
⸻
Donald Tusk ostro krytykuje Karola Nawrockiego. W tle kontrowersyjne propozycje Mentzena
W ostatnich dniach na polskiej scenie politycznej doszło do wyraźnego zaostrzenia retoryki. Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej i były premier, publicznie skrytykował Karola Nawrockiego – prezesa Instytutu Pamięci Narodowej – za jego rzekome zbliżenie się do środowisk wolnorynkowej prawicy oraz sympatyzowanie z propozycjami Sławomira Mentzena. Ostra wypowiedź Tuska wywołała poruszenie zarówno w środowiskach politycznych, jak i w mediach. Czy rzeczywiście szef IPN powinien angażować się – choćby pośrednio – w spór ideologiczny dotyczący gospodarki i kształtu państwa?
Karol Nawrocki – historyk czy polityk?
Karol Nawrocki od kilku lat pełni funkcję prezesa Instytutu Pamięci Narodowej – instytucji, której zadaniem jest badanie i upowszechnianie wiedzy o najnowszej historii Polski. Choć IPN z definicji powinien być niezależny politycznie, od początku swojej działalności był uwikłany w spory światopoglądowe, co wielokrotnie wytykano jego kolejnym prezesom.
Nawrocki – z wykształcenia historyk, związany wcześniej z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku – objął funkcję prezesa IPN w 2021 roku z nominacji Prawa i Sprawiedliwości. Od tego czasu uchodzi za jedną z bardziej ideowo zaangażowanych postaci w instytucjach publicznych. Choć unika bezpośrednich deklaracji politycznych, jego wypowiedzi – często nacechowane konserwatywną retoryką – wskazują na bliskość światopoglądową z prawą stroną sceny politycznej.
Mentzen – gospodarczy radykał
Sławomir Mentzen, lider Nowej Nadziei i jedna z głównych twarzy Konfederacji, od lat buduje swoją pozycję jako bezkompromisowy liberał gospodarczy. Jego program – oparty na postulatach likwidacji PIT, likwidacji ZUS, prywatyzacji edukacji i służby zdrowia – wzbudza skrajne emocje. Zwolennicy widzą w nim lekarstwo na biurokrację i stagnację państwa. Przeciwnicy – niebezpieczny eksperyment społeczny, który może pogłębić nierówności i wykluczyć miliony obywateli z podstawowych usług publicznych.
Ostatnio Mentzen ogłosił propozycję wprowadzenia dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych, które całkowicie zastąpiłyby obecny system oparty na NFZ. Ta idea, wzorowana na modelu amerykańskim, została przyjęta z entuzjazmem przez wolnorynkowych publicystów i część przedsiębiorców, ale wywołała też ogromne kontrowersje wśród ekspertów od polityki społecznej.
W co gra Karol Nawrocki?
Bezpośrednim powodem krytyki Donalda Tuska była wypowiedź Karola Nawrockiego podczas jednego z paneli historyczno-społecznych, organizowanych przez konserwatywny think tank. Nawrocki, pytany o rolę państwa w kształtowaniu postaw obywatelskich, miał stwierdzić, że „nadmierna opiekuńczość państwa osłabia wolność i odpowiedzialność jednostki” oraz że „prawdziwej wolności gospodarczej w Polsce nigdy nie zbudowano”. Choć nie odnosił się bezpośrednio do Mentzena, wielu komentatorów uznało te słowa za zbieżne z jego retoryką.
Tusk odczytał to jako niebezpieczne zbliżenie prezesa IPN do polityki. „Pan Nawrocki, który powinien zajmować się historią, niech nie opowiada nam bajek o gospodarce. Jeśli chce uprawiać politykę razem z Mentzenem, niech najpierw zrezygnuje z funkcji publicznej. Inaczej jego działania są po prostu nieuczciwe” – powiedział lider Platformy Obywatelskiej podczas konferencji prasowej w Krakowie.
Ostry spór o rolę państwa
Wypowiedź Tuska wpisuje się w szerszy spór ideologiczny o rolę państwa w życiu obywateli. Zwolennicy silnego państwa podkreślają, że Polska, jako kraj wciąż nadrabiający zaległości rozwojowe, nie może pozwolić sobie na całkowitą deregulację i prywatyzację usług publicznych. Ich zdaniem państwo musi być obecne w kluczowych obszarach – edukacji, służbie zdrowia, polityce senioralnej – by wyrównywać szanse i chronić najsłabszych.
Z kolei liberałowie gospodarczy – tacy jak Mentzen – twierdzą, że państwo jest niewydolne, marnuje pieniądze obywateli i ogranicza wolność przedsiębiorczości. Ich receptą jest ograniczenie roli państwa do minimum – utrzymanie jedynie funkcji bezpieczeństwa, sądownictwa i polityki zagranicznej.
IPN w ogniu krytyki
Instytut Pamięci Narodowej znalazł się w samym środku tego sporu, co rodzi poważne pytania o jego niezależność. Krytycy Nawrockiego zarzucają mu, że przekształca instytut w narzędzie ideologicznej walki. W mediach społecznościowych pojawiły się apele o jego dymisję, a część polityków opozycji zapowiedziała skierowanie interpelacji poselskiej w sprawie „przekroczenia kompetencji przez prezesa IPN”.
Sam Nawrocki na razie nie odniósł się publicznie do słów Tuska. W krótkim oświadczeniu biura prasowego IPN podkreślono, że wypowiedzi prezesa mają charakter ogólnospołeczny i nie są deklaracjami politycznymi.
Mentzen zyskuje na kontrowersji
Cała sytuacja okazała się jednak korzystna dla samego Mentzena. W kolejnych wywiadach wykorzystywał krytykę Tuska jako dowód na to, że jego postulaty są realnym zagrożeniem dla obecnego establishmentu. „Jeśli Tusk boi się moich pomysłów, to znaczy, że idziemy w dobrym kierunku” – mówił z przekąsem w rozmowie z jednym z prawicowych portali.
Według ostatnich sondaży, Konfederacja utrzymuje stabilne poparcie na poziomie 9–11%, jednak rośnie jej popularność wśród najmłodszych wyborców – szczególnie tych, którzy dopiero wkraczają na rynek pracy i czują frustrację związaną z biurokracją, opodatkowaniem i niską jakością usług publicznych.
Co dalej?
Spór na linii Tusk–Nawrocki pokazuje, jak mocno polska polityka jest dziś spolaryzowana. Nawet wypowiedzi przedstawicieli instytucji, które powinny stać ponad podziałami, stają się paliwem dla walki ideologicznej. Dla Tuska to szansa na zmobilizowanie swojego elektoratu wokół idei państwa odpowiedzialnego i solidaryzmu społecznego. Dla Mentzena – okazja, by zaprezentować się jako jedyny polityk zdolny przeprowadzić radykalną reformę.
W najbliższych miesiącach można spodziewać się dalszej eskalacji napięć. Wybory parlamentarne zbliżają się powoli, ale kampania wyborcza trwa już dziś – i rozgrywa się nie tylko w Sejmie, ale również w instytucjach publicznych, na uniwersytetach, w mediach i mediach społecznościowych. A każdy gest, każde słowo – nawet historyka – może mieć polityczne konsekwencje.