Kupowanie głosów”. Jest afera po wyborach, mocne uderzenie w Nawrockiego

By | June 3, 2025

Kupowanie głosów”. Jest afera po wyborach, mocne uderzenie w Nawrockiego

Zaledwie kilka dni po zakończeniu wyborów do Parlamentu Europejskiego w Polsce scena polityczna zatrzęsła się w posadach. Wszystko za sprawą oskarżeń o „kupowanie głosów”, które rzucają cień na proces wyborczy i uderzają bezpośrednio w szefa Państwowej Komisji Wyborczej, Sylwestra Nawrockiego. Choć jeszcze nie opadł kurz po wyborczej batalii, już teraz wiele wskazuje na to, że powyborczy krajobraz może ulec dramatycznej zmianie – nie tylko w kontekście rozkładu mandatów, ale również zaufania do instytucji odpowiedzialnych za uczciwość wyborów.

Zarzuty pojawiły się najpierw w niezależnych mediach, później podchwyciły je partie opozycyjne. Według ustaleń dziennikarzy śledczych oraz lokalnych obserwatorów kampanii, w niektórych regionach Polski miało dochodzić do sytuacji, w których wyborcy otrzymywali materialne korzyści – najczęściej w postaci bonów, talonów lub wręcz gotówki – w zamian za oddanie głosu na konkretnego kandydata. Choć proceder ten nie jest nowy w historii demokratycznych wyborów, jego skala i otwartość, z jaką miał być przeprowadzany, budzą poważne obawy.

Największe kontrowersje wywołał fakt, że proceder ten miał rzekomo odbywać się za milczącym przyzwoleniem, a może nawet pod patronatem struktur lokalnych związanych z partią rządzącą. W niektórych gminach świadkowie opowiadali o „tajemniczych autobusach”, którymi dowożono wyborców – często z odległych miejscowości – na konkretne komisje wyborcze, gdzie otrzymywali instrukcje, jak mają głosować. Po oddaniu głosu mieli być nagradzani „pakietami żywnościowymi” lub voucherami do sklepów sieciowych.

W tym kontekście pojawia się nazwisko Sylwestra Nawrockiego – szefa PKW, który jeszcze przed wyborami był postrzegany jako kontrowersyjna postać. Opozycja wskazywała na jego bliskie powiązania z obozem rządzącym, a także wcześniejsze wypowiedzi, które sugerowały jego niechęć do bardziej przejrzystych mechanizmów kontrolnych. Choć PKW formalnie pozostaje ciałem niezależnym, nie sposób ignorować faktu, że decyzje kadrowe w tej instytucji często bywają efektem politycznych kompromisów.

Tym razem jednak krytyka wobec Nawrockiego przybrała wyjątkowo gwałtowny charakter. Część komentatorów oskarża go o celowe zaniechania – brak reakcji na zgłoszenia nieprawidłowości, opieszałość w monitorowaniu kampanii oraz niewystarczające zabezpieczenie procesu liczenia głosów. Opozycja domaga się dymisji Nawrockiego i powołania niezależnej komisji śledczej, która zbada kulisy tegorocznych wyborów do europarlamentu. Nawrocki odrzuca zarzuty i twierdzi, że nie ma dowodów na systemowe naruszenia, a wszystkie zgłoszenia były analizowane zgodnie z procedurami.

W tle całej afery pojawiają się pytania o przyszłość demokracji w Polsce. Czy rzeczywiście doszło do masowego kupowania głosów? Jeśli tak – kto za tym stał i jakie były źródła finansowania tej operacji? Czy możemy mówić o przypadkach jednostkowych, czy raczej o zorganizowanym systemie korupcji wyborczej? A może cała sprawa jest nadmuchaną bańką, wykreowaną przez opozycję w celu delegitymizacji zwycięstwa przeciwników politycznych?

Społeczeństwo obywatelskie nie pozostaje obojętne. Organizacje takie jak Fundacja Batorego, Helsińska Fundacja Praw Człowieka czy Sieć Obywatelska Watchdog Polska już zapowiedziały własne raporty na temat przebiegu kampanii i dnia głosowania. Z kolei w mediach społecznościowych trwa gorąca debata. Internauci dzielą się nagraniami, zdjęciami i relacjami z lokali wyborczych, które mają potwierdzać lub obalać medialne rewelacje.

Warto jednak spojrzeć szerzej. Problem „kupowania głosów” to nie tylko kwestia aktualnej afery, lecz także sygnał ostrzegawczy przed pogłębiającą się erozją norm demokratycznych. Zjawisko to występuje na całym świecie, ale jego występowanie w państwie członkowskim Unii Europejskiej powinno budzić szczególną czujność. Unia, zresztą, już zaczęła interesować się sprawą – kilku europosłów zapowiedziało interwencje w Komisji Europejskiej i wezwało do zbadania uczciwości polskich wyborów.

Tymczasem obóz rządzący próbuje minimalizować skutki afery. Rzecznik partii rządzącej twierdzi, że „to typowe pomówienia po przegranych wyborach”, a „opozycja nie może pogodzić się z wynikiem urny wyborczej”. Taka narracja ma jednak coraz mniej zwolenników – nawet wśród umiarkowanych komentatorów politycznych pojawiają się głosy, że konieczne jest przeprowadzenie audytu wyborczego, niezależnego od struktur państwowych.

Nie sposób również pominąć wpływu tej afery na samego Sylwestra Nawrockiego. Jego wiarygodność jako szefa PKW została poważnie nadszarpnięta, a dalsze pełnienie funkcji wydaje się coraz mniej prawdopodobne. Pojawiły się też spekulacje, że może on sam złożyć dymisję, by uniknąć jeszcze większego skandalu i próbować zachować resztki autorytetu. Z drugiej strony, istnieje też ryzyko, że będzie on bronił swojej pozycji za wszelką cenę – zwłaszcza jeśli za jego plecami stoi polityczne zaplecze gotowe bronić go do końca.

W każdym razie jedno jest pewne – sprawa „kupowania głosów” nie zniknie z debaty publicznej przez długi czas. Może stać się symbolem aktualnych problemów polskiej demokracji: deficytu przejrzystości, instrumentalizacji instytucji państwowych, upadku zaufania obywateli i braku skutecznych mechanizmów kontrolnych. Jeśli zarzuty się potwierdzą, będziemy mieli do czynienia z jednym z największych skandali wyborczych po 1989 roku. A jeśli nie – to i tak pozostanie pytanie: jak to możliwe, że do takich podejrzeń w ogóle doszło?

Na razie pozostaje czekać na dalszy rozwój wydarzeń – śledztwa, raporty, możliwe przesłuchania w Sejmie oraz reakcje międzynarodowe. Demokracja to nie tylko procedury, ale także zaufanie obywateli do tego, że są one przestrzegane. A w obecnej sytuacji tego zaufania wyraźnie zaczyna brakować.