
Policjanci oburzeni słowami Andrzeja Dudy. “Niech porozmawia z rodzicami chłopaków zabitych w takiej bijatyce”
Wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy na temat ostatnich działań policji wywołała ogromne kontrowersje, szczególnie w środowisku funkcjonariuszy. W trakcie jednego z wystąpień publicznych prezydent, odnosząc się do interwencji policji wobec agresywnych zachowań młodzieży, zasugerował, że policja powinna wykazywać większą powściągliwość i “nie przesadzać” z reakcją, zwłaszcza wobec młodych ludzi. W jego opinii, bójki między nastolatkami to czasem “naturalny element dorastania”, a nadmierne represje mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
Ta wypowiedź natychmiast spotkała się z reakcją środowisk policyjnych. Zarówno szeregowi funkcjonariusze, jak i przedstawiciele związków zawodowych wyrazili głębokie oburzenie. Dla wielu policjantów, którzy na co dzień zmagają się z brutalnością, przemocą i coraz bardziej niebezpiecznymi interwencjami, słowa głowy państwa były nie tylko niezrozumiałe, ale wręcz obraźliwe.
„Prezydent powinien najpierw porozmawiać z rodzinami ofiar takich ‘niewinnych’ bijatyk. Niech spotka się z matkami chłopaków, którzy nigdy nie wrócili do domu, bo zostali pobici na śmierć przez rówieśników lub przypadkowych napastników. Dopiero wtedy niech ocenia nasze działania” – powiedział jeden z funkcjonariuszy w rozmowie z mediami.
W wielu miastach Polski policjanci przywołują konkretne przykłady tragedii, które wydarzyły się w ostatnich latach. W Krakowie doszło do bójki pomiędzy dwoma grupami nastolatków, zakończonej śmiercią siedemnastoletniego chłopaka, który został ugodzony nożem. W Warszawie, w jednym z parków, inny nastolatek zmarł po brutalnym pobiciu. W takich przypadkach interwencja policji – nawet jeśli stanowcza – mogła zapobiec tragedii.
„Jeśli będziemy czekać z interwencją do momentu, aż ktoś zginie, to nie pełnimy już służby, tylko jesteśmy biernymi obserwatorami. A społeczeństwo wymaga od nas działania” – tłumaczy nadkomisarz Krzysztof Malicki z Poznania.
Związek Zawodowy Policjantów RP wystosował oficjalne pismo do Kancelarii Prezydenta, domagając się wyjaśnień oraz spotkania z przedstawicielami służb. W dokumencie podkreślono, że takie słowa, padające z ust prezydenta, mogą skutkować demotywacją wśród funkcjonariuszy i podważeniem ich autorytetu w oczach społeczeństwa.
„To my codziennie wychodzimy na ulice i stykamy się z realnym zagrożeniem. Gdy prezydent sugeruje, że przesadzamy z reakcją, to podważa sens naszego działania” – mówi jeden z autorów pisma.
Nie brakuje też głosów ekspertów od spraw bezpieczeństwa, którzy wskazują, że młodzieżowa przemoc w Polsce przybiera na sile. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w ostatnich pięciu latach wzrosła liczba przestępstw z udziałem nieletnich – zwłaszcza tych z użyciem przemocy fizycznej lub niebezpiecznych narzędzi. W wielu przypadkach to właśnie zdecydowana reakcja policji zapobiegała eskalacji sytuacji.
Psychologowie społeczni również nie są zgodni z narracją prezydenta. „Nie można bagatelizować przemocy tylko dlatego, że sprawcami są osoby niepełnoletnie. To nie jest zabawa. Agresja, nawet w młodym wieku, może mieć tragiczne konsekwencje – zarówno dla ofiar, jak i dla sprawców, których życie zostaje zniszczone” – mówi dr Ewa Rutkowska z Uniwersytetu Warszawskiego.
W internecie zawrzało. Pod postami dotyczącymi wypowiedzi prezydenta pojawiły się tysiące komentarzy. Wielu internautów wyraża wsparcie dla policjantów. “Jeśli chłopak zginie w ‘niewinnej bójce’, to jest to tragedia. I wtedy wszyscy pytają: gdzie była policja? A gdy funkcjonariusze działają stanowczo, to nagle są oskarżani o przesadę” – napisał jeden z komentujących.
Z drugiej strony, są też osoby, które dostrzegają problem w sposobie, w jaki niektóre interwencje są prowadzone. Przypadki nadużyć rzeczywiście się zdarzają, ale – jak zaznaczają policyjni rzecznicy – są one marginalne i zawsze poddawane szczegółowym kontrolom wewnętrznym.
„Nie można z powodu jednostkowych przypadków kwestionować pracy całych służb. Policjanci ryzykują zdrowiem i życiem, często nie wiedząc, czy osoba, którą legitymują, nie ma przy sobie noża, broni, czy nie jest pod wpływem narkotyków” – tłumaczy asp. szt. Joanna Stankiewicz z Katowic.
Oburzenie wśród funkcjonariuszy doprowadziło do tego, że w kilku jednostkach zaczęto rozważać symboliczne formy protestu. Choć oficjalnie nikt nie potwierdza takich działań, nieoficjalnie mówi się o możliwym ograniczeniu działań prewencyjnych na pewien czas, jako formy wyrażenia sprzeciwu wobec słów prezydenta.
Tymczasem Kancelaria Prezydenta ograniczyła się do krótkiego komentarza, w którym podkreślono, że słowa prezydenta zostały „wyrwane z kontekstu” i miały na celu jedynie zwrócenie uwagi na potrzebę równowagi między represją a wychowaniem. Nie przekonało to jednak większości funkcjonariuszy.
„To nie była pierwsza taka wypowiedź prezydenta. Od lat mamy poczucie, że politycy wykorzystują nasze działania do swoich celów, a kiedy tylko pojawi się krytyka społeczna, to zostajemy sami. Tak być nie może” – komentuje komendant jednej z komend wojewódzkich.
Sprawa wypowiedzi prezydenta nie tylko rozgrzała opinię publiczną, ale również zwróciła uwagę na szerszy problem – rosnące niezadowolenie w służbach mundurowych i brak wsparcia ze strony polityków. Wielu funkcjonariuszy przyznaje, że ich praca jest coraz trudniejsza, nie tylko ze względu na poziom przemocy, ale także przez brak zaufania społecznego i niejednoznaczne stanowiska władz.
Czy prezydent zdecyduje się na bezpośrednie spotkanie z przedstawicielami służb i rodzinami ofiar przemocy? Tego na razie nie wiadomo. Pewne jest natomiast jedno: słowa, które miały być może łagodne i wyważone, wywołały burzę, która dopiero się rozpędza. A zaufanie – zarówno funkcjonariuszy do polityków, jak i społeczeństwa do służb – pozostaje delikatnym, kruchego rodzaju fundamentem, który łatwo można naruszyć, a trudno odbudować