
Karol Nawrocki nie chce Ukrainy w NATO. Tak zareagowały media w Kijowie
Wypowiedź Karola Nawrockiego, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, która wprost sugeruje sprzeciw wobec członkostwa Ukrainy w Sojuszu Północnoatlantyckim, wywołała lawinę komentarzy nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim na Ukrainie. Kijowskie media natychmiast podchwyciły temat, interpretując go jako przejaw pogarszających się relacji polsko-ukraińskich oraz symptom zmieniającego się klimatu politycznego w Europie Środkowo-Wschodniej. Oświadczenie Nawrockiego nie padło w próżni – wpisuje się ono w szerszy kontekst narastającej debaty o przyszłości NATO, bezpieczeństwie regionalnym i miejscu Ukrainy w euroatlantyckiej architekturze bezpieczeństwa.
Według relacji ukraińskich mediów, słowa Nawrockiego pojawiły się w szczególnie drażliwym momencie – tuż przed planowanym szczytem NATO w Waszyngtonie, gdzie spodziewano się bardziej jednoznacznych deklaracji ze strony państw członkowskich w sprawie przyszłości Ukrainy w strukturach sojuszu. Tymczasem wypowiedź szefa IPN została odebrana jako wyraz powrotu do zimnej kalkulacji geopolitycznej, w której Polska, zamiast być adwokatem Ukrainy, zaczyna dystansować się od jednoznacznego poparcia dla jej aspiracji.
Kijowski portal Ukrainska Pravda w swoim komentarzu sugeruje, że słowa Nawrockiego nie były przypadkowe. „To głos ważnej instytucji państwowej, który pokazuje, że część polskiego establishmentu zaczyna postrzegać Ukrainę nie jako partnera, ale jako problem” – napisano. Z kolei Espreso TV wskazuje, że retoryka taka może wpisywać się w szerszy trend „zmęczenia wojną” w społeczeństwach Europy Środkowej, które coraz częściej koncentrują się na swoich wewnętrznych problemach kosztem solidarności z Kijowem.
Z polskiej perspektywy warto jednak zadać pytanie: co dokładnie powiedział Karol Nawrocki i czy rzeczywiście sprzeciwił się obecności Ukrainy w NATO? Według transkrypcji jego wystąpienia podczas debaty historyczno-politycznej, Nawrocki stwierdził, że „przystąpienie Ukrainy do NATO w obecnych warunkach niesie za sobą nieobliczalne konsekwencje dla bezpieczeństwa regionu, w tym Polski”. Dodał również, że „nikt rozsądny nie powinien ignorować ryzyka wciągnięcia Sojuszu w bezpośredni konflikt zbrojny z Federacją Rosyjską”. Choć te słowa nie są jednoznacznym „nie”, to ton wypowiedzi i sposób jej przedstawienia w mediach stworzyły wrażenie, że Nawrocki opowiada się przeciwko członkostwu Ukrainy w NATO – przynajmniej na tym etapie.
Warto zauważyć, że Nawrocki, jako szef IPN, nie pełni funkcji decyzyjnej w polityce zagranicznej, ale jego wypowiedzi mają ciężar symboliczny. Reprezentuje instytucję, która od lat odgrywa istotną rolę w kształtowaniu pamięci historycznej i tożsamości narodowej, co czyni jego słowa istotnym sygnałem dla partnerów zagranicznych. Tym bardziej, że IPN w ostatnich latach był aktywny również na kierunku ukraińskim, angażując się w dyskusje o wspólnej historii, nieraz kontrowersyjne i bolesne dla obu stron.
W Ukrainie odebrano to jako zdradę zaufania. W jednym z komentarzy zamieszczonych w serwisie Liga.net czytamy: „Gdy Polska zaczęła się odwracać plecami, pozostają nam już tylko Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Reszta Europy nie rozumie, że bez Ukrainy NATO jest nagie wobec Rosji”. Inni komentatorzy posuwają się jeszcze dalej, sugerując, że Polska w nowym rozdaniu geopolitycznym próbuje zachować dystans, by nie zostać wciągniętą w konflikt, który – ich zdaniem – i tak już jest nieunikniony.
Tego typu narracje wskazują na rosnące napięcia i pogłębiające się niezrozumienie między partnerami, którzy jeszcze kilka miesięcy temu byli sobie bardzo bliscy. Jeszcze w 2022 i 2023 roku Polska była jednym z najbardziej zdecydowanych orędowników przyspieszonej integracji Ukrainy z Zachodem – zarówno w kontekście członkostwa w Unii Europejskiej, jak i NATO. Jednak w 2024 roku nastroje społeczne zaczęły się zmieniać. Rosnące ceny, zmęczenie społeczne wojną oraz napięcia na tle historycznym zaczęły rzutować na sposób postrzegania Ukrainy w Polsce. Wypowiedź Nawrockiego może być więc nie tyle osobistą opinią, co wyrazem szerszego przesunięcia w debacie publicznej.
Czy rzeczywiście Polska zaczyna „wycofywać się” z jednoznacznego wsparcia dla Kijowa? Premier i prezydent nie odnieśli się wprost do wypowiedzi Nawrockiego, jednak rzecznik rządu w krótkim oświadczeniu podkreślił, że „stanowisko Polski w sprawie członkostwa Ukrainy w NATO pozostaje niezmienne – popieramy tę aspirację, choć zdajemy sobie sprawę z uwarunkowań politycznych i militarnych”. Jest to wypowiedź zachowawcza, która raczej potwierdza brak jednoznacznego kierunku niż stanowi deklarację silnego wsparcia.
W mediach ukraińskich dominuje jednak pesymizm. Uważa się, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej zaczynają odwracać się od Ukrainy, co może mieć tragiczne skutki w dłuższej perspektywie. „Jeśli nawet Polska nie chce już Ukrainy w NATO, to kto zostanie naszym sojusznikiem?” – pytają dziennikarze z portalu TSN.ua. Z kolei publicysta NV.ua zauważa, że „wypowiedzi tego typu będą wykorzystywane przez Kreml jako dowód na to, że Zachód jest podzielony i słaby”.
Na zakończenie warto postawić pytanie: czy słowa Karola Nawrockiego rzeczywiście oznaczają koniec polsko-ukraińskiego braterstwa, czy są jedynie chwilowym zgrzytem w trudnej, ale nadal partnerskiej relacji? Historia nauczyła nas, że stosunki międzynarodowe są dynamiczne i często ulegają przemianom w zależności od kontekstu politycznego, społecznego czy militarnego. Jednak jedno jest pewne – tego rodzaju wypowiedzi mają realne konsekwencje. Zwłaszcza wtedy, gdy są komentowane i interpretowane przez media w kraju, który codziennie walczy o przetrwanie.