
Nawrocki nie może dogadać się z Tuskiem. O tyle lada dzień mogą wzrosnąć rachunki za prąd
Polska polityka ponownie znalazła się w stanie głębokiego kryzysu. Konflikt między prezydentem Karolem Nawrockim a premierem Donaldem Tuskiem rozgorzał na nowo, tym razem wokół kwestii energetycznych. Według ekspertów, brak porozumienia na linii Pałac Prezydencki – Kancelaria Premiera może w najbliższych tygodniach przełożyć się na realne obciążenia dla milionów gospodarstw domowych. Rachunki za prąd mają bowiem wzrosnąć, a rząd nie ma dziś pełnych narzędzi, aby zahamować ten proces.
Spór o ustawę
Punktem zapalnym stała się ustawa o przedłużeniu mechanizmu mrożenia cen energii elektrycznej, który wprowadzono jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu, aby ochronić Polaków przed gwałtownymi podwyżkami wynikającymi z kryzysu energetycznego. Rząd Donalda Tuska chciał przedłużyć obowiązywanie tego mechanizmu co najmniej do końca roku, z możliwością dalszego wydłużenia.
Prezydent Karol Nawrocki, który już kilkukrotnie blokował inicjatywy koalicji rządzącej, tym razem również postawił veto. Jego zdaniem przedłużanie ingerencji państwa w rynek energii grozi destabilizacją i w dłuższej perspektywie może doprowadzić do jeszcze większych kosztów. – Państwo nie może bez końca dotować rachunków za prąd. Trzeba wreszcie powiedzieć Polakom prawdę: energia kosztuje i będzie kosztować coraz więcej – miał powiedzieć podczas spotkania z doradcami.
Tusk z kolei nie kryje irytacji. – Prezydent zamiast myśleć o obywatelach, realizuje polityczne gierki. To jest zła wola albo dramatyczna niekompetencja – podkreślił premier podczas konferencji prasowej, dodając, że skutki decyzji Nawrockiego odczują zwykłe rodziny, które już dziś balansują na granicy wydolności finansowej.
Ile wyniosą podwyżki?
Eksperci Polskiego Instytutu Energetyki wyliczają, że brak mrożenia cen może spowodować wzrost rachunków nawet o 30–40 procent w porównaniu z obecnym poziomem. Dla przeciętnego gospodarstwa domowego oznaczałoby to dodatkowe 150–200 zł miesięcznie. Najmocniej ucierpią rodziny wielodzietne oraz osoby starsze, które większość czasu spędzają w domach.
– Jeśli weto prezydenta nie zostanie przełamane, a rząd nie znajdzie alternatywnego rozwiązania, Polacy już od października mogą zobaczyć wyższe faktury w skrzynkach – alarmuje dr Anna Kwiecień, analityczka rynku energii.
Napięcia polityczne
Cała sytuacja ma także wyraźny wymiar polityczny. Opozycja związana z Prawem i Sprawiedliwością nie kryje satysfakcji z blokady ustawy. – Tusk obiecywał tanie rachunki, a teraz nie potrafi nic zrobić. To pokazuje, że cała narracja jego rządu była iluzją – stwierdził jeden z posłów PiS.
Z kolei koalicja rządząca – zwłaszcza Polska 2050 i Lewica – mocno naciska na premiera, aby znalazł rozwiązanie. Padają propozycje wprowadzenia czasowych bonów energetycznych, zwiększenia dopłat dla najbiedniejszych lub natychmiastowych negocjacji z Komisją Europejską o dodatkowe fundusze pomocowe.
Unia Europejska i rynek energii
Nie bez znaczenia jest także kontekst unijny. Polska zobowiązała się w ramach Zielonego Ładu do stopniowego odchodzenia od węgla i zwiększania udziału OZE. Proces ten jest jednak kosztowny, a koszty transformacji przerzucane są częściowo na odbiorców energii.
– Problem polega na tym, że Polska przez lata zaniedbywała modernizację sieci energetycznej i teraz nadrabia to w ekspresowym tempie. To musi kosztować – mówi prof. Tomasz Włodarczyk z Uniwersytetu Warszawskiego. – Jednocześnie brak stabilnych regulacji i ciągłe polityczne spory sprawiają, że inwestorzy są ostrożni, co dodatkowo podbija ceny.
Co dalej?
Sejm ma jeszcze możliwość odrzucenia weta prezydenta większością 3/5 głosów, ale arytmetyka sejmowa nie sprzyja rządowi. Brakuje kilku posłów, którzy mogliby poprzeć ustawę wbrew decyzji Nawrockiego. Trwają więc gorączkowe rozmowy, zarówno wewnątrz koalicji, jak i z częścią posłów opozycji.
Premier Tusk zapowiedział, że jeśli nie uda się przełamać weta, rząd w trybie pilnym przygotuje nową ustawę – tym razem bardziej ograniczoną, opartą na bezpośrednich dopłatach dla najbiedniejszych. To jednak oznacza, że większość Polaków i tak odczuje wyraźny wzrost kosztów energii.
Głos obywateli
W mediach społecznościowych zawrzało. Internauci nie kryją złości na polityków. „Nie interesują mnie ich kłótnie, ja chcę po prostu zapłacić normalny rachunek i mieć za co kupić jedzenie” – pisze jedna z użytkowniczek Facebooka. Inni wprost obwiniają prezydenta o brak empatii wobec zwykłych obywateli.
Z drugiej strony pojawiają się głosy, że dotychczasowy system mrożenia cen był tylko sztucznym podtrzymywaniem status quo i w końcu musiał się skończyć. „Lepiej zapłacić więcej teraz i zmusić rząd do poważnych reform, niż ciągle żyć na kredyt” – argumentuje jeden z komentujących na forum ekonomicznym.
Podsumowanie
Sytuacja na linii Nawrocki–Tusk staje się jednym z najpoważniejszych kryzysów polityczno-gospodarczych tej kadencji. Brak kompromisu grozi nie tylko wzrostem rachunków za prąd, ale także utratą zaufania społecznego do instytucji państwa. Obywatele mają coraz mniej cierpliwości do politycznych przepychanek i oczekują konkretnych działań.
Jeśli strony nie znajdą rozwiązania, już w najbliższych tygodniach Polacy boleśnie odczują konsekwencje sporu. Wyższe rachunki za prąd mogą stać się symbolem tego, jak polityczne ambicje i brak dialogu przekładają się na życie codzienne zwykłych ludzi.
—
📰