Opiekunka Jerzego Ż. ponownie zabrała głos. Mówi o “nagonce” i “wylewanych na nią pomyjach”

By | May 10, 2025

W cieniu medialnego zamieszania, jakie w ostatnich tygodniach towarzyszy postaci Jerzego Ż., znanego niegdyś artysty i postaci publicznej, głos zabrała osoba, która przez długi czas była najbliżej niego – jego opiekunka. Kobieta, która do tej pory milczała i unikała kontaktów z mediami, zdecydowała się przerwać milczenie. W obszernym oświadczeniu, a także w rozmowie z jednym z tygodników, opisała swoje przeżycia, trudności związane z opieką nad schorowanym mężczyzną, oraz – co najważniejsze – odniosła się do „nagonki”, której, jak twierdzi, stała się ofiarą.

Życie w cieniu legendy

Jerzy Ż. to postać znana szerokiej publiczności z występów w filmach, teatrze i telewizji. Jego wybitny talent aktorski był przez dekady doceniany zarówno przez krytyków, jak i widzów. Jednak ostatnie lata jego życia to pasmo trudności: choroba, samotność, pogarszający się stan zdrowia oraz nieustannie rosnące zainteresowanie mediów jego prywatnością.

Opiekunka, która – z uwagi na ochronę prywatności – poprosiła o nieujawnianie nazwiska, została zatrudniona kilka lat temu jako osoba wspierająca aktora w codziennym funkcjonowaniu. Jak sama mówi, ich relacja z czasem nabrała głębszego wymiaru, nie tylko zawodowego. – „Był dla mnie jak członek rodziny. Opiekowałam się nim z oddaniem. Robiłam wszystko, by godnie mógł przeżyć ten ostatni etap życia” – mówi kobieta.

„Nie jestem hieną, jestem człowiekiem”

W swoim oświadczeniu opiekunka stanowczo zaprzecza doniesieniom, które pojawiły się w mediach, sugerującym, jakoby wykorzystywała zaufanie aktora lub wpływała na jego decyzje majątkowe. – „To nieprawda. Nie manipulowałam Jerzym. Każdy, kto mnie zna, wie, że jestem uczciwa. Jestem zwyczajną kobietą, która wykonywała swoją pracę z sercem” – napisała.

Najwięcej emocji wzbudził temat testamentu Jerzego Ż., w którym – według przecieków – znaczną część majątku miał pozostawić właśnie jej. Część rodziny i dawnych przyjaciół aktora wyraziła w mediach swoje oburzenie, sugerując, że opiekunka mogła wywrzeć wpływ na chorego i starszego mężczyznę. Ona sama stanowczo temu zaprzecza. – „To on sam chciał mi coś zostawić. Mówił, że jestem jedyną osobą, która przy nim była, kiedy wszyscy inni się odsunęli. Ale nigdy o to nie prosiłam, nigdy tego nie oczekiwałam”.

„Nagonka mnie zniszczyła”

W emocjonalnej rozmowie z dziennikarzem opiekunka opowiada o trudnym czasie, jaki przeżywa po śmierci Jerzego Ż. – „Czuję się zniszczona. Nagonka, która się rozpętała, zmiotła mnie z powierzchni ziemi. Ludzie przestali mnie witać na ulicy, znajomi się odwrócili, w pracy patrzą na mnie jak na zbrodniarkę. A ja tylko chciałam pomóc człowiekowi, który cierpiał”.

Opisuje także sytuacje, w których była publicznie zaczepiana, obrzucana wyzwiskami, a nawet otrzymywała pogróżki. – „Pisali do mnie wiadomości, w których grożono mi śmiercią. Ktoś zostawił kartkę pod drzwiami z napisem ‘złodziejka’. Moja rodzina bardzo to przeżywa”.

Według niej to media ponoszą odpowiedzialność za obecny stan rzeczy. – „Nakręcono spiralę hejtu. W jednym z tabloidów napisano, że ‘zabrałam majątek’, w innym, że ‘polowałam na testament’. Ani razu nikt mnie nie zapytał o moje zdanie. Wszystko zostało przesądzone bez procesu, bez dowodów, bez wysłuchania drugiej strony”.

Znajomi Jerzego Ż. zabierają głos

W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawiają się głosy tych, którzy znali zarówno Jerzego Ż., jak i jego opiekunkę. Wśród nich znajdują się ludzie świata kultury, dawni współpracownicy aktora, a także sąsiedzi. Opinie są podzielone. Niektórzy podkreślają, że kobieta rzeczywiście była zaangażowana i lojalna wobec podopiecznego. Inni – że izolowała go od dawnego środowiska.

Znany reżyser, który przez lata współpracował z aktorem, powiedział w rozmowie z tygodnikiem: – „Pamiętam ją. Była cicha, zamknięta w sobie, ale zawsze przy nim. Trudno mi wyrokować, co się działo za zamkniętymi drzwiami, ale nie widziałem niczego podejrzanego”.

Inni sugerują, że Jerzy Ż. sam odsunął się od znajomych i rodziny, czując się porzucony. – „Nie odbierał telefonów, nie odpowiadał na wiadomości. Może nie chciał, żebyśmy wiedzieli, jak się naprawdę czuje?” – zastanawia się jeden z dawnych przyjaciół.

Prawne konsekwencje?

Jak dowiedział się nieoficjalnie jeden z dzienników, część rodziny Jerzego Ż. rozważa podważenie testamentu. Ich pełnomocnik miał już złożyć w sądzie odpowiednie dokumenty. W tego typu sprawach kluczowe znaczenie ma ocena stanu zdrowia psychicznego spadkodawcy w chwili sporządzania dokumentu oraz ewentualne naciski osób trzecich.

Opiekunka deklaruje, że jest gotowa na walkę w sądzie i że nie ma nic do ukrycia. – „Nie boję się. Wiem, że wszystko, co zrobiłam, zrobiłam z czystym sumieniem. Jeśli będzie trzeba, przedstawię dowody, pokażę świadków. Ale najbardziej boli mnie to, że muszę się bronić przed oskarżeniami, które są oparte na pomówieniach”.

Problem szerszy: opiekunki, starsi ludzie i dziedziczenie

Sprawa Jerzego Ż. rzuca światło na dużo szerszy problem społeczny – relacje między osobami starszymi a ich opiekunami. W wielu przypadkach, szczególnie gdy w grę wchodzi majątek, emocje i konflikty rodzinne, pojawiają się oskarżenia o manipulacje, wywieranie wpływu czy wręcz oszustwa.

Eksperci zauważają, że takie sytuacje powinny być szczególnie chronione przez prawo – z jednej strony w celu zabezpieczenia seniorów, z drugiej – w obronie tych, którzy rzeczywiście niosą im pomoc. – „W Polsce wciąż brakuje regulacji, które jasno określałyby ramy prawne relacji opiekun–podopieczny. Często dochodzi do nieporozumień, a w skrajnych przypadkach – do dramatów” – mówi mecenas Elżbieta Górska, specjalistka od prawa spadkowego.

Dodaje również, że sama relacja emocjonalna między seniorem a opiekunem nie powinna być podstawą do podważania testamentu. – „Jeśli nie ma dowodów na przymus czy wpływ, testament jest ważny. A bliskość emocjonalna nie powinna być stygmatyzowana”.

Co dalej?

Obecnie opiekunka Jerzego Ż. planuje odpocząć i odizolować się od medialnego zgiełku. Jak mówi, musi zadbać o zdrowie psychiczne swoje i swoich bliskich. Jednocześnie nie wyklucza wystąpienia na drogę prawną przeciwko niektórym mediom, które – jej zdaniem – naruszyły jej dobra osobiste.

– „Nie jestem osobą medialną. Nigdy nie chciałam nią być. A teraz moje nazwisko przewija się w nagłówkach obok słów ‘manipulatorka’, ‘łowczyni spadków’, ‘pijawka’. To nie tylko bolesne, to jest po prostu niszczące” – mówi w rozmowie kończącej wywiad.

W cieniu wielkiej legendy polskiej kultury rozgrywa się dramat zwykłej kobiety, której codzienność została wywrócona do góry nogami. Niezależnie od tego, jak zakończy się ta historia – jedno jest pewne: opinia publiczna w Polsce musi nauczyć się większej ostrożności w wydawaniu osądów, zanim pozna się wszystkie fakty.