
Przyjdzie czas, że z nostalgią wspomnimy na czasy, w których wiedźmy paliło się na stosach.
Tak mówi stare proroctwo — proroctwo nie zapisane na pergaminie ani w kamieniu, ale wyrzeźbione w ludzkim lęku i gniewie. To zdanie, brzmiące niczym wyrok lub pieśń, odbija się echem w mrocznych zaułkach przyszłości, w której to, co niegdyś uważaliśmy za barbarzyństwo, stanie się przedmiotem tęsknoty.
Bo czyż nie tak zawsze dzieje się z przeszłością? Czas ją osładza, wygładza ostre krawędzie wspomnień i zamienia krwawe ofiary w nostalgiczne symbole. Kiedyś paliliśmy wiedźmy — kobiety, które odstawały, które rozumiały zbyt wiele, które mówiły zbyt śmiało. Płonęły stosy, a ludzie wiwatowali, przekonani o własnej sprawiedliwości. Była to kara, ale także rytuał, oczyszczenie, brutalne i bezlitosne.
Ale przyjdzie dzień, gdy zatęsknimy za tamtym ogniem. Nie za bólem, nie za niesprawiedliwością — ale za czymś, co w tamtym okrucieństwie ukrywało się głębiej: za jasnością podziału na dobro i zło, za pewnością, że świat da się osądzić, że winnych można wskazać i ukarać.
Dziś świat stał się zbyt skomplikowany. Zło nosi uśmiech, a dobro często ma twarz obojętności. Nie ma już czarownic, nie ma już stosów. Są tylko ludzie — szarzy, bezkształtni, bez imienia. Każdy może być wiedźmą, każdy może być katem. A może nikt już nie jest nikim, tylko cieniami dawnych ról.
Świat ognia
W czasach, o których mówimy, ogień był nie tylko narzędziem zagłady, ale także symbolem władzy. Ogień oczyszczał, ale także wyznaczał granice: tutaj kończy się to, co znane, a zaczyna to, co obce. Każde podpalenie stosu było komunikatem: “My wiemy. My jesteśmy strażnikami porządku.”
Czyż nie jest to pokusa, by w świecie bez reguł zatęsknić za momentami, gdy porządek wydawał się prosty, a zło — namacalne? Wtedy człowiek nie musiał się wahać. Wskazywał palcem, a potem mógł spać spokojnie, przekonany, że ocalił swoją społeczność przed siłami chaosu.
Dziś nie ma takiej pewności. Czujemy, że coś jest nie tak, ale nie potrafimy wskazać źródła. Podejrzewamy wszystkich — sąsiadów, przyjaciół, czasem samych siebie. Żyjemy w erze podejrzeń, ale bez odwagi do działania.
Czy zatem nostalgia za czasami stosów jest tęsknotą za okrucieństwem?
Nie. To tęsknota za światem, w którym można było działać bez wahania, w imię większego dobra, choćby fałszywego.
Kobieta i wiedźma
Kim była wiedźma?
W średniowiecznych kronikach czy procesach inkwizycyjnych pojawiały się kobiety, które znały się na ziołach, leczyły, rozmawiały z naturą. Były inne. I to wystarczyło. Inność zawsze była zagrożeniem.
Wiedźmy to były kobiety wolne. Wolność — w świecie podporządkowanym Kościołowi, feudalnym panom i patriarchalnym strukturom — była niewybaczalna. Wiedźma to kobieta, która nie pyta o pozwolenie. To kobieta, która rozumie rzeczy, których nie powinno się rozumieć.
Dlatego płonęły.
Nie dlatego, że były złe. Ale dlatego, że były inne.
I właśnie tę inność, dziś, zaczynamy znowu nienawidzić.
W erze równości, tolerancji i akceptacji, powraca ukryte pragnienie: znaleźć kozła ofiarnego, znaleźć “wiedźmę”, która wyjaśni nasze niepokoje.
Może dlatego z nostalgią wspomnimy tamte czasy: bo wiedzieliśmy wtedy, na kogo zwalić nasze lęki.
Nowoczesne stosy
Czy sądzisz, że dzisiaj nie palimy wiedźm?
O, palimy je.
Tylko ogień jest inny — cyfrowy, medialny. Hejt, nienawiść, kampanie oczerniające w mediach społecznościowych — to nasze nowe stosy. Palimy ludzi słowami, obrazami, oskarżeniami. Publiczne ukamienowanie zamieniło się w publiczne odrzucenie.
Nie musimy już budować stosów z drewna. Wystarczy wirusowy post na Twitterze.
Wystarczy mem. Wystarczy kłamstwo powtórzone tysiąc razy.
Wiedźmy płoną szybciej niż kiedykolwiek, ale ich twarze są inne: celebryci, politycy, zwykli ludzie.
I znów, tak jak wtedy, nie obchodzi nas prawda. Ważne, żeby płonęło.
Cisza po ogniu
Ale jest coś jeszcze, coś bardziej przerażającego.
Po każdej egzekucji przychodzi cisza.
Cisza, w której nikt nie chce pamiętać o ofierze. Cisza, w której nikt nie pyta: “Czy na pewno była winna?”
Tak było wtedy. Tak jest teraz.
Gdy płomienie gasną, zostaje tylko popiół — i wstyd, którego nikt nie chce przyznać.
W tej ciszy rodzi się nostalgia.
Nie za przemocą, ale za czasami, kiedy wszystko wydawało się prostsze.
Za iluzją porządku.
Za łatwym podziałem świata na czarne i białe.
Nowa era wiedźm
Jednak czasy się zmieniają.
Nowe wiedźmy nie są już bezbronnymi kobietami przykutymi do pala.
Nowe wiedźmy to ci, którzy odważają się mówić prawdę.
Ci, którzy sprzeciwiają się systemowi.
Ci, którzy myślą inaczej.
W nowoczesnym świecie każda niezależna myśl jest zagrożeniem.
Każda próba kwestionowania status quo jest aktem herezji.
I za to także się płaci — nie ogniem, ale wykluczeniem, kompromitacją, samotnością.
Dlaczego zatęsknimy
Kiedy nostalgia za stosami zawita w nasze serca, nie będzie to nostalgia za cierpieniem.
Będzie to nostalgia za tym, czego dziś najbardziej nam brakuje:
za pewnością,
za jasnymi granicami,
za świadomością, kto jest kim w wielkim teatrze życia.
Bo dziś wszystko się rozmywa.
Ofiara i oprawca zmieniają się miejscami w jednej chwili.
Prawda jest względna.
Wina jest płynna.
W tym chaosie, w tej rozmytej rzeczywistości, zatęsknimy za brutalną, ale wyraźną prostotą tamtych czasów.
Epilog: Proroctwo
Przyjdzie czas, że z nostalgią wspomnimy na czasy, w których wiedźmy paliło się na stosach.
Przyjdzie czas, gdy ogień okaże się mniej przerażający od pustki, którą po sobie pozostawił jego brak.
Bo człowiek potrzebuje ognia — symbolicznego lub prawdziwego — by pamiętać, kim jest, i gdzie kończy się jego świat.