
⸻
Nowa burza wokół Nawrockiego. Chodzi o ochroniarza kandydata PiS
Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej i jeden z kandydatów PiS w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego, znów znalazł się w centrum medialnej burzy. Tym razem nie chodzi jednak o wystąpienie, publikację IPN czy interpretację wydarzeń historycznych, ale… o ochroniarza. Jak donosi kilka ogólnopolskich mediów, podczas jednego ze spotkań wyborczych Nawrockiego w Elblągu pojawił się uzbrojony mężczyzna, którego obecność wzbudziła niepokój zarówno wśród dziennikarzy, jak i części uczestników wydarzenia.
Kiedy jeden z lokalnych reporterów zapytał organizatorów o tożsamość mężczyzny z pistoletem w kaburze, otrzymał krótką i lakoniczną odpowiedź: „To człowiek od bezpieczeństwa”. Sprawa jednak nie ucichła – wręcz przeciwnie, rozlała się szerokim echem w mediach społecznościowych i wywołała falę spekulacji: czy kandydaci partii rządzącej mają dostęp do służb ochrony z państwowych agencji? Kto płaci za ich bezpieczeństwo w kampanii? Czy uzbrojony ochroniarz nie przekracza granicy między troską o porządek a zastraszaniem?
Od IPN do kampanii – kontrowersyjna ścieżka Nawrockiego
Karol Nawrocki już wcześniej niejednokrotnie znajdował się na nagłówkach gazet. Jako prezes IPN był postrzegany jako człowiek silnie zideologizowany, lojalny wobec rządu i gotowy do ofensywy historycznej narracji, zgodnej z linią polityczną PiS. Jego działalność budziła emocje – zarówno pozytywne, jak i negatywne – od decyzji o wycofaniu niektórych ekspozycji historycznych, po odważne i kontrowersyjne wypowiedzi o żołnierzach wyklętych, Armii Krajowej i relacjach polsko-żydowskich.
Teraz, w momencie gdy ubiega się o mandat europosła, kontrowersje nie ustają – wręcz przeciwnie, zaczynają dotyczyć nie tylko kwestii merytorycznych, ale też stylu prowadzenia kampanii.
Wszystko zaczęło się od nagrania opublikowanego przez lokalnego aktywistę z Warmii i Mazur, który pokazał ujęcia z wiecu wyborczego Nawrockiego. W materiale widać, jak elegancko ubrany mężczyzna z wyraźnie zarysowaną kaburą pilnuje kandydata. Gdy dziennikarz podszedł, by zadać pytanie o jego obecność, został zatrzymany przez innego współpracownika Nawrockiego.
– To jest kampania, nie teatr wojenny – skomentował lokalny radny opozycji. – Jeśli pan Nawrocki boi się własnych wyborców, to może nie powinien kandydować.
PiS odpowiada: „Bezpieczeństwo przede wszystkim”
Obóz rządzący broni swojego kandydata. Rzecznik prasowy PiS w krótkim oświadczeniu stwierdził, że „pan Nawrocki jako osoba publiczna, działająca na pograniczu tematów historycznych i politycznych, wielokrotnie otrzymywał groźby”, a decyzja o obecności osoby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo była „rozsądnym środkiem zapobiegawczym”.
– Mówimy o człowieku, który przez lata zajmował się tematami najbardziej wrażliwymi w historii Polski. Nie dziwi mnie, że w kampanii wyborczej może dochodzić do prób prowokacji – powiedział jeden z posłów PiS w programie telewizyjnym.
Mimo tej obrony, wątpliwości nie ustają. Opozycja domaga się ujawnienia, kto finansuje ochronę – czy jest to prywatna firma wynajęta z funduszy komitetu wyborczego, czy może korzysta ona z zasobów publicznych. – Jeżeli to prywatna ochrona, to niech pokażą faktury. Jeżeli państwowa, to mamy do czynienia z nadużyciem – mówił Krzysztof Brejza z KO.
Eksperci o cienkiej granicy
Sprawę skomentowali również eksperci od bezpieczeństwa. Były funkcjonariusz BOR-u, obecnie niezależny analityk, zwrócił uwagę, że uzbrojona ochrona podczas spotkań wyborczych nie jest czymś nowym, ale musi być prowadzona zgodnie z przepisami.
– Kluczowe jest to, czy ochroniarz miał pozwolenie na broń, czy jego obecność była zgłoszona policji i czy działał w ramach obowiązującego prawa. Jeśli tak – nie ma sprawy. Jeśli nie – mamy do czynienia z poważnym naruszeniem – stwierdził.
Jednak jego zdaniem najwięcej kontrowersji wzbudza nie fakt obecności ochrony, lecz atmosfera, którą ona tworzy. – Wyborca ma czuć się swobodnie, nie jak na lotnisku. Polityka nie może przypominać stanu wyjątkowego – dodał.
Internet nie wybacza – komentarze i memy
W mediach społecznościowych temat eksplodował. Pojawiły się memy przedstawiające Nawrockiego jako „kandydata pancernego”, porównania do ochrony dyktatorów, a nawet parodie scen z filmów akcji. Hasztagi takie jak #PistoletNawrockiego czy #KampaniaUZbrojona przez kilka godzin były wśród trendów na Twitterze.
Nie zabrakło też głosów poparcia. – Człowiek, który walczy o prawdę historyczną, musi się chronić – pisał jeden z użytkowników. Inni żartowali: – Może chodzi o to, że boi się pytań o teczki z IPN.
Kampania wyborcza w cieniu siły
Incydent z ochroniarzem wpisuje się w szerszy kontekst agresywnych kampanii wyborczych. W ostatnich tygodniach dochodziło do przepychanek na wiecach, głośnych konfrontacji z obywatelami i eskalacji języka po obu stronach sceny politycznej.
Politycy coraz częściej otaczają się świtą, wykluczają niewygodnych dziennikarzy i budują obraz siebie jako osób zagrożonych. Eksperci ostrzegają, że to groźny trend, który może prowadzić do dalszej polaryzacji i demontażu demokracji bezpośredniej.
– Kandydaci nie mogą zamieniać się w postaci z filmów o ochronie prezydenta. Demokracja wymaga dostępności, otwartości, dialogu – mówi socjolog prof. Krystyna Wójcik.
Co dalej z Nawrockim?
Czy incydent z ochroniarzem zaszkodzi Karolowi Nawrockiemu? Trudno dziś powiedzieć. Dla części elektoratu może być dowodem na to, że kandydat jest „poważnym graczem”, któremu należy się szacunek i bezpieczeństwo. Dla innych – jest kolejnym przykładem arogancji i oddzielenia się od społeczeństwa.
Nawrocki nie odniósł się bezpośrednio do sprawy, nie udzielił komentarza mediom. Jego sztab milczy, co dla wielu jest oznaką nerwowości. W międzyczasie pojawiły się spekulacje, czy temat ten nie zostanie użyty przez opozycję w nadchodzących debatach telewizyjnych.
Jedno jest pewne – kontrowersje wokół Karola Nawrockiego nie ustają, a każdy kolejny incydent, nawet z pozoru drugorzędny, zaczyna się składać na obraz kandydata, który wzbudza więcej pytań niż odpowiedzi.