
Wstrząsająca zbrodnia, która wstrząsnęła opinią publiczną w całym kraju, znajduje swój nieoczekiwany finał. Mieszko R., podejrzany o brutalne morderstwo młodej kobiety w Gorzowie Wielkopolskim, prawdopodobnie nie poniesie odpowiedzialności karnej. Eksperci są zgodni – kluczowy szczegół w tej sprawie przekreśla szanse na jakiekolwiek oskarżenie. Sprawa budzi skrajne emocje i stawia pytania o stan polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Tragiczna noc w Gorzowie
Do tragedii doszło w nocy z 14 na 15 stycznia bieżącego roku. Ciało 27-letniej Moniki W., studentki pedagogiki, znaleziono w mieszkaniu jej partnera. Według wstępnych ustaleń śledczych, kobieta zginęła od kilku ciosów nożem zadanych z ogromną siłą. W mieszkaniu znajdował się tylko jeden człowiek – Mieszko R., 32-letni informatyk i były student tego samego uniwersytetu.
Zatrzymany tego samego dnia, R. nie przyznał się do winy. Twierdził, że w momencie zdarzenia spał i niczego nie słyszał. Policja od początku traktowała go jako głównego podejrzanego, ale brakowało jednego – twardych dowodów.
Opinie biegłych nie dają złudzeń
Biegli kryminalistyczni i sądowi psychiatrzy od miesięcy analizowali wszelkie dostępne ślady – od DNA, przez odciski palców, po zapis z kamery osiedlowego monitoringu. Choć wszystko wskazywało na R., dowody były niejednoznaczne. Jak się okazuje, to właśnie ten brak jednoznaczności może okazać się dla niego ratunkiem.
Prof. Jan Malczewski, ekspert w dziedzinie kryminalistyki z Uniwersytetu Warszawskiego, nie ma wątpliwości:
– To sprawa, która pokazuje, jak ważny jest każdy szczegół. W tym wypadku chodzi o czas zgonu i to, że nie można go precyzyjnie ustalić. Brakuje także bezpośredniego powiązania śladów biologicznych ze sprawcą – podkreśla profesor.
Jeden szczegół, który zmienia wszystko
Ten wspomniany przez Malczewskiego szczegół to… temperatura ciała ofiary. Sekcja zwłok wykazała nieprawidłowości w pomiarach, które uniemożliwiły precyzyjne określenie momentu śmierci. Według protokołu sekcyjnego, pomiar odbył się dopiero kilka godzin po znalezieniu ciała, co oznacza, że jego wartość mogła być już wtedy zafałszowana przez warunki otoczenia.
– To kluczowe. Jeśli nie wiemy, kiedy dokładnie zmarła Monika W., nie możemy wykluczyć, że ktoś inny wszedł do mieszkania wcześniej, a Mieszko R. zastał już zwłoki – mówi prof. Malczewski.
Rodzina ofiary w szoku
Dla rodziny Moniki W. taka interpretacja sprawy to cios. Matka zamordowanej nie kryje łez i frustracji.
– Czy to możliwe, że zabójca przejdzie obok sprawiedliwości tylko dlatego, że ktoś źle zmierzył temperaturę? Moje dziecko nie żyje, a on śpi w swoim łóżku – mówi w rozmowie z dziennikarzami.
Rodzina planuje złożyć wniosek o niezależną ekspertyzę oraz o międzynarodową pomoc prawną. Uważają, że dochodzenie prowadzone było niechlujnie i z naruszeniem procedur.
Obrońcy Mieszka R. triumfują
Zupełnie inne nastroje panują w obozie obrony. Mecenas Tomasz Wielecki, adwokat Mieszka R., od początku podkreślał, że jego klient padł ofiarą błędów śledczych i medialnego linczu.
– Mieszko R. był od początku osądzany przez opinię publiczną, zanim jeszcze przedstawiono mu jakiekolwiek zarzuty. Tymczasem jedyne, co przeciwko niemu ma prokuratura, to jego obecność w mieszkaniu – a to nie jest przestępstwo – komentuje Wielecki.
Dodaje, że brak jednoznacznych dowodów oraz błędy w procedurze są wystarczające, by sąd oddalił sprawę jeszcze przed jej rozpoczęciem.
Społeczne oburzenie
Sprawa Mieszka R. stała się tematem numer jeden w mediach społecznościowych. Internauci są podzieleni – jedni wskazują na domniemanie niewinności, inni domagają się sprawiedliwości dla Moniki W.
Pod hashtagiem #SprawaMonikiW toczą się zażarte dyskusje, a do protestów wzywają organizacje społeczne i feministyczne. W Warszawie i Gorzowie zorganizowano marsze milczenia, podczas których uczestnicy przynieśli portrety zamordowanej studentki.
– Jeśli ta sprawa zostanie umorzona, to będzie znak, że każdy może zamordować kobietę i uniknąć kary – mówiła jedna z uczestniczek protestu.
Wymiar sprawiedliwości pod lupą
Eksperci od prawa karnego i procedury wskazują, że sprawa ujawnia szerszy problem – brak standaryzacji procedur sekcyjnych, zbyt duże obciążenie biegłych i opieszałość śledztw.
Dr hab. Sławomir Rogalski z Uniwersytetu Jagiellońskiego mówi wprost:
– To nie jest odosobniony przypadek. W wielu sprawach sądy muszą polegać na niepełnych opiniach biegłych, często wykonywanych w pośpiechu lub bez odpowiedniego zaplecza.
Rogalski postuluje reformę procedur kryminalistycznych, w tym obowiązek obecności niezależnego obserwatora przy sekcjach zwłok w sprawach o zabójstwo.
Co dalej z Mieszkiem R.?
Prokuratura nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, istnieje możliwość, że postępowanie zostanie umorzone z powodu braku dostatecznych dowodów winy. W praktyce oznaczałoby to, że Mieszko R. odzyska wolność i nie stanie przed sądem.
Nie oznacza to jednak, że nie będzie można do sprawy wrócić w przyszłości. Art. 17 § 1 pkt 1 Kodeksu postępowania karnego umożliwia wznowienie śledztwa w razie pojawienia się nowych dowodów.
Jednak, jak mówi prof. Malczewski:
– W takich sprawach czas działa na niekorzyść wymiaru sprawiedliwości. Im dłużej trwa bezczynność, tym mniejsze szanse na uzyskanie nowych informacji.
Ofiara zapomniana?
W cieniu debat prawnych i proceduralnych kryje się tragedia młodej kobiety i jej rodziny. Monika W. była osobą zaangażowaną społecznie, pomagała dzieciom z domów dziecka i planowała karierę nauczycielki. Jej marzenia zostały brutalnie przerwane.
Władze Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, gdzie studiowała, zapowiedziały ufundowanie stypendium jej imienia dla studentów kierunków pedagogicznych.
Rektor uczelni powiedział podczas konferencji prasowej:
– Monika była jedną z najlepszych studentek. Jej śmierć to cios dla całej społeczności akademickiej. Nie pozwolimy, by została zapomniana.
Refleksja nad systemem
Sprawa Mieszka R. to kolejny przykład na to, jak skomplikowane i niejednoznaczne mogą być sprawy karne. To również przykład na to, jak ważne są rzetelne procedury, precyzyjne dowody i niezależne sądownictwo.
Czy rzeczywiście winny uniknie kary? A może to właśnie system ocalił niewinnego człowieka przed niesprawiedliwym wyrokiem?
Na te pytania odpowiedź poznamy – lub nie – w nadchodzących miesiącach. Pewne jest jedno: opinia publiczna nie zapomni tej sprawy szybko, a echo wydarzeń z Gorzowa jeszcze długo będzie wybrzmiewać w debatach o sprawiedliwości, prawie i odpowiedzialności.