
Petycja o przeliczenie głosów” nabiera tempa. „Zbieramy głosy”. Tylu Polaków nie wierzy w wynik wyborów
W ostatnich dniach, na wielu forach internetowych, portalach społecznościowych oraz niezależnych serwisach informacyjnych coraz głośniej rozbrzmiewa hasło: „Chcemy przeliczenia głosów!”. Od momentu ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów parlamentarnych i prezydenckich, część obywateli wyraża głębokie wątpliwości co do ich autentyczności. Na ulicach większych miast, jak Warszawa, Kraków czy Gdańsk, ale również w mniejszych miejscowościach, organizowane są spontaniczne spotkania, marsze i akcje społeczne pod wspólnym sztandarem obywatelskiego niepokoju.
W centrum tego poruszenia znajduje się petycja o przeliczenie głosów, która w ciągu kilku dni zgromadziła setki tysięcy podpisów. Organizatorzy – nieformalna grupa działaczy społecznych i wolontariuszy, którzy deklarują pełną niezależność od partii politycznych – przekonują, że ich celem nie jest podważanie demokracji, ale jej obrona. Twierdzą, że zgłoszenia napływające z różnych komisji wyborczych wskazują na możliwe nieprawidłowości: błędne protokoły, niewłaściwie zakwalifikowane głosy, a nawet przypadki zagubionych kart do głosowania.
Jednym z najbardziej nagłaśnianych przypadków była sytuacja w okręgu nr 43, gdzie – jak informuje jeden z członków komisji – liczba głosów nieważnych znacząco przekraczała średnią krajową. Z kolei w kilku punktach w Warszawie zgłaszano problemy z systemem informatycznym, który chwilowo przestał działać, co mogło wpływać na jakość wprowadzanych danych.
Petycja, dostępna w wersji papierowej oraz elektronicznej, stała się nie tylko formą protestu, ale i symbolem społecznego niezadowolenia. Polacy, niezależnie od sympatii politycznych, zaczynają głośno domagać się większej przejrzystości w procesie wyborczym. Wielu z nich podkreśla, że nie chodzi im o zmianę wyniku, ale o pewność, że wynik ten rzeczywiście odzwierciedla wolę narodu. „Jeśli wszystko było w porządku, to nie ma się czego bać – niech głosy zostaną przeliczone raz jeszcze, transparentnie i pod nadzorem społecznym”, mówi pani Elżbieta z Poznania, która sama zbiera podpisy pod petycją.
W odpowiedzi na rosnące napięcia, Państwowa Komisja Wyborcza wydała oświadczenie, w którym zapewnia, że wybory zostały przeprowadzone zgodnie z obowiązującym prawem, a wszystkie zgłoszone nieprawidłowości są analizowane. Niemniej jednak, brak konkretnej reakcji na apele obywateli może tylko pogłębić kryzys zaufania do instytucji publicznych. Z kolei rzecznicy rządu, komentując sprawę, mówią o „nieodpowiedzialnym sianiu paniki” i „kwestionowaniu legalności demokratycznych procedur”, co tylko dolało oliwy do ognia.
Psychologowie społeczni zauważają, że obecna sytuacja jest odbiciem głębszych procesów, jakie zachodzą w polskim społeczeństwie – polaryzacji, utraty zaufania do instytucji, wzrostu emocjonalnego zaangażowania w politykę i potrzeby odzyskania poczucia wpływu. Dla wielu osób udział w zbieraniu podpisów to sposób na zamanifestowanie sprzeciwu wobec tego, co postrzegają jako systemową niesprawiedliwość i brak szacunku dla obywatela. „To już nie jest tylko petycja. To społeczny akt samoobrony”, mówi jeden z organizatorów.
Co ciekawe, do akcji dołączają również osoby, które wcześniej deklarowały apatię wobec polityki. Młodzi ludzie, którzy dotąd ignorowali wybory, dziś masowo udostępniają linki do petycji, prowadzą rozmowy ze swoimi rodzinami i sąsiadami, organizują lokalne punkty informacyjne. W ich oczach nie chodzi już o to, kto wygrał, ale o to, czy można ufać wynikom i czy każdy głos został uczciwie policzony.
W opinii wielu konstytucjonalistów, wniosek o ponowne przeliczenie głosów ma szansę zostać rozpatrzony, jeśli znajdą się konkretne dowody wskazujące na naruszenia procedur. Zgodnie z przepisami, można żądać ponownego zliczenia głosów w danym okręgu, o ile zostaną wykazane przesłanki uzasadniające wątpliwości co do prawidłowości jego działania. Dlatego prawnicy działający przy inicjatywie petycyjnej rozpoczęli zbieranie dokumentacji – zdjęć, kopii protokołów, oświadczeń członków komisji – które mogą posłużyć jako podstawa do wniesienia skargi wyborczej do Sądu Najwyższego.
Nie brak jednak i głosów sceptycznych. Wielu komentatorów politycznych wskazuje, że fala emocji wokół wyników wyborów może być wykorzystywana przez niektóre środowiska do podważania legitymacji wyłonionych władz i destabilizacji państwa. „Trzeba zachować rozwagę. Petycje są legalnym narzędziem obywatelskim, ale jeśli zaczną służyć jako broń polityczna, stracą swoją wartość moralną” – twierdzi prof. Michał Drzewiecki, ekspert ds. prawa konstytucyjnego.
Niezależnie od interpretacji, jedno jest pewne – coś się zmienia. Milcząca większość, która przez lata przyglądała się polityce z dystansu, zaczyna się organizować. Petycja o przeliczenie głosów może okazać się nie tylko wnioskiem formalnym, ale początkiem nowej fali obywatelskiej aktywności. Czy to będzie impuls do trwałych zmian w systemie wyborczym? Czy władze zdecydują się na większy udział obywateli w nadzorze nad wyborami? A może wszystko rozejdzie się po kościach, jak już nieraz bywało?
Jedno jest pewne – historia tej petycji dopiero się zaczyna.