Hołownia pozwał polityków PiS. Jest sądowy finał sprawy

By | May 13, 2025

Hołownia pozwał polityków PiS. Jest sądowy finał sprawy

W polskim krajobrazie politycznym coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których spory między liderami partyjnymi rozstrzygane są nie tylko na mównicach sejmowych czy w mediach społecznościowych, ale także w salach sądowych. Najnowszym przykładem takiego zjawiska jest proces, który wytoczył marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, przeciwko kilku politykom Prawa i Sprawiedliwości (PiS). Sprawa, której finał właśnie rozegrał się w sądzie, stała się symbolem szerszego konfliktu o granice wolności słowa, odpowiedzialności publicznej oraz kultury politycznej w Polsce.

Początek sporu

Wszystko zaczęło się na początku 2024 roku, kiedy to Hołownia — pełniący wówczas funkcję marszałka Sejmu — został publicznie oskarżony przez kilku posłów PiS o działania, które rzekomo miały naruszać zasady demokracji parlamentarnej. Wśród oskarżeń pojawiły się zarzuty o „cenzurę sejmową”, „kneblowanie opozycji” oraz „prowadzenie obrad Sejmu w sposób autorytarny i niezgodny z Konstytucją”. Najostrzejsze wypowiedzi padły ze strony znanych polityków PiS, m.in. byłych ministrów oraz członków prezydium Sejmu.

Hołownia, uznając te słowa za pomówienia godzące w jego dobre imię oraz autorytet urzędu, który reprezentuje, postanowił wytoczyć proces cywilny o ochronę dóbr osobistych. Jak zaznaczył w specjalnym oświadczeniu: „Nie chodzi mi o zemstę ani o pokaz siły. Chodzi o to, żeby w polskiej polityce obowiązywały pewne granice – granice godności, odpowiedzialności i prawdy”.

Przebieg procesu

Proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Warszawie i trwał ponad sześć miesięcy. W tym czasie przesłuchano zarówno powoda, jak i pozwanych. Analizowano wypowiedzi medialne, nagrania z konferencji prasowych oraz stenogramy z obrad Sejmu. Strona pozwana argumentowała, że wypowiedzi miały charakter polityczny i mieściły się w granicach dopuszczalnej krytyki publicznej. Adwokaci PiS wskazywali również, że Hołownia jako osoba publiczna musi się liczyć z ostrą retoryką i nie może być „chroniony jak święta krowa”.

Z kolei pełnomocnicy Hołowni dowodzili, że granica krytyki została wielokrotnie przekroczona i że nie można pod płaszczykiem debaty politycznej dopuszczać się bezpodstawnych oskarżeń o działania niezgodne z prawem czy Konstytucją.

Wyrok i jego uzasadnienie

W wydanym wyroku sąd częściowo przyznał rację Szymonowi Hołowni. Uznał, że niektóre wypowiedzi polityków PiS naruszyły jego dobra osobiste, w tym dobre imię i godność osobistą. Sąd nakazał pozwanym opublikowanie przeprosin w ogólnopolskich mediach oraz zasądził na rzecz Hołowni symboliczną kwotę odszkodowania, którą ten zapowiedział przekazać na cele charytatywne.

W uzasadnieniu wyroku sąd zaznaczył, że „wolność słowa jest fundamentem demokratycznego państwa prawa, ale nie jest to wolność absolutna. Każda wypowiedź, nawet ta wypowiadana w imię interesu publicznego, musi być oparta na faktach i nie może naruszać godności drugiego człowieka”.

Reakcje polityczne

Wyrok spotkał się z mieszanymi reakcjami na scenie politycznej. Politycy opozycji, w tym przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi, uznali go za zwycięstwo odpowiedzialności i kultury debaty publicznej. „Ten wyrok to sygnał, że nie wszystko wolno. Że nie można bezkarnie rzucać oskarżeń tylko po to, by zdyskredytować przeciwnika” — komentował jeden z posłów KO.

Z kolei politycy PiS uznali decyzję sądu za cios w wolność słowa i zapowiedzieli apelację. „To orzeczenie to niebezpieczny precedens. Pokazuje, że władza sądownicza może zostać użyta do uciszania opozycji. Będziemy walczyć o swoje prawo do krytyki” — mówiła jedna z posłanek tej partii.

Znaczenie dla życia publicznego

Proces Hołowni z politykami PiS to nie tylko kolejna sprawa sądowa w świecie polityki. To także ważny sygnał dla całego społeczeństwa, że język debaty publicznej ma swoje granice. W dobie mediów społecznościowych, gdzie słowo może ranić szybciej i dotkliwiej niż kiedykolwiek wcześniej, odpowiedzialność za słowa staje się wartością nadrzędną.

Niektórzy komentatorzy podkreślają, że sprawa może mieć długofalowe skutki dla sposobu, w jaki politycy prowadzą swoją komunikację. Być może wyrok ten stanie się precedensem, który wpłynie na większą ostrożność w formułowaniu oskarżeń i opinii. Inni jednak ostrzegają przed zbytnią „judycjalizacją” polityki i zamienianiem sali sądowej w kolejne pole walki partyjnej.

Czy procesy są receptą na język nienawiści?

Choć nie jest to pierwszy przypadek, kiedy polityk w Polsce pozywa swojego przeciwnika, to jednak rosnąca liczba tego typu spraw może rodzić pytania o granice wolności słowa w życiu publicznym. Z jednej strony, prawo do ochrony dobrego imienia jest fundamentem każdego demokratycznego państwa. Z drugiej – polityka z definicji zakłada ostre spory, polemikę i krytykę.

Szymon Hołownia wielokrotnie podkreślał, że nie chce, by sąd był jedynym miejscem, w którym można bronić prawdy. „Chciałbym, żebyśmy potrafili rozmawiać z szacunkiem, nawet się nie zgadzając. Ale jeśli ktoś przekracza granice i niszczy reputację innych – musi ponieść tego konsekwencje” – mówił w jednym z wywiadów.

Podsumowanie

Sprawa sądowa między Szymonem Hołownią a politykami PiS nie jest jedynie osobistym sporem. To ilustracja szerszego problemu – braku standardów w debacie publicznej, narastającej brutalizacji języka polityki oraz potrzeby uregulowania granic, których nie powinno się przekraczać, niezależnie od przynależności partyjnej. Niezależnie od tego, jakie będą dalsze losy tej sprawy – apelacja czy też ewentualne kolejne pozwy – jedno jest pewne: polska polityka wkracza w nowy etap, w którym nie tylko głos, ale i odpowiedzialność za wypowiedziane słowo, będą miały realne znaczenie.