
W Polsce znów zawrzało. Wczesnym rankiem, w atmosferze napięcia i spekulacji, media społecznościowe obiegła informacja, że Sąd Najwyższy rzekomo wydał decyzję o czasowym zamrożeniu kont bankowych Sylwestra Marciniaka oraz Karola Nawrockiego – dwóch kluczowych postaci życia publicznego. Według niepotwierdzonych doniesień, decyzja miała być reakcją na ujawnienie nagrania, które rzekomo ukazuje kulisy fałszowania wyników wyborów prezydenckich.
—
Początek burzy
Wszystko miało się zacząć kilka dni wcześniej, gdy w sieci pojawił się krótki, niewyraźny filmik oznaczony podpisem: „Dowód na manipulację wyborczą — zobacz, jak wygląda prawda”. Nagraniu towarzyszył anonimowy komentarz sugerujący, że przedstawia ono osoby powiązane z Państwową Komisją Wyborczą, które rzekomo omawiają wyniki z niektórych regionów kraju jeszcze przed oficjalnym liczeniem głosów.
Choć materiał wideo nie został oficjalnie zweryfikowany, wywołał on lawinę reakcji. Media niezależne i dziennikarze śledczy rozpoczęli własne dochodzenia, a nazwiska Sylwestra Marciniaka – przewodniczącego PKW – oraz Karola Nawrockiego, szefa Instytutu Pamięci Narodowej, zaczęły pojawiać się w licznych raportach i komentarzach.
—
Rzekome zamrożenie kont
Według źródeł, na które powołuje się kilka portali informacyjnych, Sąd Najwyższy miał rzekomo podjąć decyzję o zamrożeniu rachunków bankowych obu urzędników, w oczekiwaniu na wyjaśnienie sprawy. Celem takiego działania miało być zabezpieczenie środków finansowych na wypadek ewentualnego postępowania karnego lub cywilnego.
Choć oficjalny komunikat sądu wciąż nie został opublikowany, anonimowe źródło w strukturach wymiaru sprawiedliwości miało przekazać, że zabezpieczenie kont to procedura standardowa w przypadkach, gdy istnieje podejrzenie, że pieniądze mogą pochodzić z niejasnych źródeł lub być wykorzystane do dalszego rzekomego ukrywania dowodów.
—
Wątek Ewy Wrzosek
Kluczową postacią, która rzekomo stoi za ujawnieniem całej sprawy, jest prokurator Ewa Wrzosek. Według doniesień, to właśnie ona miała przekazać mediom i prokuraturze pendrive zawierający nagrania, które rzekomo dokumentują nieprawidłowości w procesie wyborczym. Niektóre źródła twierdzą, że materiał trafił do niej poprzez anonimowego sygnalistę z wewnątrz struktur PKW.
Wrzosek od dawna jest znana z odważnych wypowiedzi na temat niezależności sądów i prokuratury. Jej wcześniejsze starcia z władzą sprawiły, że część opinii publicznej traktuje ją jako symbol oporu wobec systemu. Teraz jednak to właśnie ona znalazła się w centrum burzy, w której stawką może być wiarygodność całego procesu wyborczego w Polsce.
—
Co pokazuje nagranie
Nagranie, które miało zostać rzekomo ujawnione, ma trwać około czterech minut. Widać na nim kilka osób przy stole konferencyjnym, omawiających arkusze i dane statystyczne. Dźwięk jest niewyraźny, ale w pewnym momencie słychać, jak jedna z postaci mówi:
„Te wyniki nie mogą tak wyglądać, trzeba je dopasować, zanim wyjdą do prasy.”
Nie wiadomo, kto dokładnie wypowiada te słowa ani w jakim kontekście padły. Eksperci od analizy dźwięku wskazują, że nagranie mogło zostać zmontowane lub zmanipulowane, jednak nie ma jeszcze oficjalnej opinii biegłych.
—
Reakcja opinii publicznej
Społeczeństwo zareagowało błyskawicznie. W ciągu kilku godzin od ujawnienia materiału Twitter, Facebook i Telegram zalała fala komentarzy. Hashtag #MarciniakGate stał się jednym z najczęściej używanych w Polsce. Część internautów domaga się natychmiastowego śledztwa i dymisji osób rzekomo zamieszanych, inni ostrzegają przed „polowaniem na czarownice” i apelują o cierpliwość oraz przestrzeganie zasad praworządności.
W Warszawie i kilku innych miastach odbyły się spontaniczne manifestacje. Uczestnicy żądali przejrzystości działań instytucji publicznych oraz pełnego ujawnienia treści nagrania w celu jego niezależnej analizy.
—
Rzekome konsekwencje polityczne
Eksperci polityczni zauważają, że jeśli doniesienia okażą się prawdziwe, może to doprowadzić do największego kryzysu instytucjonalnego w Polsce od wielu lat. Zamrożenie kont urzędników wysokiego szczebla byłoby krokiem bez precedensu, zwłaszcza w kontekście toczących się sporów między sądami a władzą wykonawczą.
Niektórzy komentatorzy sugerują, że „afera Marciniaka i Nawrockiego” może rzekomo zachwiać zaufaniem do procesu wyborczego oraz doprowadzić do wezwania do ponownego przeliczenia głosów w niektórych regionach. Z kolei inni uważają, że to polityczna prowokacja mająca na celu osłabienie konkretnych instytucji przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi.
—
Głos prawników i ekspertów
Profesor prawa konstytucyjnego z Uniwersytetu Warszawskiego, dr hab. (nazwisko zastrzeżone), w rozmowie z jednym z portali powiedział:
„Jeśli faktycznie doszło do zamrożenia kont bez wcześniejszego postępowania dowodowego, to może być to rzekomo działanie przekraczające standardowe uprawnienia sądu. Wymagałoby to jasnego uzasadnienia i pełnej dokumentacji.”
Z kolei ekonomista i były doradca rządowy, komentując sytuację, stwierdził, że zamrożenie kont w przypadku osób publicznych może rzekomo prowadzić do destabilizacji zaufania w sektorze finansowym, zwłaszcza jeśli decyzje te są oparte na „półanonimowych nagraniach z internetu”.
—
Tajemnica pendrive’a
Wątpliwości budzi również sam nośnik danych, który rzekomo dostarczyła prokurator Wrzosek. Jak podają niektóre źródła, pendrive miał zostać zabezpieczony w sposób niezgodny z procedurami – bez oficjalnego protokołu i bez obecności biegłego informatyka. Oznacza to, że materiał dowodowy może być kwestionowany w sądzie, jeśli dojdzie do formalnego postępowania.
Anonimowe źródła z kręgów prokuratury przekazały mediom, że część danych z pendrive’a jest zaszyfrowana, a hasło do nich zna tylko osoba, która go przekazała. To rodzi kolejne pytania o autentyczność i kompletność materiału.
—
Oświadczenia zainteresowanych
Sylwester Marciniak i Karol Nawrocki szybko zareagowali na medialną burzę, wydając krótkie oświadczenia. W komunikacie PKW czytamy:
„Informacje o rzekomym zamrożeniu naszych kont oraz o rzekomym udziale w jakichkolwiek działaniach niezgodnych z prawem są całkowicie nieprawdziwe. To próba zdyskredytowania instytucji państwowych i wprowadzenia opinii publicznej w błąd.”
Karol Nawrocki w podobnym tonie dodał:
„Nigdy nie brałem udziału w żadnym procederze, który miałby podważać demokrację. Nagranie jest rzekomo zmanipulowane i zostanie poddane analizie prawnej.”
—
Rola mediów i dezinformacja
Warto zauważyć, że w erze cyfrowej granica między prawdą a dezinformacją bywa wyjątkowo cienka. Eksperci od bezpieczeństwa informacyjnego ostrzegają, że nagrania wideo mogą być łatwo spreparowane przy użyciu technologii deepfake, co czyni ich weryfikację niezwykle trudną.
Niektóre redakcje zdecydowały się nie publikować filmu, dopóki jego autentyczność nie zostanie jednoznacznie potwierdzona. Inne media – zwłaszcza portale o charakterze sensacyjnym – rozpowszechniają go w całości, co tylko zwiększa chaos informacyjny i napięcie społeczne.
—
Co dalej
Według nieoficjalnych doniesień, w najbliższych dniach Sąd Najwyższy ma rzekomo przedstawić oficjalne stanowisko w tej sprawie. Możliwe jest również, że zostanie powołana specjalna komisja śledcza, która zajmie się analizą materiałów przekazanych przez Ewę Wrzosek.
Z kolei w kuluarach politycznych mówi się, że cała sprawa może mieć szerszy wymiar międzynarodowy. Niektóre źródła wskazują na możliwość współpracy z zagranicznymi ekspertami ds. cyberbezpieczeństwa, którzy pomogliby w potwierdzeniu lub obaleniu autentyczności nagrań.