
W ostatnich dniach światowe i regionalne media obiegła wiadomość, która wzbudziła duże poruszenie zarówno w Europie Wschodniej, jak i na arenie międzynarodowej. Aleksander Łukaszenko, od lat pełniący funkcję prezydenta Białorusi, miał zaprosić około 150 tysięcy obywateli Pakistanu do swojego kraju. Oficjalnie – jak podają władze w Mińsku – jest to element „szerszej operacji” mającej na celu „wsparcie białoruskiej gospodarki”. Jednakże wielu ekspertów i analityków politycznych uważa, że prawdziwe motywy są dużo bardziej złożone i niebezpieczne, zwłaszcza w kontekście napiętych stosunków Białorusi z Unią Europejską i sąsiadami z Zachodu.
Geneza decyzji Łukaszenki
Aleksander Łukaszenko od lat zmaga się z izolacją na arenie międzynarodowej. Po brutalnym stłumieniu protestów w 2020 roku i sfałszowanych wyborach prezydenckich, które dały mu kolejną kadencję, Białoruś stała się niemal całkowicie uzależniona od Rosji. Wobec licznych sankcji nałożonych przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone, reżim szukał sposobów na obejście międzynarodowych restrykcji oraz na utrzymanie własnej gospodarki w stanie umożliwiającym przetrwanie.
W tym kontekście pojawia się pomysł sprowadzenia ogromnej liczby obywateli Pakistanu. Oficjalnie przedstawiciele władz białoruskich twierdzą, że Pakistańczycy mieliby wypełnić braki kadrowe w sektorach takich jak budownictwo, rolnictwo czy przemysł lekki. Jednakże liczne przecieki i analizy sugerują, że działania te mogą mieć ukryty charakter.
“Szersza operacja” — co to oznacza?
Określenie „szersza operacja” budzi szczególne zaniepokojenie w kręgach bezpieczeństwa państw Unii Europejskiej. Wiele wskazuje na to, że plan sprowadzenia tak dużej liczby imigrantów może być kolejną próbą wywarcia presji migracyjnej na Zachód, podobnie jak to miało miejsce w 2021 roku, kiedy Białoruś zorganizowała napływ migrantów z Bliskiego Wschodu na granice Polski, Litwy i Łotwy.
Wówczas tysiące ludzi zostało przetransportowanych do Mińska samolotami czarterowymi, a następnie eskortowanych w stronę granicy z Unią Europejską. Operacja ta była elementem wojny hybrydowej – migranci mieli destabilizować sytuację wewnętrzną państw sąsiadujących oraz wywierać presję na Brukselę w sprawie zniesienia sankcji.
Tym razem skala planowanej operacji jest znacznie większa. Jeśli rzeczywiście 150 tysięcy Pakistańczyków pojawiłoby się na Białorusi, mogłoby to wywołać nową, bezprecedensową falę migracyjną w kierunku Polski i Litwy.
Reakcje Polski i Unii Europejskiej
Polskie władze, które już od 2021 roku inwestowały ogromne środki w zabezpieczenie wschodniej granicy, od razu zareagowały na informacje o działaniach Łukaszenki. Premier Donald Tusk w specjalnym oświadczeniu poinformował, że Polska „będzie gotowa na każdy scenariusz” i że „nie dopuścimy do powtórki kryzysu migracyjnego z 2021 roku”.
Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji ogłosił natychmiastowe zwiększenie liczby funkcjonariuszy Straży Granicznej na granicy z Białorusią. Rozważane jest również dalsze wzmacnianie bariery fizycznej i elektronicznej, która została zbudowana w latach 2021–2023.
Z kolei Komisja Europejska zapowiedziała bliską współpracę z Warszawą, Wilnem i Rygą, podkreślając, że jakiekolwiek działania Białorusi wykorzystujące migrantów jako broń polityczną będą spotykały się z „twardą i zdecydowaną odpowiedzią”.
Kim są zaproszeni Pakistańczycy?
Z przecieków medialnych wynika, że większość z zaproszonych 150 tysięcy osób to młodzi mężczyźni w wieku od 18 do 35 lat. Źródła podają, że rekrutacją zajmowały się specjalnie powołane agencje w Pakistanie, oferujące szybkie procedury wizowe oraz „atrakcyjne” warunki pracy na Białorusi.
Jednak warunki te w rzeczywistości mogą być znacznie mniej korzystne, niż się wydaje. W 2021 roku wielu migrantów z Iraku i Syrii, którzy trafili na Białoruś, zostało pozostawionych bez opieki, środków do życia, a często byli zmuszani do podejmowania prób przekroczenia granicy w trudnych, niebezpiecznych warunkach.
Organizacje praw człowieka już teraz wyrażają obawy, że sprowadzani Pakistańczycy mogą stać się kolejnymi ofiarami politycznych rozgrywek reżimu Łukaszenki.
Geopolityczne konsekwencje
Działania Białorusi mają daleko idące konsekwencje geopolityczne. Po pierwsze, mogą one doprowadzić do eskalacji napięć na wschodniej granicy Unii Europejskiej. Po drugie, mogą skutkować nowymi sankcjami nałożonymi na Białoruś, a nawet Rosję, jeśli okaże się, że Kreml współuczestniczył w planowaniu operacji.
Eksperci podkreślają, że działania Łukaszenki nie odbywają się w próżni – są skoordynowane z szerszą strategią Kremla mającą na celu destabilizację Zachodu w kontekście wojny na Ukrainie i globalnego starcia z USA i ich sojusznikami.
Sytuacja wewnętrzna na Białorusi
Warto również zauważyć, że sprowadzenie tak dużej liczby cudzoziemców może doprowadzić do napięć wewnętrznych na samej Białorusi. Społeczeństwo białoruskie, choć poddawane silnej indoktrynacji, może nie zaakceptować obecności dziesiątek tysięcy imigrantów, zwłaszcza w obliczu trudnej sytuacji gospodarczej.
Eksperci wskazują, że wśród samych elit reżimu mogą pojawić się głosy sprzeciwu wobec tak ryzykownego ruchu Łukaszenki, który może osłabić jego i tak już kruchą pozycję wewnętrzną.
Podsumowanie
Decyzja Aleksandra Łukaszenki o sprowadzeniu 150 tysięcy obywateli Pakistanu na Białoruś jest bezprecedensowa zarówno pod względem skali, jak i potencjalnych konsekwencji politycznych i społecznych. Choć oficjalne uzasadnienia mówią o potrzebach gospodarczych, wszystko wskazuje na to, że jest to element większej gry geopolitycznej, wymierzonej w stabilność Unii Europejskiej.
Polska i państwa bałtyckie stoją przed kolejnym wielkim wyzwaniem w zakresie ochrony swoich granic i zapewnienia bezpieczeństwa narodowego. Jedno jest pewne: sytuacja będzie dynamiczna i wymagać będzie zdecydowanej, skoordynowanej odpowiedzi zarówno na poziomie krajowym, jak i wspólnotowym.
Czy Łukaszenko rzeczywiście zdecyduje się zrealizować cały swój plan? Czy presja międzynarodowa zmusi go do wycofania się z kontrowersyjnej operacji? A może stoimy u progu nowego, znacznie poważniejszego kryzysu migracyjnego w Europie?
Najbliższe miesiące przyniosą odpowiedzi na te pytania, a Europa musi być gotowa na każdy scenariusz.