
Kontrowersyjny film Karola Nawrockiego z Kłodzka wywołał burzę emocji. Mieszkańcy czują się zignorowani i wykorzystani przez kandydata
Kiedy Karol Nawrocki, lokalny działacz polityczny i kandydat na posła, opublikował film promocyjny zrealizowany na ulicach Kłodzka, zapewne nie spodziewał się, że jego materiał wywoła tak gwałtowną reakcję. Krótkie wideo, mające na celu pokazanie „prawdziwego życia” mieszkańców miasta i podkreślenie jego zaangażowania społecznego, w krótkim czasie stało się jednym z najbardziej komentowanych tematów w lokalnych mediach. I to nie ze względu na pochwały.
Oburzenie zamiast aplauzu
Mieszkańcy Kłodzka nie kryją rozczarowania. W ciągu kilku dni od publikacji filmu w mediach społecznościowych pojawiło się kilkaset komentarzy, z których zdecydowana większość była negatywna. Ludzie oskarżają Nawrockiego o manipulację, instrumentalne traktowanie lokalnej społeczności i brak szacunku dla rzeczywistych problemów, z jakimi boryka się miasto.
„Pan Nawrocki pojawił się u nas tylko na chwilę. Przeszedł się po rynku z kamerą, pogadał z jednym starszym panem, potem nagle w materiale pojawiła się dramatyczna muzyka i komentarze o ‘zapomnianych ludziach prowincji’. To był cios poniżej pasa. Tak się nie traktuje własnej społeczności” – mówi pani Jadwiga, emerytowana nauczycielka, która od 40 lat mieszka w Kłodzku.
Film, który miał wzruszać – a poruszył negatywnie
W filmie Karola Nawrockiego widzimy krótkie ujęcia ulic Kłodzka – pustych witryn sklepowych, odrapanych budynków, zamyślonych starszych mieszkańców. W tle narrator (sam Nawrocki) mówi o „zaniedbanych miastach”, „zdradzonych pokoleniach” i „społecznościach, które straciły głos”. Choć wiele z tych słów trafia w sedno lokalnych problemów, to sposób ich przedstawienia wywołał poczucie upokorzenia i wykorzystania.
„To wyglądało tak, jakbyśmy byli żebrakami czekającymi na jego zbawienie” – mówi 23-letni student Michał, który udzielił krótkiej wypowiedzi do filmu, nie wiedząc, że jego słowa zostaną zestawione z dramatycznym komentarzem o „rozpaczy młodych Polaków, którzy nie widzą przyszłości poza emigracją”.
Bez zgody, bez wyjaśnień
Jednym z głównych zarzutów wobec Karola Nawrockiego jest fakt, że wiele osób pokazanych w materiale nie zostało poinformowanych, jak ich wizerunek zostanie wykorzystany. Choć formalnie nagrania były realizowane w przestrzeni publicznej, wiele osób czuje, że ich zaufanie zostało nadużyte.
„Podszedł do mnie z kamerą, zapytał, co myślę o cenach w sklepach. Powiedziałam, że wszystko drożeje i ciężko się żyje. Nie sądziłam, że moje słowa zostaną przedstawione jako przykład ‘krzyku zdesperowanego narodu’. Czuję się oszukana” – mówi pani Maria, której wypowiedź znalazła się w kluczowym fragmencie filmu.
Reakcja lokalnych władz
Do sprawy odnieśli się również lokalni samorządowcy. Burmistrz Kłodzka, Marek Woźniak, wydał oświadczenie, w którym stanowczo odciął się od działań Nawrockiego.
„Nie zgadzamy się na przedstawianie Kłodzka jako miasta upadku. Mamy swoje problemy, jak każda społeczność, ale nie jesteśmy ‘miastem widmo’, jak sugeruje materiał. W ostatnich latach udało się wiele zrealizować, i chociaż droga jest długa, nie można odbierać mieszkańcom godności tylko po to, by zdobyć kilka punktów w sondażach” – napisał burmistrz.
Polityczna kalkulacja czy brak wyczucia?
Zdaniem ekspertów ds. marketingu politycznego, Karol Nawrocki mógł popełnić poważny błąd, próbując połączyć szczerość z teatralnością. W efekcie wyszło coś, co wielu uznało za cyniczne.
„Wizerunek polityka jako obrońcy ‘zwykłych ludzi’ to popularna strategia. Problem pojawia się, gdy przekaz traci autentyczność. Jeśli odbiorcy mają wrażenie, że są tylko tłem do czyjejś autopromocji, cała kampania może obrócić się przeciwko kandydatowi” – tłumaczy dr Katarzyna Brzezińska, socjolożka z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Nawrocki odpowiada: „Chciałem zwrócić uwagę na problemy”
W odpowiedzi na krytykę Karol Nawrocki zorganizował konferencję prasową, na której starał się wyjaśnić swoje intencje. Zapewnił, że film miał na celu wyłącznie zwrócenie uwagi na rzeczywiste problemy regionu.
„Nie chciałem nikogo obrażać. Sam pochodzę z Kłodzka, tutaj dorastałem. Wiem, z czym mierzą się nasi mieszkańcy – bezrobocie, emigracja młodych, brak inwestycji. Film miał wstrząsnąć, pokazać, że potrzebujemy realnej zmiany” – mówił Nawrocki.
Jednocześnie przeprosił tych, którzy poczuli się urażeni i obiecał, że wszystkie kolejne materiały będą konsultowane z lokalną społecznością.
Słowa kontra czyny – mieszkańcy nie ufają już tak łatwo
Choć przeprosiny zostały przyjęte przez część opinii publicznej, wielu mieszkańców Kłodzka pozostało sceptycznych. Pojawiły się głosy, że przeprosiny miały charakter wyłącznie PR-owy i nie wynikają z rzeczywistej refleksji.
„Niech pan Nawrocki przestanie mówić o nas, a zacznie mówić z nami. Bo do tej pory to tylko monolog, w którym odgrywamy rolę statystów” – komentuje pan Zdzisław, lokalny przedsiębiorca.
Szerszy kontekst: jak politycy wykorzystują lokalne społeczności
Incydent z Kłodzka stał się też przyczynkiem do szerszej debaty na temat tego, jak politycy traktują mniejsze miasta i ich mieszkańców. W czasach, gdy kampanie wyborcze są coraz bardziej nastawione na emocje i obrazki, granica między autentycznym zainteresowaniem a cynizmem łatwo się zaciera.
„Nie pierwszy raz mamy do czynienia z sytuacją, w której lokalna społeczność staje się ‘scenografią’ dla politycznego spektaklu. Problem polega na tym, że prawdziwe życie nie znosi uproszczeń. I kiedy ludzie czują, że ktoś ich wykorzystuje, reakcja może być gwałtowna” – tłumaczy dr Michał Grodecki, politolog.
Co dalej z kampanią Karola Nawrockiego?
Po medialnej burzy Karol Nawrocki ogłosił zawieszenie publikacji kolejnych materiałów filmowych. Jak sam twierdzi, jego sztab analizuje sytuację i rozważa zmiany w strategii komunikacyjnej.
„Wysłuchamy mieszkańców, zorganizujemy otwarte spotkania, postaramy się działać wspólnie. Ta sytuacja wiele mnie nauczyła” – powiedział kandydat podczas jednej z rozmów radiowych.
Czy jednak będzie w stanie odbudować zaufanie? To pytanie, na które odpowiedź poznamy dopiero podczas wyborów. Jedno jest pewne: mieszkańcy Kłodzka pokazali, że nie dadzą się traktować jak narzędzie kampanijne. Ich głos – choć do tej pory ignorowany – wybrzmiał głośno i wyraźnie.
Podsumowanie: autentyczność kontra kalkulacja
Historia z Kłodzka to nie tylko epizod lokalny. To przypomnienie, że w polityce – zwłaszcza tej bliskiej ludziom – autentyczność ma znaczenie. Gdy kandydat zapomina o tym, że za każdą historią stoi realny człowiek, ryzykuje nie tylko spadek poparcia, ale też trwałą utratę wiarygodności.
Karol Nawrocki być może miał dobre intencje. Jednak sposób, w jaki zdecydował się je przedstawić, pokazał przepaść między deklarowanym zrozumieniem a rzeczywistym wsłuchiwaniem się w głos społeczności. A mieszkańcy Kłodzka – zranieni, ale dumni – przypomnieli całej Polsce, że ich życie nie jest materiałem do kampanijnej reżyserii.