
Warszawa, 23 lipca 2025 r. – W bezprecedensowym ruchu, Sąd Najwyższy Rzeczypospolitej Polskiej ogłosił zawieszenie zaplanowanego na 6 sierpnia 2025 roku zaprzysiężenia nowo wybranego prezydenta, po tym jak premier Donald Tusk przedstawił nagranie wideo, które – jak twierdzi – rzekomo zawiera dowody na sfałszowanie wyników ostatnich wyborów prezydenckich.
Decyzja ta wywołała ogromne poruszenie na polskiej scenie politycznej, prowadząc do ostrych komentarzy ze strony opozycji, konstytucjonalistów oraz opinii publicznej. Jest to pierwszy przypadek od czasu transformacji ustrojowej w Polsce, w którym sąd najwyższy ingeruje w kalendarz zaprzysiężenia prezydenta w związku z rzekomym fałszerstwem wyborczym.
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez kancelarię premiera, nagranie zostało przekazane przez anonimowego pracownika Państwowej Komisji Wyborczej, który miał rzekomo brać udział w wewnętrznych naradach, podczas których ustalano sposób manipulowania wynikami głosowania na korzyść kandydata prawicowej opozycji.
Materiał, który nie został jeszcze opublikowany publicznie, zawiera rzekome fragmenty rozmów członków PKW oraz urzędników regionalnych. Słychać na nim instrukcje dotyczące „korygowania danych” oraz wskazówki, jak zaliczać głosy korespondencyjne w wybranych województwach.
Premier Donald Tusk przekazał nagranie Sądowi Najwyższemu wraz z oficjalnym wnioskiem o natychmiastowe wstrzymanie procesu zaprzysiężenia do czasu przeprowadzenia szczegółowego śledztwa.
W poniedziałek wieczorem, 22 lipca 2025 roku, w trybie nadzwyczajnym odbyło się posiedzenie Sądu Najwyższego, po którym ogłoszono decyzję o tymczasowym zawieszeniu procedury zaprzysiężenia prezydenta, które miało odbyć się 6 sierpnia.
W komunikacie prasowym wydanym przez rzecznika Sądu stwierdzono, że „z uwagi na powagę sytuacji, potencjalne naruszenie konstytucji oraz konieczność ochrony interesu publicznego, inauguracja zostaje zawieszona do czasu zakończenia weryfikacji materiału dowodowego”.
Sąd zaznaczył jednocześnie, że decyzja ma charakter tymczasowy i nie przesądza jeszcze o wiarygodności samego nagrania ani o ewentualnym popełnieniu przestępstwa.
Reakcje polityków były natychmiastowe i bardzo emocjonalne. Kandydat opozycji, który według oficjalnych wyników PKW zdobył 51,4% głosów w drugiej turze, nazwał działania Donalda Tuska „zamachem na demokrację” oraz „bezwzględnym nadużyciem władzy”.
„Donald Tusk dobrze wie, że przegrał. Teraz próbuje storpedować wolę narodu poprzez sądy i rzekome nagrania. Nie pozwolimy na to!” – powiedział kandydat w wystąpieniu telewizyjnym.
Z kolei premier Tusk bronił swojej decyzji, twierdząc, że „nie może milczeć”, kiedy pojawiają się sygnały o możliwym sfałszowaniu wyborów. „Moim obowiązkiem jako szefa rządu jest chronić porządek konstytucyjny i uczciwość procesu wyborczego” – stwierdził.
Państwowa Komisja Wyborcza w odpowiedzi na zarzuty wydała oświadczenie, w którym kategorycznie zaprzeczyła jakimkolwiek nieprawidłowościom. Podkreślono, że wybory przebiegły zgodnie z prawem, a wszystkie procedury były przejrzyste i zgodne z Kodeksem wyborczym.
Przewodniczący PKW, Sylwester Marciniak, który według doniesień rzekomo występuje na nagraniu, nazwał oskarżenia „całkowicie bezpodstawnymi” i stwierdził, że materiał może być zmanipulowany z wykorzystaniem nowoczesnych technologii deepfake.
Zdaniem wielu konstytucjonalistów, sytuacja grozi pogłębieniem kryzysu instytucjonalnego. Prof. Jan Walczak z Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę, że „jeśli Sąd Najwyższy nie rozstrzygnie sprawy szybko i transparentnie, możemy mieć do czynienia z paraliżem konstytucyjnym”.
Z kolei dr Anna Dobrzyńska z Instytutu Nauk Politycznych ostrzegła, że użycie niezweryfikowanego materiału jako podstawy decyzji sądu może być niebezpiecznym precedensem: „To otwiera drogę do manipulowania procesami demokratycznymi przez każdą stronę, która przegra wybory”.
Sąd Najwyższy zapowiedział, że do 2 sierpnia 2025 roku zakończy analizę materiału i wyda decyzję, czy zaprzysiężenie może się odbyć, czy też zostanie przesunięte lub nawet anulowane w razie potwierdzenia poważnych nieprawidłowości.
Jeśli okaże się, że materiał został sfabrykowany, premier Donald Tusk może zostać oskarżony o celowe wprowadzenie opinii publicznej i sądu w błąd oraz o próbę destabilizacji państwa. Natomiast jeśli zarzuty się potwierdzą, konsekwencje mogą być jeszcze poważniejsze – z możliwym unieważnieniem wyborów i rozpoczęciem nowego procesu wyborczego.
Na ulicach Warszawy już od wtorkowego poranka trwają demonstracje – zarówno zwolenników zawieszenia zaprzysiężenia, jak i przeciwników decyzji Sądu. W mediach społecznościowych hashtagi #TuskNagranie, #FałszerstwoWyborcze oraz #StopInauguracji biją rekordy popularności.
Społeczne emocje są ogromne, a zaufanie do instytucji publicznych – znów wystawione na próbę.
Polska znalazła się na krawędzi największego kryzysu konstytucyjnego od czasu upadku komunizmu. Tymczasowe wstrzymanie zaprzysiężenia prezydenta – na podstawie rzekomego materiału dowodowego – stawia pod znakiem zapytania nie tylko wynik wyborów, ale również stabilność instytucji demokratycznych.
W najbliższych dniach oczy całej Polski – i Europy – będą zwrócone na Sąd Najwyższy, który musi zdecydować: czy mamy do czynienia z rzeczywistym skandalem wyborczym, czy jedynie z dramatem politycznym wyreżyserowanym w ostatniej chwili. Decyzja spodziewana jest najpóźniej na 2 sierpnia 2025 roku, a jeśli sąd nie znajdzie przeszkód – zaprzysiężenie odbędzie się zgodnie z planem, 6 sierpnia.