
Nowy minister sprawiedliwości zawiesił żonę prezesa TK. Jest stanowcza odpowiedź – burza w środowisku prawniczym
Nowy minister sprawiedliwości, powołany niedawno w wyniku zmian w rządzie Donalda Tuska, podjął kontrowersyjną decyzję, która wywołała falę komentarzy w środowiskach prawniczych i politycznych. Chodzi o zawieszenie w obowiązkach sędzi Julii Przyłębskiej–Żuk, prywatnie żony obecnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, Julii Przyłębskiej. Oficjalny powód? “Poważne wątpliwości co do bezstronności i etycznego wykonywania obowiązków sędziowskich”.
Decyzja z zaskoczenia
Jak poinformowano w oficjalnym komunikacie Ministerstwa Sprawiedliwości, decyzja została podjęta po przeanalizowaniu wyników wewnętrznego audytu dotyczącego działalności sędziów powiązanych z obecną i poprzednią władzą polityczną. Minister, zapytany przez dziennikarzy o szczegóły, odmówił komentarza, tłumacząc, że “sprawa ma charakter wewnętrzny i wymaga zachowania dyskrecji w trosce o niezależność wymiaru sprawiedliwości”.
Zawieszenie dotyczy nie tylko wykonywania obowiązków orzeczniczych, ale także uczestnictwa w naradach sędziowskich i reprezentowania sądu w oficjalnych wydarzeniach. To pierwsza tak stanowcza decyzja personalna nowego ministra, który od początku swojej kadencji zapowiadał “przywracanie porządku i przejrzystości w wymiarze sprawiedliwości”.
Reakcja Julii Przyłębskiej
W odpowiedzi na działania ministerstwa, Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego, wystosowała oficjalne oświadczenie, w którym stanowczo potępiła decyzję resortu.
„Uważam tę decyzję za skandaliczną próbę nacisku politycznego na sędziów i podważenie konstytucyjnych fundamentów niezależności władzy sądowniczej. Moja żona jest sędzią z wieloletnim dorobkiem, nieskazitelnym przebiegiem kariery i cieszy się uznaniem w środowisku prawniczym. Tego typu działania wpisują się w niepokojącą tendencję do demontażu systemu konstytucyjnego państwa prawa” – napisała Przyłębska.
Jej wypowiedź wywołała lawinę komentarzy zarówno w mediach, jak i wśród przedstawicieli środowiska akademickiego. Wielu ekspertów wskazuje jednak, że zawieszenie sędziego nie jest równoznaczne z usunięciem go z urzędu i może być czasową, proceduralną reakcją na konkretne zastrzeżenia.
Opozycja i środowisko prawnicze podzielone
Reakcje polityczne na decyzję nowego ministra są mocno spolaryzowane. Posłowie Zjednoczonej Prawicy mówią o „politycznej zemście” i „próbie zastraszenia niezależnych sędziów”. – „To próba całkowitego podporządkowania sądów nowej władzy. Będziemy protestować i kierować sprawę do instytucji międzynarodowych” – zapowiedział wiceminister sprawiedliwości w poprzednim rządzie, Marcin Warchoł.
Z kolei środowiska prawnicze, w tym część sędziów zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Iustitia”, bronią decyzji resortu. – „Nie może być tak, że osoby z oczywistym konfliktem interesów i politycznym powiązaniem z osobami zasiadającymi na najwyższych szczeblach władzy, pozostają bezkarnie w systemie. Zawieszenie nie jest wyrokiem, ale wyrazem ostrożności i przejrzystości” – tłumaczy sędzia Agnieszka Piwnik, członkini zarządu „Iustitii”.
Eksperci: ruch ryzykowny, ale potrzebny
Profesor Maciej Gutowski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu zauważa, że decyzja ministerstwa może być ryzykowna z punktu widzenia społecznego odbioru. – „Mamy do czynienia z osobą, która prywatnie jest związana z jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiego wymiaru sprawiedliwości ostatnich lat. To generuje ogromne emocje, ale prawo powinno być stosowane konsekwentnie, bez względu na nazwisko. Jeśli są dowody na uchybienia, należy działać” – komentuje Gutowski.
Z kolei dr Ewa Łętowska, była Rzecznik Praw Obywatelskich i sędzia Trybunału Konstytucyjnego, uważa, że decyzja może być początkiem szerokiej reformy sądownictwa. – „Nowy minister zasygnalizował, że nie będzie tolerował patologii w wymiarze sprawiedliwości. Zawieszenie może być testem na to, jak daleko sięga determinacja rządu w przywracaniu niezależności sądów” – mówi dr Łętowska.
Co dalej?
Zgodnie z procedurą, zawieszona sędzia ma prawo odwołać się od decyzji ministra do Krajowej Rady Sądownictwa. Sprawa może również trafić do sądu administracyjnego. Tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiada kolejne działania mające na celu „oczyszczenie środowiska sędziowskiego z osób, których działania mogą budzić wątpliwości co do ich apolityczności”.
Według nieoficjalnych informacji, resort analizuje także sprawy kilku innych sędziów powiązanych z byłą władzą i Trybunałem Konstytucyjnym. – „To nie jest polowanie na czarownice. To jest porządkowanie sytuacji, którą przez lata traktowano jako nietykalną” – mówi osoba z otoczenia ministra.
Międzynarodowe reakcje
Sprawą zainteresowały się również zagraniczne media, w tym „Politico”, „Der Spiegel” i „Le Monde”, które piszą o „symbolicznym przełomie” w polityce polskiego rządu wobec Trybunału Konstytucyjnego. Przypomnijmy, że TSUE i Komisja Europejska wielokrotnie krytykowały Polskę za brak przejrzystości i upolitycznienie systemu sądownictwa. Możliwe więc, że decyzja nowego ministra zostanie odebrana w Brukseli jako krok w stronę normalizacji relacji z UE.
Podsumowanie
Decyzja o zawieszeniu żony prezesa Trybunału Konstytucyjnego to bez wątpienia jeden z najgłośniejszych ruchów kadrowych nowego kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości. Choć formalnie dotyczy jednej osoby, może symbolizować początek głębszych zmian w polskim systemie sądowniczym. Ostateczny efekt będzie zależeć nie tylko od konsekwencji rządu, ale także od siły oporu środowisk powiązanych z dawną władzą. Jedno jest pewne – o tej sprawie jeszcze długo będzie głośno.