
W polskim życiu publicznym są chwile, które zatrzymują uwagę całego narodu. Jedną z nich było ostatnie wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy, wygłoszone zaledwie kilkanaście miesięcy przed końcem jego drugiej kadencji. Choć z pozoru była to kolejna uroczysta mowa, jakich wiele w kalendarzu głowy państwa, to tym razem wybrzmiała ona inaczej — mocniej, bardziej osobiście i z wyraźnym przekazem do przyszłych pokoleń. Zakończona słowami „To mój apel do wszystkich rodaków” — stała się swego rodzaju testamentem politycznym urzędującego prezydenta.
Forma i ton przemówienia
W przeciwieństwie do wcześniejszych wystąpień Andrzeja Dudy, które bywały nacechowane silną retoryką partyjną lub formalnym językiem instytucji państwowej, to przemówienie przybrało charakter bardziej refleksyjny. Prezydent mówił nie tylko jako głowa państwa, ale też jako obywatel i Polak. Ton był spokojny, lecz stanowczy. Mówił o Polsce jako wspólnym dobru, które wymaga troski, odpowiedzialności i – co szczególnie podkreślał – zdolności do porozumienia ponad podziałami.
Już pierwsze zdania wskazywały, że będzie to wystąpienie wyjątkowe:
„Zbliżamy się do ważnego momentu. Dla mnie osobiście, dla polskiego państwa, ale przede wszystkim – dla przyszłości naszych dzieci. Dziś chcę mówić jako prezydent, ale i jako rodak, który kocha ten kraj całym sercem.”
Motywy przewodnie: jedność, odpowiedzialność, przyszłość
Trzy słowa, które najczęściej powtarzały się w przemówieniu, to: jedność, odpowiedzialność i przyszłość. Te hasła nie były pustymi sloganami, lecz zakotwiczone w konkretnych przykładach. Prezydent przypomniał, że polska niepodległość to nie dar, lecz efekt wysiłku wielu pokoleń. Nawiązał do historii Solidarności, przemian 1989 roku oraz trudnych lat transformacji. W jego słowach wybrzmiewała troska o stan debaty publicznej i rosnącą polaryzację społeczną.
„Nie zbudujemy silnej Polski, jeśli będziemy żyli w dwóch bańkach informacyjnych, dwóch światach wartości, dwóch narodach pod jednym godłem. Musimy nauczyć się znowu rozmawiać, nawet jeśli się nie zgadzamy.”
To przesłanie można uznać za próbę wezwania do pojednania, choć nie padły konkretne propozycje jak to osiągnąć. Można jednak sądzić, że prezydent chciał dać sygnał – także swoim politycznym następcom – że Polska potrzebuje dziś nie tylko rozwiązań prawnych czy ekonomicznych, ale także głębokiej odbudowy zaufania społecznego.
Wątki polityczne i ustrojowe
Nie zabrakło również odniesień do ustroju państwa. Andrzej Duda wyraźnie zarysował swoją wizję silnej prezydentury jako gwaranta stabilności i strażnika konstytucji. Odwołał się przy tym do swoich działań z ostatnich lat, w tym do reform sądownictwa, współpracy z rządem oraz działań międzynarodowych.
Choć nie padły nazwiska, było jasne, że niektóre słowa skierowane były do obecnej większości rządowej, która po wyborach w 2023 roku przejęła stery państwa. Prezydent przestrzegał przed pokusą odwetu i „pisania historii na nowo”, apelując o poszanowanie instytucji, ale też przypominając, że to jego podpis decyduje o wejściu ustaw w życie.
„Rzeczpospolita nie może być ani własnością jednej partii, ani zakładnikiem jednej ideologii. Musi być domem dla wszystkich – i tych z lewa, i z prawa.”
Apel do młodych
W drugiej części przemówienia Andrzej Duda zwrócił się bezpośrednio do młodego pokolenia. Była to chyba najbardziej emocjonalna część jego wystąpienia. Mówił o zagrożeniach płynących z obojętności, bierności oraz przekonania, że „polityka to brudna sprawa”.
„Nie dajcie sobie wmówić, że nic od was nie zależy. Przyszłość Polski zależy właśnie od was – waszej uczciwości, pracowitości, odwagi i miłości do Ojczyzny.”
Ten fragment zyskał szczególny wydźwięk w kontekście rosnącej aktywności obywatelskiej młodych ludzi, zwłaszcza w mediach społecznościowych, w ruchach ekologicznych, proobywatelskich czy antysystemowych. Prezydent zachęcał, by młodzi nie odwracali się od państwa, lecz próbowali je współtworzyć – nie tylko w wyborach, ale i w codziennym życiu.
Odniesienia do bezpieczeństwa i geopolityki
W ostatnich akapitach przemówienia znalazły się również odniesienia do sytuacji międzynarodowej. Andrzej Duda mówił o zagrożeniu ze wschodu, wzmacnianiu obecności NATO w Polsce i potrzebie solidarności europejskiej. Wymienił Ukrainę jako kluczowego partnera i podkreślił, że Polska musi pozostać filarem bezpieczeństwa w regionie.
„Nie możemy pozwolić, by nasz głos był lekceważony. Mamy obowiązek mówić głośno, że Europa nie kończy się na Odrze, a wolność nie zna granic.”
Ta część przemówienia pokazywała, że prezydent do ostatnich dni swojej kadencji będzie chciał zachować aktywną rolę w polityce międzynarodowej, budując wizerunek Polski jako państwa odpowiedzialnego, przewidywalnego i gotowego do obrony wspólnych wartości Zachodu.
Polityczny testament prezydenta?
Choć Andrzej Duda nie ogłosił żadnych nowych inicjatyw ani nie wskazał swojego następcy, całość wystąpienia miała wymiar symboliczny. Było to wystąpienie, które można czytać jako zamknięcie pewnego rozdziału. Osiem lat prezydentury – pełnych kontrowersji, napięć i sporów, ale też momentów zjednoczenia – dobiega końca.
W mediach pojawiły się komentarze, że był to „testament polityczny” obecnego prezydenta. Nie brakowało głosów, że przemówienie było wyrazem próby zbudowania mostu między zwaśnionymi obozami, może nawet chęcią zapisania się w historii jako mąż stanu, a nie jedynie polityk jednej opcji.
Jak zapamiętamy to przemówienie?
To zależy w dużej mierze od tego, jak Polska będzie wyglądać za kilka lat. Czy jego apel do rodaków znajdzie odzew? Czy społeczeństwo rzeczywiście zacznie szukać porozumienia? Czy przyszłe wybory prezydenckie będą toczyły się w duchu merytorycznej debaty, czy raczej w klimacie polaryzacji?
Jedno jest pewne: to przemówienie Andrzeja Dudy pozostanie w pamięci jako jeden z ważniejszych momentów końcówki jego kadencji. Nie dlatego, że padły w nim rewolucyjne hasła, ale dlatego, że wbrew politycznym podziałom, prezydent próbował przemówić do sumienia narodu.