
Ekspert nie ma wątpliwości. Mieszko R. nie odpowie za zbrodnię. Zwraca uwagę na jeden szczegół
Sprawa Mieszka R. od miesięcy elektryzuje opinię publiczną. Brutalna zbrodnia, do której doszło w małym, dotąd spokojnym miasteczku na południu Polski, stała się symbolem społecznego niepokoju, narastającego niedowierzania wobec wymiaru sprawiedliwości, ale i niepokojącej granicy między odpowiedzialnością karną a niepoczytalnością.
Wszystko zaczęło się w listopadzie ubiegłego roku, kiedy ciało 42-letniego Bartosza K., lokalnego przedsiębiorcy, zostało znalezione w jego własnym domu. Ślady przemocy były oczywiste – ofiara miała liczne rany kłute, a miejsce zbrodni nosiło znamiona chaosu i desperacji. Śledczy niemal natychmiast zatrzymali Mieszka R., 29-letniego mężczyznę, który był sąsiadem denata.
Według prokuratury, między mężczyznami dochodziło wcześniej do licznych konfliktów. Bartosz K. miał składać doniesienia na Mieszka R. w związku z hałasem, groźbami i dziwnym zachowaniem. W opinii sąsiadów, R. był osobą „dziwną”, „zamyśloną”, „zawsze jakby nieobecną”. Część mieszkańców już wcześniej obawiała się, że może dojść do tragedii.
Jednak to, co wydarzyło się po zatrzymaniu podejrzanego, przerosło najśmielsze oczekiwania – zarówno śledczych, jak i opinii publicznej. Po przeprowadzeniu badań psychiatrycznych biegli sądowi stwierdzili jednoznacznie: Mieszko R. był w chwili popełnienia czynu niepoczytalny. Ekspertyza wskazała, że cierpi na poważne zaburzenia psychiczne, prawdopodobnie schizofrenię paranoidalną, która mogła mieć decydujący wpływ na jego zachowanie.
„Nie miał zdolności rozpoznania znaczenia czynu ani pokierowania swoim postępowaniem” – czytamy w opinii biegłych. „Jego działania były wynikiem silnych urojeń prześladowczych, które deformowały obraz rzeczywistości. W jego umyśle Bartosz K. był uosobieniem zła, które – jak sądził – należy wyeliminować.”
To właśnie ten jeden szczegół – stan psychiczny sprawcy – staje się osią całej sprawy. Ekspert psychiatra prof. dr hab. Antoni Wroński, który nie brał udziału w ekspertyzie, ale analizował jej treść na potrzeby mediów, mówi wprost: „Nie ma wątpliwości. W polskim systemie prawnym osoba niepoczytalna w chwili czynu nie może odpowiadać karnie. To jeden z fundamentów prawa karnego. Mieszko R. nie poniesie odpowiedzialności karnej – nie dlatego, że jest niewinny, ale dlatego, że nie był świadomy swojego czynu w sposób wymagany przez prawo.”
Decyzja ta budzi jednak olbrzymie emocje. Rodzina ofiary nie może pogodzić się z takim obrotem sprawy. „Zabili go, a teraz mówią, że to nikt nie odpowiada. Jak to możliwe? Czy my nie mamy prawa do sprawiedliwości?” – mówi w rozmowie z mediami siostra Bartosza K. Jej głos nie jest odosobniony. W komentarzach internetowych pojawiają się setki głosów oburzenia, oskarżeń o „szukanie wymówek”, a nawet teorie spiskowe.
Tymczasem Mieszko R. nie wyjdzie na wolność. Sąd postanowił o jego umieszczeniu w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym o maksymalnym zabezpieczeniu. Eksperci twierdzą, że taka forma izolacji może trwać latami, a nawet dożywotnio – wszystko zależy od oceny stanu zdrowia pacjenta i ryzyka ponownego popełnienia czynu.
Prof. Wroński tłumaczy: „Dla wielu osób decyzja o uznaniu niepoczytalności może wydawać się ucieczką od odpowiedzialności. W rzeczywistości jednak osoby takie trafiają do ośrodków, gdzie ich życie podlega pełnej kontroli – często bardziej rygorystycznej niż w zakładzie karnym. Poza tym, są to osoby chore, niebezpieczne nie z powodu złej woli, lecz przez chorobę.”
Sprawa Mieszka R. rzuca też światło na inne problemy. Przede wszystkim – niedostateczną opiekę psychiatryczną w Polsce. Wiele osób z poważnymi zaburzeniami pozostaje poza systemem, niezdiagnozowanych, nieleczonych, często izolowanych społecznie. „Gdyby wcześniej ktoś zareagował, może dałoby się temu zapobiec” – mówią mieszkańcy miasteczka. „Wszyscy wiedzieli, że coś z nim jest nie tak, ale nikt nic nie zrobił.”
To pytanie – czy tragedii można było zapobiec – będzie jeszcze długo powracać. Eksperci wskazują, że systemowe zaniedbania, brak edukacji społeczeństwa w zakresie zdrowia psychicznego oraz niedofinansowanie służby zdrowia psychicznego prowadzą do takich sytuacji. Czasem wystarczy jeden impuls, jeden epizod choroby, aby doszło do nieodwracalnych skutków.
Zbrodnia, której dopuścił się Mieszko R., nie zostanie jednak zapomniana. Dla rodziny ofiary to nie tylko koniec życia bliskiego człowieka, ale i początek walki o reformę systemu. Już dziś zapowiadają, że będą apelować do władz o zmiany w prawie, o lepszy nadzór nad osobami z zaburzeniami, o większą ochronę dla potencjalnych ofiar. „Nie chcemy zemsty. Chcemy, by nikt więcej nie musiał przez to przechodzić.”
Eksperci podkreślają, że granica między odpowiedzialnością a niepoczytalnością jest cienka – i niezwykle trudna do ocenienia. Dlatego tak ważne jest, by decyzje w takich sprawach były oparte na rzetelnych opiniach, wielospecjalistycznych ekspertyzach, a nie emocjach czy presji społecznej. System wymiaru sprawiedliwości musi zachować chłodny, racjonalny osąd – nawet gdy sprawa wywołuje ogromne emocje.
Na razie Mieszko R. pozostanie w zamknięciu. Być może już nigdy nie opuści murów zakładu psychiatrycznego. Ale dla wielu to wciąż za mało. Trudno bowiem zaakceptować, że ktoś może odebrać życie – i nie odpowiedzieć za to w sądzie. Nawet jeśli winna jest choroba.