygodność.

Jednocześnie pojawiają się pytania o to, dlaczego sztab zdecydował się na strategię minimalizowania problemu, zamiast przeciąć go w zarodku poprzez transparentność. – „W polityce często bardziej szkodzi nie fakt, że coś się wydarzyło, tylko sposób, w jaki się na to reaguje” – mówi politolog prof. Małgorzata P., komentując sprawę w jednym z programów publicystycznych.

Trudno dziś jednoznacznie stwierdzić, jak zakończy się ta sprawa i czy rzeczywiście zaważy na karierze Karola Nawrockiego. Pewne jest natomiast, że po raz kolejny okazało się, jak duże znaczenie mają w polityce nawet dawno zapomniane incydenty z przeszłości. I jak łatwo może się okazać, że jeden „epizod” staje się punktem zwrotnym w życiu publicznym.

Leave a Reply