
Tajemnicza lista z Nowogrodzkiej: Posłowie KO ujawniają kulisy PiS-owskiej elity
Warszawa, kwiecień 2025 — Polską sceną polityczną wstrząsnęły doniesienia o istnieniu rzekomej „tajnej listy” stworzonej w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy Nowogrodzkiej. Jak przekonują posłowie Koalicji Obywatelskiej, dokument zawiera nazwiska kluczowych postaci związanych z elitą partii rządzącej w latach 2015–2023. Lista ma obejmować osoby, które miały pełnić szczególne funkcje lub czerpać konkretne korzyści z układu władzy.
Według doniesień medialnych oraz informacji przekazywanych przez opozycję, dokument miał być wewnętrznym zestawieniem sporządzonym na potrzeby centralnego kierownictwa PiS. Jego celem było uporządkowanie struktur lojalnych wobec Jarosława Kaczyńskiego oraz nadzorowanie mechanizmów decyzyjnych na różnych szczeblach administracji publicznej.
KO: “To nie jest teoria spiskowa – to rzeczywistość”
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie, posłowie Koalicji Obywatelskiej – m.in. Michał Szczerba, Dariusz Joński oraz Barbara Nowacka – odnieśli się do informacji o istnieniu tajnego dokumentu. Jak twierdzą, w ich rękach znalazły się fragmenty lub zapisy rozmów, które potwierdzają przygotowanie takiej listy. Co więcej – nazwiska na niej zawarte to, jak określił Joński, „cała elita PiS”.
– Mówimy o osobach, które przez lata budowały system władzy oparty na lojalności wobec jednej osoby – powiedział Szczerba. – Tam są byli ministrowie, prezesi spółek Skarbu Państwa, dyrektorzy departamentów i doradcy, którzy współtworzyli mechanizmy służące zawłaszczaniu instytucji – dodał.
Nowacka zwróciła uwagę, że lista ma również znaczenie w kontekście śledztw prowadzonych obecnie przez prokuraturę i komisje śledcze. Jej zdaniem, ujawnienie dokumentu może być przełomem w dochodzeniach dotyczących nadużyć władzy i nielegalnych powiązań polityczno-biznesowych.
Reakcja PiS: „Kolejna manipulacja i próba przykrycia nieudolności rządu”
Prawo i Sprawiedliwość stanowczo zaprzecza istnieniu takiej listy. Rzecznik partii, Rafał Bochenek, nazwał całą sprawę „absurdalną prowokacją” ze strony opozycji, mającą na celu odwrócenie uwagi od problemów obecnej koalicji rządzącej.
– Nie ma żadnej listy, nie było żadnych planów tworzenia „elity” – powiedział Bochenek w rozmowie z Polskim Radiem. – To, co się dzieje, to teatr polityczny mający przykryć niespełnione obietnice Tuska i jego ludzi – dodał.
Byli członkowie rządu Zjednoczonej Prawicy również wypowiadają się z dystansem. Niektórzy, jak były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, sugerują, że może chodzić o standardowe dokumenty organizacyjne partii, które nie mają charakteru „tajnego” czy „elitarnego”.
Media i opinia publiczna: coraz więcej pytań
Doniesienia o liście błyskawicznie rozeszły się po mediach społecznościowych i tradycyjnych. Czołowe redakcje rozpoczęły śledztwa dziennikarskie, próbując zweryfikować informacje podawane przez KO. Pojawiły się spekulacje, że dokument może być powiązany z tzw. „notatkami z Nowogrodzkiej” – wewnętrznymi analizami partii dotyczącymi potencjalnych kandydatów do kluczowych stanowisk w państwie.
Niektóre portale informacyjne podały, że dokument zawiera kategorie przypisane konkretnym nazwiskom – jak „zaufany”, „do awansu”, „niepewny” czy „do obserwacji”. Jeżeli te informacje okażą się prawdziwe, może to świadczyć o istnieniu wewnętrznego systemu kontroli kadrowej opartego nie na kompetencjach, a na lojalności wobec kierownictwa.
Skutki polityczne i prawne: czy lista trafi do prokuratury?
W związku z rosnącym zainteresowaniem sprawą, posłowie KO zapowiedzieli złożenie wniosku o powołanie specjalnej komisji śledczej, która miałaby zająć się badaniem struktur wpływu w państwie w latach rządów PiS. Celem komisji ma być m.in. ustalenie, czy osoby z listy rzeczywiście pełniły funkcje niezgodne z zasadami etyki lub prawa.
– Państwo nie może działać na podstawie nieformalnych list lojalności. To model wschodni, nieeuropejski – mówił Joński. – Jeśli potwierdzą się informacje o istnieniu takiego mechanizmu, będziemy żądać konsekwencji prawnych dla autorów i beneficjentów tego systemu.
Z kolei Prokuratura Krajowa poinformowała, że przyjrzy się sprawie, jeżeli do organów ścigania trafią konkretne dokumenty lub materiały dowodowe. Śledczy podkreślają, że do wszczęcia dochodzenia potrzebne są twarde dowody, a nie jedynie polityczne deklaracje.
Eksperci: „To może być polski Watergate”
Niektórzy analitycy polityczni porównują całą sprawę do głośnych afer politycznych z historii USA, sugerując, że może dojść do sytuacji, w której dojdzie do ujawnienia szerokiego systemu wpływów i nacisków na instytucje państwowe. Prof. Antoni Dudek, politolog z UKSW, zwrócił uwagę, że sprawa może wstrząsnąć nie tylko PiS, ale całą sceną polityczną.
– Jeżeli rzeczywiście istniała taka lista, a nazwiska z niej pokrywają się z osobami, które pełniły najważniejsze funkcje w państwie, to rodzi się pytanie: kto tak naprawdę rządził Polską? – powiedział Dudek w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Społeczne skutki: rosnące oczekiwania wobec rządu Tuska
Dla obecnego rządu Donalda Tuska temat listy z Nowogrodzkiej to nie tylko okazja do rozliczeń z poprzednią władzą, ale też test wiarygodności. Wielu wyborców KO oczekuje, że obietnice rozliczeń zostaną zrealizowane. Jednak bez twardych dowodów oraz transparentnych działań, sprawa może obrócić się przeciwko rządzącym.
– Mamy dość politycznych show. Chcemy konkretów – mówi pani Elżbieta z Warszawy, zapytana o sprawę w sondzie ulicznej. – Jeśli ta lista istnieje, to powinna być ujawniona w całości. A jeśli nie, to ktoś za tę burzę powinien odpowiedzieć.
Podsumowanie: co dalej z listą z Nowogrodzkiej?
Choć na razie lista nie została oficjalnie ujawniona, sprawa zdążyła już mocno wpłynąć na debatę publiczną. Zarzuty wobec PiS, stanowcze zaprzeczenia partii, medialne spekulacje oraz rosnące oczekiwania społeczne sprawiają, że temat nie zniknie szybko z nagłówków.
To, czy lista z Nowogrodzkiej naprawdę istnieje, jakie zawiera nazwiska i jakie były jej funkcje, może okazać się jednym z kluczowych tematów politycznych roku 2025.