
W ostatnich tygodniach media obiegła informacja, która wstrząsnęła opinią publiczną: pojawił się poważny kryzys związany z mieszkaniami służbowymi przyznawanymi przez Kancelarię Prezydenta. W centrum tej sprawy znalazł się Marcin Nawrocki, obecny szef Biura Polityki Mieszkaniowej przy Pałacu Prezydenckim, któremu zarzuca się nieprawidłowe przydzielanie lokali mieszkalnych osobom powiązanym z obozem władzy. Do akcji wkroczyła Beata Szydło – była premier, dziś prominentna postać w strukturach PiS – która zapowiedziała „wielkie sprzątanie” w instytucjach odpowiedzialnych za politykę mieszkaniową.
Początek afery
Sprawa zaczęła się niepozornie – od interpelacji poselskiej zgłoszonej przez posła opozycji, który zwrócił uwagę na niejasności w przydzielaniu lokali służbowych pracownikom administracji publicznej. Z czasem ujawniono dokumenty potwierdzające, że niektóre osoby otrzymały mieszkania poza kolejnością, a w kilku przypadkach przydziały miały miejsce mimo braku spełnienia wymaganych kryteriów dochodowych lub służbowych.
Marcin Nawrocki, dotąd mało znany szerokiej publiczności, błyskawicznie stał się głównym bohaterem medialnych doniesień. Jego działania zaczęły być analizowane przez dziennikarzy śledczych, którzy dotarli do listy beneficjentów programu mieszkaniowego realizowanego pod egidą Kancelarii Prezydenta. Jak się okazało, wśród nich znaleźli się m.in. krewni polityków, współpracownicy z kampanii wyborczych oraz byli urzędnicy państwowi, którzy po zakończeniu pracy w administracji zachowali przydzielone im mieszkania.
Reakcje opinii publicznej
W społeczeństwie zawrzało. Internauci, komentatorzy polityczni, a także wielu niezależnych ekspertów podniosło alarm, że mamy do czynienia z kolejnym przykładem „synekury” i wykorzystywania państwowych zasobów do nagradzania lojalnych działaczy. W czasach, gdy kryzys mieszkaniowy dotyka milionów młodych Polaków, a ceny najmu w dużych miastach osiągają rekordowe poziomy, takie informacje wywołują ogromne oburzenie.
Hashtag #MieszkaniaDlaSwoich błyskawicznie stał się jednym z najczęściej udostępnianych w polskim internecie. Wiele osób publikowało własne historie – czekania latami na mieszkanie komunalne, nieudanych prób zakupu pierwszego lokum, życia w przepełnionych wynajmowanych mieszkaniach. Tymczasem na zdjęciach publikowanych przez dziennikarzy pojawiały się komfortowe apartamenty w centrum Warszawy, przydzielane osobom bez wyraźnego uzasadnienia.
Beata Szydło: „Czas na porządek!”
Wobec rosnącego niezadowolenia społecznego głos zabrała Beata Szydło. W specjalnym oświadczeniu opublikowanym na jej profilach w mediach społecznościowych, zapowiedziała szybkie i zdecydowane działania mające na celu „oczyszczenie struktur” i „przywrócenie zaufania obywateli do instytucji państwowych”.
– Nie pozwolimy na nadużycia. Jeśli ktoś wykorzystał swoją pozycję, by uzyskać korzyści majątkowe kosztem obywateli, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Czas wziąć miotłę i posprzątać ten bałagan – powiedziała była premier w krótkim, ale stanowczym wystąpieniu.
Jej słowa odbiły się szerokim echem nie tylko w mediach, ale również wewnątrz partii rządzącej. Pojawiły się głosy, że Szydło przygotowuje się do powrotu na pierwszą linię politycznego frontu i wykorzystuje kryzys mieszkaniowy jako trampolinę do ponownego objęcia kluczowej roli w strukturach władzy. W kuluarach mówi się, że mogłaby objąć stanowisko ministra odpowiedzialnego za mieszkalnictwo lub nawet wicepremiera ds. polityki społecznej.
Próby obrony Nawrockiego
Marcin Nawrocki nie pozostał bierny wobec oskarżeń. W wystąpieniu dla prasy podkreślił, że wszystkie przydziały mieszkań odbywały się zgodnie z obowiązującymi przepisami, a dokumentacja każdego przypadku jest dostępna do wglądu. Twierdzi również, że cała afera jest „wyolbrzymiona przez media i opozycję”, które – jego zdaniem – próbują zniszczyć jego reputację przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.
– Nigdy nie podejmowałem decyzji z powodów politycznych czy towarzyskich. Każdy wniosek był rozpatrywany indywidualnie, z uwzględnieniem sytuacji rodzinnej i zawodowej wnioskodawców – mówił Nawrocki w rozmowie z jednym z dzienników ogólnopolskich.
Jego słowa nie przekonały jednak opinii publicznej. Społeczne zaufanie do instytucji odpowiedzialnych za przydział mieszkań spadło, a w sondażach rośnie poparcie dla postulatów o pełną transparentność w tym zakresie. Zgodnie z badaniem IBRiS, aż 72% ankietowanych uważa, że lista beneficjentów powinna zostać ujawniona, a 65% domaga się dymisji Nawrockiego.
Reakcje polityczne i możliwe konsekwencje
Opozycja nie zamierza odpuścić tej sprawy. Politycy Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050 zapowiedzieli powołanie specjalnej komisji śledczej, która miałaby zbadać działalność Biura Polityki Mieszkaniowej. Chcą również złożyć projekt ustawy przewidującej jawność wszystkich decyzji o przydziale mieszkań służbowych i komunalnych.
Premier również odniósł się do sprawy podczas konferencji prasowej, deklarując, że wszelkie nieprawidłowości zostaną wyjaśnione, a jeśli potwierdzą się zarzuty, „nie będzie świętych krów”.
Tymczasem Beata Szydło zapowiedziała już pierwsze konkretne działania. Jej zespół przygotowuje audyt wewnętrzny we wszystkich agencjach zarządzających nieruchomościami publicznymi. Z informacji nieoficjalnych wynika, że w najbliższych tygodniach może dojść do pierwszych dymisji – nie tylko Nawrockiego, ale również jego najbliższych współpracowników.
Podsumowanie
Afera mieszkaniowa z udziałem Marcina Nawrockiego to kolejny przykład, jak bardzo społeczeństwo oczekuje przejrzystości, sprawiedliwości i uczciwości w działaniach władzy. W czasach, gdy kryzys mieszkaniowy dotyka milionów Polaków, każda informacja o nadużyciach czy uprzywilejowaniu wywołuje słuszny gniew społeczny. Beata Szydło, wkraczając do akcji z symboliczną „miotłą”, chce nie tylko oczyścić instytucje, ale też odzyskać polityczne punkty. Czy jej się to uda – zależy od tego, czy działania będą rzeczywiście skuteczne, czy tylko PR-owym manewrem. Jedno jest pewne – sprawa mieszkań Nawrockiego jeszcze długo nie zniknie z nagłówków.