
Policja zatrzymuje hejterów lekarki Gizeli Jagielskiej z Oleśnicy. Niebywałe, kto jest wśród nich
Sprawa internetowego hejtu wobec lekarki Gizeli Jagielskiej z Oleśnicy wstrząsnęła opinią publiczną. Po miesiącach systematycznego nękania, gróźb i oszczerstw, organy ścigania w końcu zareagowały – aresztowano kilka osób odpowiedzialnych za rozprzestrzenianie nienawiści w sieci. Co zaskoczyło wszystkich: wśród zatrzymanych znaleźli się nie tylko anonimowi internauci, ale również osoby publiczne, związane z lokalnymi instytucjami i… środowiskiem medycznym.
Gizela Jagielska od lat pracuje jako internistka w jednej z przychodni w Oleśnicy. Znana ze swojej dokładności, empatii i bezkompromisowego podejścia do etyki lekarskiej, zyskała zaufanie wielu pacjentów. Jednak jej bezpośredniość i otwarte wypowiedzi na temat problemów w służbie zdrowia nie wszystkim przypadły do gustu. Kilka miesięcy temu, po udzieleniu głośnego wywiadu na temat przeciążenia lekarzy i nadużyć wśród kadry kierowniczej, w mediach społecznościowych rozpętała się burza.
Komentarze, które początkowo miały charakter krytyki, szybko przekształciły się w brutalny hejt. Jagielska była obrzucana wyzwiskami, zarzucano jej kłamstwa, brak kompetencji, a nawet sugerowano, że powinna „zrezygnować z zawodu”. Niektóre wpisy zawierały groźby śmierci, a część komentujących zaczęła publikować prywatne dane lekarki – jej adres, nazwisko członków rodziny, a nawet zdjęcia domu.
Sytuacja eskalowała do tego stopnia, że Jagielska była zmuszona ograniczyć swoją obecność w sieci, a także – z obawy o bezpieczeństwo – zgłosiła sprawę na policję. Początkowo działania śledczych były ostrożne, jednak zgromadzone dowody, w tym zrzuty ekranu, logi z forów internetowych i dane z platform społecznościowych, pozwoliły na identyfikację niektórych hejterów.
Kilka dni temu doszło do pierwszych zatrzymań. Policja w Oleśnicy potwierdziła, że aresztowano cztery osoby podejrzewane o uporczywe nękanie, zniesławienie oraz nawoływanie do przemocy. Co szokujące – wśród nich znalazł się lokalny radny, nauczyciel liceum oraz… pielęgniarka z tej samej przychodni, w której pracuje Jagielska. Czwartym zatrzymanym okazał się właściciel firmy informatycznej, który zarabiał na tworzeniu anonimowych kont w mediach społecznościowych i forach internetowych, wykorzystywanych do szerzenia nienawiści.
Sprawa nabrała tempa, gdy okazało się, że działania hejterskie były skoordynowane. Według informacji przekazanych przez prokuraturę, niektóre osoby brały udział w zamkniętej grupie na komunikatorze, w której planowano, co i kiedy pisać, jakie treści publikować oraz jak unikać wykrycia. Śledczy nie wykluczają, że cała akcja miała na celu zdyskredytowanie Jagielskiej, być może jako element większych rozgrywek personalnych w lokalnym środowisku medycznym.
W mediach zawrzało. Opinie społeczne są podzielone – jedni wyrażają pełne poparcie dla lekarki, wskazując na jej odwagę i determinację w walce z nienawiścią, inni – choć w mniejszości – próbują usprawiedliwiać hejterów, powołując się na „wolność słowa” i „emocje społeczne”. Większość komentatorów podkreśla jednak, że granice zostały rażąco przekroczone.
W rozmowie z dziennikarzami Jagielska nie kryła wzruszenia: „Nie chodzi o mnie. Ja jestem lekarzem, jestem przygotowana na stres, presję, krytykę. Ale to, co się działo, to było coś więcej. To była próba zniszczenia mnie jako człowieka. Próba odebrania mi spokoju, godności, prawa do bezpieczeństwa. Dziękuję policji, że w końcu ktoś potraktował to poważnie.”
Śledztwo nadal trwa. Policja zapowiedziała kolejne zatrzymania, a prokuratura analizuje dziesiątki tysięcy wpisów, komentarzy i wiadomości. Wiadomo już, że sprawa może mieć poważne konsekwencje prawne – nie tylko dla bezpośrednich sprawców, ale także dla administratorów stron i grup, które umożliwiły szerzenie hejtu.
Eksperci ds. cyberprzestępczości zwracają uwagę, że przypadek Jagielskiej nie jest odosobniony. Coraz częściej osoby publiczne – nie tylko celebryci, ale też nauczyciele, lekarze, aktywiści – stają się ofiarami zorganizowanych kampanii nienawiści. Problemem jest nie tylko skala, ale także skuteczność takich działań – hejt może prowadzić do depresji, wypalenia zawodowego, a nawet prób samobójczych.
Psycholog dr Renata Kulesza komentuje: „Hejt w sieci działa jak trucizna. Rozlewa się powoli, często zaczyna się niewinnie – od jednego mema, ironicznego komentarza, sugestii. Ale gdy zyska akceptację i nie spotka się z reakcją – rośnie. Ofiary czują się coraz bardziej osaczone, izolowane. W przypadku pani Jagielskiej doszło do klasycznego linczu cyfrowego. To dobrze, że sprawcy zostaną rozliczeni.”
W Oleśnicy trwają także społeczne inicjatywy wsparcia dla lekarki. Grupa lokalnych mieszkańców zorganizowała spontaniczną akcję „Listy do Gizeli” – każdy może napisać kilka słów otuchy, podziękowania, czy po prostu wyrazić solidarność. Listy zbierane są w bibliotece miejskiej, a także online. Już po kilku dniach uzbierano ponad 500 wiadomości, nie tylko z Polski, ale także z zagranicy – między innymi z Niemiec, Kanady i Szwecji, gdzie sprawa odbiła się szerokim echem w polonijnych mediach.
Czy aresztowania zakończą sprawę? Niekoniecznie. Obrońcy zatrzymanych zapowiadają, że będą wnioskować o umorzenie postępowania, twierdząc, że ich klienci „nie mieli świadomości”, że przekroczyli granicę prawa. Prawnicy lekarki są jednak zdeterminowani, by doprowadzić sprawę do końca i stworzyć precedens, który może ochronić innych przed podobnym losem.
Gizela Jagielska powróciła już do pracy, choć – jak sama przyznała – z większą ostrożnością i świadomością, jak krucha może być reputacja, gdy staje się celem ataku. Wciąż otrzymuje wsparcie od pacjentów, współpracowników i nieznajomych. Jedna z pacjentek napisała w liście: „Pani doktor, jest Pani światłem w tym ciemnym czasie. Niech Pani się nie poddaje. Jesteśmy z Panią.”