
Córka Tuska wymownie o wyborach. Włożyła kij w mrowisko tuż przed II turą
W ostatnich dniach przed drugą turą wyborów prezydenckich każda wypowiedź osób publicznych może mieć ogromne znaczenie. Tym bardziej, gdy głos zabiera ktoś, kto do tej pory unikał otwartego angażowania się w politykę, choć jego nazwisko od lat funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Tak właśnie stało się, gdy Katarzyna Tusk — córka byłego premiera, obecnego przewodniczącego Platformy Obywatelskiej i jednego z najważniejszych polityków opozycji — zamieściła na swoich profilach społecznościowych komentarz, który wstrząsnął siecią. I jak się okazało, także politykami.
Choć nie padły w nim ani nazwiska kandydatów, ani żadne jednoznaczne deklaracje, wymowa wpisu była jednoznaczna: Katarzyna Tusk ma dość hipokryzji, cynizmu i fałszu, który — jej zdaniem — zdominował kampanię wyborczą. Jej słowa poruszyły tysiące internautów i sprawiły, że do tematu zaczęły odnosić się nawet sztaby wyborcze.
„To nie jest wybór między dobrem a złem. To wybór między rozsądkiem a strachem”
Tak brzmiał główny fragment wpisu Katarzyny Tusk, opublikowanego na Instagramie i X (dawniej Twitterze). Już sama forma tej wypowiedzi — zwięzła, emocjonalna, ale i pełna niepokoju — wystarczyła, by rozpętać medialną burzę. Bo choć nie powiedziała wprost, na kogo zamierza głosować, kontekst był czytelny: jej słowa wymierzone były w obóz polityczny, który w kampanii prezydenckiej posługiwał się językiem lęku, podziałów i agresji.
W dalszej części wpisu Katarzyna Tusk zauważyła, że „od lat obserwuje, jak polityka niszczy ludzi, zmusza ich do zamykania oczu na zło i udawania, że nie widzą, co się dzieje”. Dodała również, że tym razem „nie można zostać obojętnym, bo obojętność oznacza zgodę”.
To wyznanie, płynące od osoby przez lata unikającej wchodzenia na pole polityki, wywołało prawdziwą lawinę komentarzy. Zwolennicy opozycji uznali je za wyraz odwagi cywilnej i trafny komentarz do atmosfery kampanii. Z kolei niektórzy przedstawiciele obozu rządzącego zarzucili jej „próbę wywierania wpływu” i „polityczną insynuację”.
Córka polityka, ale nie polityczka
Katarzyna Tusk, mimo że jej ojciec od dekad jest jednym z najważniejszych polityków w Polsce, zawsze trzymała się z dala od bezpośredniego zaangażowania. Znana głównie jako autorka bloga i książek o stylu życia, modzie i codzienności, przez wiele lat skutecznie unikała sytuacji, w których mogłaby zostać uznana za osobę wykorzystującą swoje nazwisko dla politycznych celów.
Jej nieliczne publiczne komentarze dotyczące sytuacji w Polsce miały zazwyczaj wymiar bardzo ogólny, emocjonalny, nigdy jednak nie były wprost związane z konkretnymi wydarzeniami politycznymi czy kampaniami wyborczymi. Dlatego właśnie obecna wypowiedź zyskała taki rozgłos — była wyraźnym sygnałem, że granica została przekroczona. Granica milczenia, neutralności, a może także cierpliwości wobec tego, co dzieje się w kraju.
Wielu komentatorów zwraca uwagę, że Katarzyna Tusk, choć nie mówi wiele, to gdy już zabiera głos, robi to w sposób przemyślany, symboliczny i bardzo skuteczny. Jej słowa rezonują nie tylko wśród osób zainteresowanych polityką, ale też wśród tych, którzy do tej pory trzymali się na uboczu.
Wybory pod znakiem emocji
Druga tura tegorocznych wyborów prezydenckich ma wyjątkowo silny ładunek emocjonalny. Z jednej strony mamy kandydata, który odwołuje się do tradycyjnych wartości, tożsamości narodowej i porządku społecznego, z drugiej zaś — przedstawiciela nurtu liberalnego, akcentującego potrzebę zmiany, nowoczesności i europejskiej otwartości.
Kampania, jak zauważają politolodzy, prowadzona była w duchu coraz bardziej negatywnej polaryzacji. Zamiast dyskusji o programach dominowały emocjonalne komunikaty, wzajemne oskarżenia, wypominanie przeszłości i granie na lękach społecznych. W tym kontekście głos Katarzyny Tusk zabrzmiał jak apel o powrót do rozsądku, odpowiedzialności i spojrzenia ponad partyjnymi podziałami.
W jednej z wypowiedzi opublikowanych już po swoim poście, powiedziała:
„Nie jestem politykiem i nie zamierzam nim być. Ale jestem obywatelką, matką i Polką. I nie chcę patrzeć, jak moje dziecko dorasta w kraju, w którym strach zastępuje dialog, a pogarda staje się polityczną strategią.”
Reakcje polityków
Choć Katarzyna Tusk nie jest członkiem żadnej partii, jej wypowiedź szybko stała się przedmiotem wypowiedzi polityków. Sztab kandydata obozu rządzącego uznał ją za „element politycznego nacisku”, a niektórzy komentatorzy prawicowych mediów próbowali zdyskredytować jej słowa, sugerując, że „stoi za nią cała machina propagandowa opozycji”.
Z kolei sztab liberalnego kandydata unikał otwartych komentarzy, ale nieoficjalnie przyznawano, że „taki głos był potrzebny” i że może on zmobilizować niezdecydowanych wyborców, zwłaszcza kobiety, młodych i tych, którzy do tej pory nie chcieli iść na wybory.
W mediach społecznościowych w ciągu kilku godzin od publikacji wpisu pojawiły się dziesiątki tysięcy reakcji, a hashtag #KatarzynaTusk trafił do trendów w polskim internecie.
Kobiety i głos sumienia
Nie jest przypadkiem, że w tym napiętym momencie głos zabrała właśnie kobieta — i to kobieta publiczna, ale niezwiązana bezpośrednio z polityką. W kampanii, w której tematy dotyczące praw kobiet, równości, przemocy i wolności obywatelskich były często ignorowane lub traktowane instrumentalnie, Katarzyna Tusk stała się symbolem sprzeciwu wobec takiego podejścia.
Jej słowa pokazały, że coraz więcej kobiet nie godzi się na bierne przyglądanie się rzeczywistości politycznej. I choć wielu próbuje ją zdyskredytować jako „blogerkę modową”, to właśnie ta „blogerka” potrafiła powiedzieć coś, czego nie odważyło się powiedzieć wielu profesjonalnych polityków: że wybory to nie tylko polityka, to także kwestia sumienia.
Co dalej?
Czy wpis Katarzyny Tusk wpłynie realnie na wynik wyborów? Trudno ocenić. Ale jedno jest pewne — wzbudził refleksję, poruszył emocje i przypomniał, że każdy głos ma znaczenie. Zwłaszcza ten, który pada z miejsca, w którym do tej pory panowało milczenie.
Niezależnie od tego, kto wygra II turę, jedno jest jasne: społeczeństwo obywatelskie żyje, reaguje i nie daje się łatwo zignorować. A głos Katarzyny Tusk, choć cichy, był donośny. Bo czasem jedno zdanie, wypowiedziane w odpowiednim momencie, może mieć większy wpływ niż cały billboard kampanijny.