
Szok w barze Mentzena. Przyszedł na polityczny ‘grill’, nie spodziewał się takiego towarzystwa
Warszawa, późny piątkowy wieczór. W centrum miasta, w popularnym lokalu znanym pod nazwą „Browar Mentzena”, zbiera się tłum. Część gości przyszła na spotkanie towarzyskie, inni – zaintrygowani – chcą na własne oczy zobaczyć, jak wygląda słynny „grill u Mentzena”. Nie chodzi oczywiście o karkówkę czy kiełbaski, ale o wydarzenia organizowane przez lidera Konfederacji – Sławomira Mentzena – który w nieformalnej atmosferze prowadzi rozmowy o polityce, gospodarce i sprawach społecznych. Czasem z zaproszonymi gośćmi, częściej z przypadkowymi uczestnikami spotkania.
Jeden z uczestników, który przyszedł tylko „na jedno piwo i z ciekawości”, jak sam twierdzi, nie krył zaskoczenia, gdy zajął miejsce przy barze i zobaczył, kto siedzi obok niego. Zamiast spodziewanych sympatyków wolnościowych idei – jak sam ich nazywa – spotkał… przedstawicieli skrajnie różnych środowisk. Obok Mentzena przy stoliku zasiadali m.in. były działacz lewicy, popularny influencer polityczny o poglądach centrowych oraz znana postać z telewizji publicznej, która jeszcze niedawno atakowała Konfederację w swoich programach.
„Myślałem, że tu przychodzą tylko ‘swoi’. A tu taki miks, że głowa boli” – mówił później z niedowierzaniem.
Czym właściwie jest ‘grill u Mentzena’?
W ciągu ostatnich miesięcy wydarzenia organizowane pod szyldem „grilla” stały się jednym z nieformalnych znaków rozpoznawczych Sławomira Mentzena. Ich forma łączy spotkanie wyborcze, stand-up polityczny i wieczór w pubie. Mentzen nie przemawia ze sceny, nie ma przygotowanych prezentacji, nie czyta manifestów. Siada przy stole, bierze piwo i zaczyna rozmowę – czasem z przypadkowymi gośćmi, czasem z osobami, które sam zaprosił.
Właśnie ta bezpretensjonalność i nieoficjalny charakter przyciągają tłumy, zwłaszcza młodych ludzi. Możliwość spotkania polityka nie w studiu telewizyjnym, ale w barze, nie w garniturze, lecz w koszuli z podwiniętymi rękawami – to coś, co przyciąga i budzi zainteresowanie. Mentzen zbudował wokół siebie obraz lidera „bliskiego ludziom”, który nie boi się konfrontacji, ale też potrafi żartować i przyjąć krytykę z dystansem.
Zaskakujący goście: czy to prowokacja, czy nowa strategia?
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ostatnie spotkania zaczęły przyciągać osoby zupełnie spoza dotychczasowego elektoratu Konfederacji. Na jednym z nich pojawił się znany aktywista LGBT, który wszedł w długą, kulturalną debatę z Mentzenem na temat praw obywatelskich. Na innym – były działacz Unii Wolności, który po latach politycznej nieobecności postanowił „sprawdzić, czy coś się w Polsce zmienia”.
Ale największe poruszenie wywołało nagranie z ostatniego „grilla”, na którym przy jednym stoliku z Mentzenem siedzą dwie osoby dobrze znane z mediów publicznych i sprzyjających rządowi materiałów. „To jakiś teatr?” – pytali internauci. „Co tam robią ludzie, którzy przez ostatnie lata obrzucali Konfederację błotem w programach publicystycznych?”
Mentzen, zapytany o to przez dziennikarzy, odpowiedział krótko:
„To nie jest klub partyjny, tylko bar. Każdy może przyjść. I każdy może pogadać, jeśli potrafi robić to z szacunkiem”.
Reakcje – od zachwytu po wściekłość
W sieci zawrzało. Część internautów była zachwycona otwartością Mentzena, jego gotowością do rozmowy z każdym, nawet z ideowymi przeciwnikami. „To pokazuje klasę. Można się różnić i rozmawiać” – pisali. Inni widzieli w tym pułapkę lub próbę rozmycia przekazu. „Mentzen chce być wszystkim dla wszystkich. A to się źle kończy” – ostrzegali bardziej ortodoksyjni wyborcy Konfederacji.
Nie brakowało też głosów, że całość to element nowej strategii PR – pokazanie „ludzkiej twarzy” lidera kontrowersyjnego ugrupowania. Zwłaszcza w kontekście nadchodzących wyborów samorządowych i europejskich, gdzie Konfederacja chce rozszerzyć swój elektorat poza tradycyjnych młodych mężczyzn z dużych miast.
Polityka przy piwie – nowy format czy chwilowa moda?
Zjawisko „polityki przy piwie” nie jest nowe – od lat w USA czy Wielkiej Brytanii funkcjonują nieformalne spotkania z wyborcami w pubach, barach i na piknikach. Jednak w Polsce to wciąż coś nowego. Do tej pory polityka kojarzyła się raczej z telewizyjnym studiem, urzędowym językiem i dystansem. Mentzen łamie te konwencje i – jak widać – robi to skutecznie.
Ale czy to sposób na trwałe zmiany w debacie publicznej? Czy za kilka lat inne partie będą organizować swoje „grille”? A może to tylko jednorazowy przebłysk medialnej kreatywności, który przeminie wraz z modą?
Spotkanie, które mówi więcej niż tysiąc słów
Dla przypadkowego uczestnika, który wszedł do baru „z ciekawości”, wieczór ten był nie tyle szokiem, co lekcją. „Zrozumiałem, że polityka nie zawsze wygląda tak, jak w telewizji. Tu naprawdę się gada, nie kłóci. Czasem się nie zgadzają, ale nikt nie krzyczy. To było… dziwnie normalne” – przyznał.
To może właśnie największy paradoks tego zjawiska. W czasach krzyku, hejtu i ostrej polaryzacji – zwykła rozmowa przy piwie może być czymś najbardziej rewolucyjnym.