
W obliczu rosnącego napięcia politycznego i społecznego w kraju, media donoszą, że Sąd Najwyższy Rzeczypospolitej Polskiej rzekomo wydał decyzję o natychmiastowym ponownym przeliczeniu głosów oddanych w ostatnich wyborach prezydenckich. Powodem tej decyzji mają być rzekome nieprawidłowości i sygnały o możliwych uchybieniach w procesie liczenia głosów, które – jeśli się potwierdzą – mogłyby rzucić cień na uczciwość całego głosowania.
Zgodnie z nieoficjalnymi informacjami, które obiegły zarówno media krajowe, jak i międzynarodowe, rekomendacja Sądu Najwyższego ma charakter nadzwyczajny i dotyczy pełnego przeliczenia wszystkich głosów we wszystkich okręgach wyborczych. Celem ma być wykluczenie ewentualnych błędów systemowych, fałszerstw lub manipulacji, które mogły wpłynąć na końcowy wynik wyborów.
Choć oficjalne stanowisko Sądu Najwyższego nie zostało jeszcze upublicznione w formie komunikatu prasowego, źródła zbliżone do środowisk prawniczych i politycznych twierdzą, że do sądu wpłynęło kilkadziesiąt skarg wyborczych. Skargi te miały zawierać rzekome dowody na nieprawidłowości przy liczeniu głosów, problemy z systemami informatycznymi PKW oraz brak przejrzystości w procesie przesyłania danych z lokalnych komisji do centrali.
Według niepotwierdzonych relacji, niektóre z dokumentów mają wskazywać na rozbieżności pomiędzy danymi z protokołów lokalnych a ostatecznym wynikiem ogłoszonym przez Państwową Komisję Wyborczą. Ponadto, pojawiły się głosy, że część głosów korespondencyjnych mogła zostać nieprawidłowo zakwalifikowana lub nawet pominięta.
W centrum medialnego zainteresowania znów znalazł się przewodniczący PKW, Sylwester Marciniak, który w ostatnich tygodniach był już przedmiotem kontrowersji związanych z rzekomym fałszerstwem wyborczym. Choć Marciniak konsekwentnie zaprzecza jakimkolwiek zarzutom i twierdzi, że wybory odbyły się zgodnie z obowiązującymi przepisami, niektóre środowiska polityczne domagają się jego odsunięcia od pełnienia funkcji na czas śledztwa.
Niektórzy komentatorzy sugerują, że decyzja Sądu Najwyższego o ponownym przeliczeniu głosów mogła zostać zainspirowana materiałami przekazanymi przez partie opozycyjne. Donald Tusk oraz inni liderzy opozycji rzekomo złożyli szereg dokumentów zawierających szczegółowe dane i świadectwa dotyczące rzekomych nieprawidłowości.
Rzekoma decyzja o ponownym przeliczeniu głosów wywołała burzliwą reakcję społeczną. Część obywateli uznała ją za dowód na to, że państwo prawa funkcjonuje i jest w stanie skorygować potencjalne błędy wyborcze, zaś inni widzą w niej próbę destabilizacji sytuacji politycznej i podważenia woli wyborców.
W wielu miastach, takich jak Warszawa, Wrocław i Gdańsk, odbyły się manifestacje – zarówno popierające działania Sądu Najwyższego, jak i sprzeciwiające się rzekomej ingerencji sądu w proces polityczny. W mediach społecznościowych pojawiły się hasztagi: #RecountNow, #MarciniakGate, #ObronaGłosów oraz #WyboryByłyUczciwe.
Rządząca koalicja rzekomo zareagowała na doniesienia z ostrożnością, apelując o powstrzymanie się od pochopnych wniosków do czasu oficjalnego komunikatu Sądu Najwyższego. W specjalnym wystąpieniu telewizyjnym jeden z przedstawicieli rządu miał powiedzieć, że “należy uszanować niezależność władzy sądowniczej, ale też nie wolno podważać woli narodu wyrażonej przy urnach wyborczych bez twardych dowodów.”
W kręgach władzy pojawiły się również głosy, że cała sytuacja może być wykorzystywana jako narzędzie walki politycznej, mające na celu opóźnienie zaprzysiężenia prezydenta-elekta i wywołanie chaosu konstytucyjnego.
Niektóre organizacje międzynarodowe monitorujące przebieg wyborów w Europie rzekomo wyraziły zaniepokojenie doniesieniami płynącymi z Polski. Przedstawiciele OBWE oraz Komisji Weneckiej – według nieoficjalnych źródeł – analizują sytuację i przygotowują wewnętrzne raporty. Unia Europejska, jak się mówi, zachowuje czujność i może domagać się dodatkowych wyjaśnień w sprawie transparentności wyborów.
Procedura ponownego przeliczenia głosów w Polsce jest ściśle uregulowana przepisami kodeksu wyborczego. W przypadku jej formalnego zatwierdzenia przez Sąd Najwyższy, PKW byłaby zobowiązana do przeprowadzenia rewizji wyników ze wszystkich komisji obwodowych – zarówno w kraju, jak i za granicą.
Proces ten wymagałby zabezpieczenia dokumentacji wyborczej, protokołów oraz fizycznych kart do głosowania. Eksperci podkreślają, że przeliczenie milionów głosów w krótkim czasie może być logistycznie i organizacyjnie trudne, ale jest możliwe do przeprowadzenia w ramach obowiązujących procedur.
Na obecnym etapie nie ma mowy o unieważnieniu wyborów, a jedynie – jak wynika z rzekomych informacji – o ponownym ich przeliczeniu w celu rozwiania wszelkich wątpliwości. Jednakże, jeśli w wyniku tego procesu ujawnione zostaną poważne nieprawidłowości, możliwy jest scenariusz zakładający konieczność powtórzenia głosowania. Taki rozwój wydarzeń byłby jednak precedensem w historii III RP.
Choć doniesienia o decyzji Sądu Najwyższego wciąż mają charakter nieoficjalny i opierają się na rzekomych przeciekach medialnych, cała sytuacja pokazuje, jak krucha potrafi być demokracja w czasach kryzysu zaufania do instytucji. Ponowne przeliczenie głosów, jeśli faktycznie zostanie zarządzone, może być szansą na odbudowanie wiary obywateli w uczciwość procesu wyborczego.
Jednocześnie należy zachować ostrożność w interpretowaniu wydarzeń i unikać kategorycznych ocen przed zakończeniem formalnych postępowań. Każda osoba i instytucja, której dotyczy ta sprawa, ma prawo do obrony i domniemania niewinności.