
W miarę jak kampania prezydencka w Polsce nabiera tempa, uwaga mediów, analityków i obywateli skupia się coraz bardziej na poszczególnych regionach kraju. Jednym z nich jest Podkarpacie – konserwatywny bastion, który od lat stanowi istotny punkt odniesienia dla ugrupowań prawicowych. Choć wielu obserwatorów zakłada, że to teren niemal „monolityczny” politycznie, rzeczywistość okazuje się znacznie bardziej złożona. Podczas ostatnich dni na Podkarpaciu dało się zauważyć interesującą tendencję: zdecydowanie więcej plakatów wyborczych Grzegorza Brauna niż kandydatów uznawanych za bardziej mainstreamowych, jak Marek Nawrocki.
Dominacja plakatów – tylko powierzchowny objaw czy głębszy symptom?
Na ulicach Rzeszowa, Krosna, Jarosławia czy Przemyśla da się zauważyć wyraźną obecność materiałów wyborczych Grzegorza Brauna. Plakaty umieszczone są na przystankach, płotach, słupach ogłoszeniowych, a także – co charakterystyczne – w oknach prywatnych domów i na balkonach. Nawet w mniejszych miejscowościach i wsiach, takich jak Kańczuga, Leżajsk czy Ustrzyki Dolne, wizerunek posła Konfederacji rzuca się w oczy częściej niż Marek Nawrocki – kandydat o bardziej umiarkowanym wizerunku, startujący z poparciem rządzącej większości.
Co może oznaczać ta przewaga w widoczności kampanijnej? Czy plakaty i banery rzeczywiście oddają preferencje wyborców, czy są tylko rezultatem lepiej zorganizowanej logistyki sztabu? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, ale już sama ich liczba świadczy o determinacji i mobilizacji środowisk popierających Brauna. W regionie, gdzie polityka przenika codzienność, każdy przejaw aktywności wyborczej ma swoją wagę symboliczną.
Podkarpacie jako barometr konserwatywnego elektoratu
Podkarpacie od dekad jest uważane za najbardziej konserwatywny region Polski. Katolicki światopogląd, tradycjonalizm, silna tożsamość lokalna i sceptycyzm wobec instytucji unijnych czy globalizacji – to wszystko tworzy specyficzną mieszankę, w której postacie takie jak Grzegorz Braun mogą zyskiwać naturalne oparcie. Choć jego poglądy są często kontrowersyjne i budzą emocje, dla części mieszkańców Podkarpacia to właśnie Braun wyraża „niewypowiedziane” obawy i aspiracje.
Marek Nawrocki, z kolei, choć prezentowany jako kandydat kompetentny, umiarkowany i doświadczony, może mieć problem z przebiciem się w regionie, gdzie wyborcy oczekują nie tylko programu, ale i silnego przekazu ideowego. W tym kontekście Braun jawi się jako figura bardziej „autentyczna”, a jego agresywny styl retoryczny trafia do części elektoratu zmęczonego „grzeczną” polityką.
Rozmowy z mieszkańcami – czego chcą wyborcy?
Podczas rozmów z mieszkańcami Rzeszowa i okolic da się zauważyć wyraźny dualizm nastrojów. Z jednej strony istnieje silne poparcie dla prawicowych wartości i przekonań, z drugiej – narasta rozczarowanie wobec klasy politycznej jako całości. Dla części mieszkańców Braun to „ostatni polityk, który mówi prawdę, nawet jeśli jest niewygodna”. Inni widzą w nim zbyt radykalną postać, a jego obecność na plakatach uznają za efekt działań niewielkiej, ale bardzo aktywnej grupy sympatyków.
„Widziałem więcej plakatów Brauna niż wszystkich innych razem wziętych” – mówi pan Andrzej, właściciel sklepu w Jarosławiu. – „Ale to nie znaczy, że wszyscy będą na niego głosować. On ma swoją grupę wiernych, ale czy to wystarczy do zwycięstwa? Wątpię”.
Podobne opinie słychać również w mniejszych miejscowościach. „Ja głosuję na Brauna, bo przynajmniej nie boi się mówić, co myśli” – mówi pani Teresa z okolic Krosna. – „A reszta to tylko puste obietnice”.
Młodzi wyborcy: apatia czy radykalizacja?
Ciekawą grupą są młodzi wyborcy. Na Podkarpaciu – wbrew stereotypom – młodzież niekoniecznie jest bardziej liberalna niż starsze pokolenia. Część z nich kieruje się ku Konfederacji i takim postaciom jak Braun nie z przekonania, ale z rozczarowania. Dla nich jest to forma buntu wobec status quo, symboliczny sprzeciw wobec „układu”, który w ich mniemaniu nie daje im szans na rozwój.
„Nie wierzę żadnemu z tych polityków” – mówi Dawid, student z Rzeszowa. – „Ale Braun przynajmniej nie udaje. Wkurza wszystkich – i dobrze. Może to jedyny sposób, żeby coś się zmieniło”.
Kontrast z kampanią Nawrockiego – gdzie są jego wyborcy?
Sztab Marka Nawrockiego wydaje się działać mniej widocznie na Podkarpaciu. Choć oficjalne spotkania, konferencje i materiały prasowe są obecne, brakuje tej samej intensywności ulicznej kampanii. Plakaty są nieliczne, nie rzucają się w oczy, a część z nich wygląda na dawno już uszkodzone. Może to sugerować, że Nawrocki nie inwestuje w region jako kluczowy teren walki wyborczej, licząc bardziej na głosy z innych, bardziej centrowych województw.
Inna hipoteza zakłada, że wyborcy Nawrockiego nie eksponują swoich sympatii w tak otwarty sposób, z obawy przed reakcjami sąsiadów czy otoczenia. W konserwatywnym Podkarpaciu sympatia do kandydata bardziej centrowego może być odbierana jako przejaw „nielojalności” wobec lokalnej tożsamości.
Czy plakaty przełożą się na głosy?
Choć obecność plakatów jest zauważalna, trudno jednoznacznie uznać ją za zapowiedź wyniku wyborów. Braun ma swoją silną, zdyscyplinowaną bazę, ale pytanie brzmi: czy potrafi wyjść poza tę bańkę? Nawrocki natomiast może liczyć na głosy mniej głośne, ale bardziej liczne. Rzeczywistość polityczna Podkarpacia pokazuje, że wynik może zaskoczyć niejednego analityka.
Jedno jest pewne – kampania wyborcza w regionie nabiera tempa, a sama liczba plakatów nie oddaje wszystkich niuansów lokalnej sceny politycznej. Mieszkańcy Podkarpacia, choć przywiązani do tradycji, nie są jednolitym blokiem wyborczym. Różnice pokoleniowe, społeczne, ekonomiczne – wszystko to wpływa na końcowy wybór.