
Mariusz Szczygieł uderza w Karola Nawrockiego: „Nie może być moim prezydentem”
Mariusz Szczygieł, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich reporterów, laureat Nagrody Literackiej Nike i autor bestsellerów takich jak „Nie ma” oraz „Gottland”, po raz kolejny zabrał głos w sprawach publicznych. Tym razem dziennikarz skrytykował Karola Nawrockiego, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, który w ostatnich tygodniach pojawia się w medialnych spekulacjach jako potencjalny kandydat Prawa i Sprawiedliwości na urząd Prezydenta RP.
Szczygieł, znany z wyważonych opinii i umiarkowanego stylu, tym razem wyraził się bardzo jednoznacznie. W poście opublikowanym w mediach społecznościowych napisał:
> „Karol Nawrocki nie może być moim prezydentem. Nie dlatego, że ma inne poglądy polityczne niż ja. Nie dlatego, że wywodzi się z IPN. Ale dlatego, że fałszuje historię i instrumentalnie używa pamięci, aby dzielić Polaków”.
Wypowiedź wywołała szeroką debatę, zwłaszcza w kontekście planowanej kampanii prezydenckiej w 2025 roku. Kim jest Karol Nawrocki i dlaczego słowa Mariusza Szczygła wywołały tak duże poruszenie?
—
Kim jest Karol Nawrocki?
Karol Nawrocki, ur. w 1983 roku, to historyk, działacz społeczny i prezes IPN od 2021 roku. Z wykształcenia doktor historii, wcześniej był dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Związany z konserwatywnymi środowiskami historycznymi, uważany jest za jednego z głównych architektów narracji historycznej promowanej przez obecne władze.
Jego prezesura w IPN od początku budziła kontrowersje. Krytycy zarzucają mu polityzację instytutu, podporządkowywanie badań historycznych bieżącym potrzebom politycznym oraz promowanie nacjonalistycznego ujęcia dziejów Polski. Z kolei zwolennicy chwalą go za „przywracanie godności żołnierzom wyklętym”, „walkę z kłamstwami historycznymi” i „obronę dobrego imienia Polski za granicą”.
—
Powody krytyki Mariusza Szczygła
Dla Mariusza Szczygła szczególnie bolesna była organizacja przez IPN wystawy, która sugerowała, że twórcy tzw. literatury non-fiction, w tym sam Szczygieł, rzekomo „relatywizują” polską historię i „oczerniają bohaterów narodowych”. W jednej z wcześniejszych wypowiedzi autor powiedział:
> „To, co robi IPN pod kierownictwem Nawrockiego, nie ma nic wspólnego z badaniem historii. To propaganda. I to taka, która szkodzi, bo uczy młodych ludzi nie myślenia, a ślepej wiary w autorytety”.
W wywiadzie dla jednego z tygodników dodał również:
> „Nie można mówić o pluralizmie pamięci, kiedy jedna instytucja zawłaszcza prawo do decydowania, co jest prawdą, a co nie. To nie jest wolność – to dyktatura pamięci”.
—
Debata o prezydenturze
Od początku roku w mediach i kuluarach politycznych trwa gorączkowa dyskusja o tym, kto będzie kandydatem obozu prawicy na prezydenta. Wśród możliwych nazwisk, obok Mateusza Morawieckiego, Beaty Szydło czy Przemysława Czarnka, coraz częściej pojawia się właśnie Karol Nawrocki.
Nawrocki, choć sam unika jednoznacznych deklaracji, coraz częściej występuje publicznie jako komentator polityczny, a nie tylko historyk. W maju 2025 roku wystąpił na konferencji zorganizowanej przez środowiska patriotyczne, gdzie mówił o „konieczności obrony tożsamości narodowej przed liberalnym relatywizmem”.
Dla Mariusza Szczygła, i nie tylko dla niego, jest to sygnał, że Nawrocki szykuje się do politycznej ofensywy.
—
Reakcje opinii publicznej
Wypowiedź Szczygła spotkała się z szerokim odzewem. Pod jego postem na Facebooku i Instagramie pojawiły się tysiące komentarzy. Wielu użytkowników dziękowało dziennikarzowi za odwagę i stanowczość.
> „Panie Mariuszu, dziękuję za głos rozsądku. Też nie chcę prezydenta, który manipuluje historią” – napisała jedna z internautek.
> „W końcu ktoś z autorytetem powiedział to, co wielu z nas myśli” – dodał inny komentujący.
Nie zabrakło też głosów krytycznych. Część komentatorów zarzucała Szczygłowi, że sam używa historii w sposób wybiórczy, inni twierdzili, że jego wypowiedź to przejaw „elitarnego pogardzania konserwatywną Polską”.
—
Polaryzacja i przyszłość debaty publicznej
Sytuacja doskonale pokazuje stopień polaryzacji polskiej debaty publicznej. Historia, pamięć zbiorowa i tożsamość narodowa stają się nie tylko przedmiotem badań naukowych, ale również bronią polityczną. Szczygieł i Nawrocki symbolizują dwa zupełnie różne podejścia: jedno otwarte, liberalne, wieloperspektywiczne – drugie narodowe, hierarchiczne i jednoznaczne.
Pytanie, które z tych podejść zdominuje przyszłość, pozostaje otwarte. Jednak jedno jest pewne: emocje związane z polityką pamięci nie opadną. Zwłaszcza w roku wyborczym.
—
Co dalej?
Karol Nawrocki nie odpowiedział wprost na słowa Mariusza Szczygła, jednak jego biuro wydało krótkie oświadczenie:
> „Prezes IPN pozostaje wierny misji obrony dobrego imienia Polski i Polaków. Jego działania zawsze będą ukierunkowane na prawdę historyczną i sprawiedliwość”.
Z kolei Szczygieł zapowiedział, że nie zamierza milczeć w obliczu manipulacji:
> „Jako reporter, jako obywatel i jako człowiek wierzący w siłę wolności słowa – mam obowiązek reagować. Nawet jeśli to oznacza konfrontację”.
—
Podsumowanie
Wypowiedź Mariusza Szczygła przeciwko Karolowi Nawrockiemu to nie tylko spór personalny, ale starcie dwóch wizji Polski. To również ostrzeżenie: o niebezpieczeństwie upolityczniania historii, o sile propagandy i o roli, jaką mogą odegrać intelektualiści w przestrzeni publicznej.
Niezależnie od tego, czy Nawrocki rzeczywiście zostanie kandydatem na prezydenta, jedno jest pewne: debata o tym, kto może reprezentować Polskę, będzie coraz ostrzejsza. I dobrze, że są jeszcze głosy takie jak Szczygieł – bo demokracja wymaga nie tylko wyborów, ale i odwagi mówienia prawdy.