
⸻
Zamiana w IPN. Kto zastąpi Karola Nawrockiego? Trzy nazwiska, wiele znaków zapytania
W przestrzeni publicznej coraz głośniej mówi się o możliwej zmianie na stanowisku prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Karol Nawrocki, który pełni tę funkcję od 2021 roku, znalazł się w ogniu krytyki zarówno ze strony środowisk naukowych, jak i politycznych. Choć oficjalnie nie podjęto jeszcze decyzji o jego odwołaniu, w kuluarach Sejmu i Senatu mówi się już otwarcie o potencjalnych następcach. W grze mają być trzy nazwiska – każde z nich symbolizuje nieco inną wizję przyszłości IPN.
Dlaczego właśnie teraz pojawia się temat zmiany na tak kluczowym stanowisku? Po pierwsze – zmiana władzy. Rząd Donalda Tuska, który objął stery po wyborach parlamentarnych w 2023 roku, już od dawna sygnalizował potrzebę „odpolitycznienia” instytucji publicznych, zwłaszcza tych, które przez lata były postrzegane jako narzędzia w rękach Prawa i Sprawiedliwości. Po drugie – społeczne oczekiwania. IPN, powołany w 1998 roku z misją badania zbrodni totalitarnych, stopniowo tracił zaufanie części obywateli, którzy widzieli w nim raczej propagandową maszynę niż rzetelną instytucję naukową. Po trzecie – sygnały płynące z samego środowiska akademickiego. W ostatnich miesiącach kilkanaście organizacji naukowych zaapelowało o głęboką reformę IPN, wskazując na upolitycznienie treści edukacyjnych, selektywną politykę kadrową oraz instrumentalne traktowanie historii.
Nie jest zatem zaskoczeniem, że temat potencjalnego następcy Karola Nawrockiego wywołuje tak silne emocje. Mówi się o trzech osobach, z których każda reprezentuje inną opcję ideologiczną, a także inne podejście do historii i jej społecznego znaczenia.
Pierwsze nazwisko: prof. Andrzej Friszke
Historyk z długoletnim doświadczeniem, związany przez wiele lat z Instytutem Studiów Politycznych PAN, autor licznych prac na temat opozycji demokratycznej w PRL, a także członek kolegium IPN w przeszłości. W środowisku akademickim cieszy się dużym autorytetem, choć w oczach niektórych środowisk prawicowych uchodzi za zbyt „liberalnego” czy wręcz „antypatriotycznego”.
Powołanie profesora Friszke na stanowisko prezesa IPN oznaczałoby powrót do bardziej krytycznego i zniuansowanego podejścia do historii najnowszej. To również sygnał, że IPN ma być instytucją naukową, a nie ideologiczną. Trudno jednak nie zauważyć, że jego kandydatura mogłaby napotkać opór w Senacie, gdzie – mimo przewagi rządzącej koalicji – niektóre głosy centroprawicowe mogą próbować zablokować nominację w imię „równowagi instytucjonalnej”.
Drugie nazwisko: dr hab. Sławomir Cenckiewicz
Postać znana opinii publicznej, związana wcześniej z IPN, a obecnie dyrektor Wojskowego Biura Historycznego. Jeden z głównych autorów tzw. nurtu „dekomunizacyjnego” w polskiej historiografii, współautor książek demaskujących przeszłość PRL-owskich elit. Dla zwolenników lustracji – bohater, dla przeciwników – radykał.
Choć jego nominacja wydaje się mało prawdopodobna pod rządami obecnej koalicji, nie brakuje głosów, że wystawienie jego kandydatury byłoby próbą prowokacji ze strony opozycji lub środowisk związanych z PiS. Trzeba też przyznać, że Cenckiewicz ma swoje zasługi dla polskiej historiografii – choć często krytykowany za upolitycznione tezy, jest autorem licznych publikacji źródłowych, które przyczyniły się do rozwoju debaty o polskiej przeszłości.
Trzecie nazwisko: prof. Barbara Engelking
Socjolożka i badaczka Zagłady, od lat związana z Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN. Jej nazwisko budzi silne emocje – zarówno podziw, jak i wściekłość. Engelking wielokrotnie stawała w ogniu krytyki ze strony środowisk narodowych, które zarzucały jej „oczernianie Polski” na arenie międzynarodowej. Z drugiej strony, jest laureatką prestiżowych nagród naukowych, a jej publikacje cytowane są w całej Europie.
Jej powołanie na stanowisko prezesa IPN byłoby gestem odważnym, ale i ryzykownym. Z jednej strony pokazałoby, że nowy rząd stawia na naukę, odwagę i uczciwość badawczą. Z drugiej strony, mogłoby wywołać burzę medialną oraz silny sprzeciw części opinii publicznej, szczególnie wśród elektoratu konserwatywnego. Wybór Engelking mógłby także oznaczać gruntowną reformę instytucji, w tym przegląd dotychczasowych publikacji IPN, zwłaszcza tych dotyczących relacji polsko-żydowskich.
Gra o IPN to gra o pamięć zbiorową
Nie sposób nie zauważyć, że dyskusja wokół nazwisk potencjalnych następców Karola Nawrockiego to w istocie debata o kierunku, w którym powinna zmierzać polska polityka historyczna. IPN to bowiem nie tylko miejsce pracy historyków – to instytucja, która poprzez swoje publikacje, działania edukacyjne, a nawet politykę pomników, kształtuje zbiorową wyobraźnię milionów Polaków. To, kto stanie na jego czele, nie jest więc sprawą techniczną, ale głęboko polityczną.
Czy zwycięży opcja naukowa i refleksyjna? Czy może górę weźmie narracja patriotyczno-dekomunizacyjna? A może znajdzie się kompromisowe rozwiązanie – kandydat, który nie będzie kojarzony jednoznacznie z żadną ze stron?
Na razie pewne jest jedno: czas Karola Nawrockiego dobiega końca. Jego prezesura, choć dynamiczna i wyrazista, została naznaczona licznymi kontrowersjami. Dla wielu była symbolem zawłaszczenia historii przez politykę. Dla innych – próbą przywrócenia dumy narodowej i godności ofiar systemu komunistycznego.
Jaką twarz przybierze IPN po jego odejściu? Tego jeszcze nie wiemy. Ale to pytanie, które – bez względu na polityczne sympatie – powinno interesować każdego, komu zależy na prawdzie historycznej i kształcie przyszłej edukacji w Polsce.