
„Byłam o krok od zniknięcia…” – Iga Świątek łamie milczenie na żywo w telewizji i ujawnia szokującą prawdę o swojej największej walce
To miał być zwykły wywiad. Kolejna rozmowa po turnieju, kolejne pytania o formę, plan treningowy, kolejne uprzejme uśmiechy, którymi Iga Świątek zawsze obdarza media. Ale tego wieczoru wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał – nawet najbliżsi tenisistki. W czasie transmisji na żywo, transmitowanej w godzinach największej oglądalności w polskiej telewizji publicznej, Iga zamarła. Przez chwilę ciszy patrzyła przed siebie, a potem powiedziała coś, co sprawiło, że czas zamarł.
„Byłam o krok od zniknięcia…”.
Słowa, które wywołały szok. Przerwała zdanie, a jej oczy zaszkliły się łzami. Prowadzący wywiad dziennikarz nie wiedział, co powiedzieć. Publiczność zgromadzona w studiu zamilkła. Chwila, która miała trwać kilka sekund, przeciągnęła się w nieskończoność.
Początek upadku ukrytego za uśmiechem
Jak się okazało, Iga przez wiele miesięcy zmagała się z czymś, co skrzętnie ukrywała przed opinią publiczną. Chociaż na kortach wyglądała jak maszyna – precyzyjna, skupiona, niemal niepokonana – w jej prywatnym świecie panował chaos. Nie był to tylko kryzys sportowy. To była walka o przetrwanie psychiczne.
„Ludzie widzą trofea, podium, uśmiech. Ale nie widzą nocy, w których nie mogłam oddychać ze strachu. Nie wiedzą, ile razy rozważałam zakończenie kariery. I nie chodziło o kontuzje. Chodziło o mnie samą.”
Iga zaczęła mówić coraz szczerzej, łamiąc tabu, które w świecie sportu wciąż istnieje – temat zdrowia psychicznego. Opowiedziała o lękach, które paraliżowały ją przed meczami, o bezsenności, o wątpliwościach, które karmiły jej umysł niczym trucizna. Była młoda, utalentowana i… zagubiona.
“Nie mogłam już oddychać tym życiem”
„Każdego ranka budziłam się z myślą, że nie dam rady. Że nie zasługuję na to wszystko. Że zaraz się to skończy i wszyscy się dowiedzą, że jestem oszustką. Syndrom oszusta – tak to nazywają psychologowie. Ale dla mnie to było piekło.”
Po raz pierwszy Iga publicznie przyznała, że szukała pomocy psychologicznej nie tylko po to, by poprawić koncentrację na korcie, ale by po prostu przetrwać.
„Nie trenowałam wtedy, żeby wygrać. Trenowałam, żeby się nie rozsypać. Kort był moją jedyną kotwicą. Gdyby nie on, nie wiem, co by się ze mną stało.”
Jej słowa były niczym wyznanie osoby, która właśnie zrzuciła z siebie ciężar noszony zbyt długo. Ale nie skończyło się tylko na tym. Iga opowiedziała też o osobistych dramatach, które zbiegały się z jej wzlotami na światowej scenie.
Rodzina, presja i pustka
„W tym samym czasie, gdy zdobywałam kolejny tytuł, w domu wszystko się sypało. Bliska osoba zmagała się z ciężką chorobą. A ja byłam na innym kontynencie, z uśmiechem na ustach, trzymając puchar. To było nienaturalne. W środku byłam pusta.”
Świątek opisała, jak ogromną presję odczuwała, by być „perfekcyjna” – nie tylko na korcie, ale też poza nim. „Iga – nadzieja Polski”, „nasza mistrzyni”, „wzór dla młodych dziewczyn”. Te określenia, choć pochlebne, stawały się dla niej ciężarem nie do udźwignięcia.
„Bałam się, że jak tylko pokażę słabość, to wszystko runie. Że ludzie się ode mnie odwrócą.”
Wyjazd, który wszystko zmienił
Momentem przełomowym okazał się wyjazd na zgrupowanie poza Europą. Bez mediów, bez telefonów, bez zobowiązań. Tam – jak sama mówi – po raz pierwszy od dawna mogła być sobą. Spała, jadła, rozmawiała z ludźmi, którzy nie pytali jej o wyniki. To wtedy pojawiła się refleksja: że życie to nie tylko zwycięstwa. Że można przegrać, można się potknąć – i dalej być wartościowym człowiekiem.
„Zrozumiałam, że nie muszę niczego udowadniać. Ani światu, ani sobie. Że najważniejsze to nie stracić siebie.”
Powrót i decyzja o szczerości
Po powrocie z tego wyjazdu Iga podjęła decyzję: nie będzie już milczeć. Zaczęła rozmawiać z bliskimi, z zespołem, z mediami. Przestała udawać, że wszystko jest w porządku. I wtedy – paradoksalnie – zaczęła znowu wygrywać. Nie dlatego, że była silniejsza fizycznie. Ale dlatego, że była silniejsza psychicznie.
„Kiedy zaakceptowałam siebie taką, jaka jestem – z lękami, z emocjami, z niedoskonałościami – tenis znowu stał się moją pasją. Już nie obowiązkiem.”
Dlaczego teraz?
Wielu zastanawiało się, dlaczego właśnie teraz, na wizji, Iga zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim. Jej odpowiedź była prosta:
„Bo wiem, że nie jestem sama. Wiem, że wiele młodych osób czuje się tak samo. Chciałam pokazać, że nawet jeśli masz sukcesy, możesz cierpieć. I to nie czyni cię słabym. To czyni cię człowiekiem.”
Reakcje świata
Słowa Igi odbiły się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Tenisiści, dziennikarze, psycholodzy – wszyscy jednogłośnie mówili o odwadze Świątek. Serena Williams napisała w mediach społecznościowych: „Iga, twoja siła nie leży tylko w rakiecie. Leży w twoim sercu.”
Władze WTA zapowiedziały z kolei nową kampanię dotyczącą zdrowia psychicznego zawodniczek, a polskie Ministerstwo Sportu ogłosiło plany stworzenia specjalnego programu wsparcia dla młodych sportowców.
Iga dziś
Dziś Iga Świątek to nie tylko mistrzyni kortu, ale też głos pokolenia. Jej wyznanie, choć bolesne, stało się początkiem nowego rozdziału – nie tylko w jej życiu, ale i w podejściu świata sportu do tematu emocji, presji i psychiki.
„Nie jestem już tą samą Igą, co rok temu. Jestem dojrzalsza, silniejsza i… spokojniejsza. I wiem, że mogę żyć – nie tylko wygrywać.”
Echa wśród fanów
Fani, choć zaskoczeni, wyrazili ogromne wsparcie. W mediach społecznościowych pojawiły się tysiące komentarzy. Jeden z nich szczególnie poruszył samą Igę:
„Nie jesteś dla nas tylko mistrzynią. Jesteś człowiekiem, który daje nadzieję. Dziękujemy, że jesteś szczera. Dzięki tobie wielu z nas poczuło, że też może poprosić o pomoc.”
—
Zamiast zakończenia: milczenie, które krzyczało
W czasach, gdy sukces mierzy się w lajkach, trofeach i kontraktach, Iga Świątek wybrała coś znacznie trudniejszego – prawdę. Jej łzy, wypowiedziane na głos słowa „Byłam o krok od zniknięcia…”, nie były oznaką słabości. Były symbolem odwagi. I być może właśnie to – bardziej niż wszystkie tytuły – zapisze się złotymi literami w historii.