
Polska scena publiczna nie przestaje zaskakiwać obserwatorów. Tym razem centrum uwagi skierowało się na nietypową wymianę zdań pomiędzy Karolem Nawrockim, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, a Rafałem Trzaskowskim, prezydentem Warszawy. Propozycja badań złożona przez Nawrockiego wzbudziła falę komentarzy, zwłaszcza że odpowiedź Trzaskowskiego zawierała wyraźną nutę ironii. W tle tej wymiany pojawia się szereg pytań: Czy to jedynie gest symboliczny, czy może element szerszej gry politycznej? A może chodzi o coś znacznie głębszego – próbę zdefiniowania na nowo pamięci historycznej w Polsce?
Niespodziewana propozycja
Karol Nawrocki znany jest ze swojego zaangażowania w upamiętnianie historii Polski, szczególnie w kontekście II wojny światowej, działalności opozycji antykomunistycznej czy ofiar reżimu PRL. Jednak jego ostatnia wypowiedź zaskoczyła wielu – podczas jednego z wystąpień publicznych zaproponował przeprowadzenie wspólnych badań nad polityką historyczną i pamięcią zbiorową, zwracając się bezpośrednio do prezydenta Warszawy.
– Wierzę, że wspólny projekt badawczy nad znaczeniem symboli w przestrzeni miejskiej Warszawy pomoże nam zbliżyć się do prawdy historycznej, a nie ją rozmywać – powiedział Nawrocki.
Słowa te mogłyby zostać odebrane jako wyraz chęci dialogu, gdyby nie ich kontekst – padły tuż po fali kontrowersji związanych z decyzjami stołecznego ratusza dotyczącymi zmian nazw ulic, pomników oraz dyskusji o obecności niektórych bohaterów historycznych w przestrzeni publicznej.
Ironia Trzaskowskiego
Rafał Trzaskowski odpowiedział niemal natychmiast, zamieszczając w mediach społecznościowych krótki, ale wiele mówiący komentarz:
– Dziękuję za zaproszenie do wspólnych badań. Zastanawiam się tylko, czy IPN będzie tym razem otwarty na fakty, a nie tylko na własną wersję historii – napisał prezydent stolicy, dodając do tego wymowny uśmiechnięty emotikon.
Ta odpowiedź szybko stała się viralem. Media i komentatorzy zaczęli analizować zarówno jej formę, jak i treść. Jedni widzieli w niej błyskotliwą ripostę, inni – niepotrzebną uszczypliwość. Ale jedno było pewne: Trzaskowski postanowił nie dać się wciągnąć w narrację IPN bez wcześniejszego postawienia jasnych granic.
Tło polityczne
Cała sytuacja ma wyraźne tło polityczne. IPN, jako instytucja państwowa, jest postrzegana przez wielu jako organ coraz bardziej upolityczniony, szczególnie w ostatnich latach. Zarzuca mu się jednostronne podejście do historii, selektywność w badaniach oraz pomijanie niektórych wątków niewygodnych dla narracji promowanej przez prawicową część sceny politycznej.
Z drugiej strony Trzaskowski, jako prominentny polityk opozycji i jeden z potencjalnych kandydatów na prezydenta RP, często staje w kontrze do tego typu inicjatyw. Nie chodzi jedynie o różnice w postrzeganiu historii, ale o szerszy spór ideologiczny dotyczący tego, jak Polska ma pamiętać swoją przeszłość.
Symboliczne znaczenie przestrzeni miejskiej
Spór o przestrzeń miejską Warszawy to w istocie spór o tożsamość narodową. To, czy dana ulica będzie nosić imię generała Fieldorfa “Nila”, czy też profesora Bartoszewskiego, nie jest jedynie decyzją administracyjną. To wybór symboliczny – opowiadający się za konkretnym rozumieniem historii i wartości.
W tym kontekście propozycja Karola Nawrockiego może być odczytywana jako próba zyskania wpływu na procesy decyzyjne w stolicy. Z kolei ironiczna odpowiedź Trzaskowskiego może być traktowana jako obrona autonomii samorządu przed wpływami instytucji centralnych.
Reakcje opinii publicznej
Komentarze internautów pokazują, jak bardzo społeczeństwo jest podzielone. Jedni chwalili prezydenta Warszawy za jego odwagę i dystans, inni krytykowali go za brak powagi i gotowości do dialogu. Pojawiły się też głosy zwracające uwagę, że IPN powinien skupić się na rzetelnych badaniach, a nie na działaniach o charakterze publicystycznym.
– To nie IPN powinien dyktować, jak mamy patrzeć na historię. Od tego są niezależni naukowcy, a nie aparatczycy z politycznym zapleczem – pisała jedna z komentujących osób na platformie X.
Z kolei sympatycy Nawrockiego widzieli w jego słowach próbę wyjścia z impasu i zaproszenie do współpracy ponad podziałami.
– Może właśnie takich gestów nam potrzeba – nie walki, ale wspólnych projektów badawczych, które pokażą, że historia nie musi dzielić, a może łączyć – twierdził jeden z komentatorów w serwisie Facebook.
Perspektywa naukowa
Niektórzy historycy i socjologowie również zabrali głos. Profesor Maria Janion, ekspertka w dziedzinie polityki pamięci, zauważyła:
– Obie strony mają swoje racje, ale problem polega na tym, że nie rozmawiamy o historii, tylko o emocjach, symbolach i politycznych kalkulacjach. Gdyby rzeczywiście doszło do wspólnych badań, moglibyśmy zyskać nową jakość, ale warunkiem jest autentyczny dialog, a nie walka o dominację narracyjną.
Co dalej?
Czy propozycja IPN i odpowiedź Trzaskowskiego to jednorazowy incydent, czy początek szerszej dyskusji o polityce pamięci w Polsce? Czas pokaże. Wiadomo jednak, że temat nie zniknie – wręcz przeciwnie, może jeszcze bardziej zyskać na znaczeniu w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich, w których obaj panowie mogą odegrać istotną rolę.
Dla opinii publicznej to okazja, by przyjrzeć się, jak historia jest wykorzystywana – czy służy poznaniu prawdy, czy jedynie budowaniu własnych mitolog