Byliśmy na osiedlu Karola Nawrockiego. Sąsiedzi mówią o panu Jerzym. “Ta sprawa jednak daje jakiś cień”

By | May 9, 2025

Na pozór spokojne, zadbane osiedle na obrzeżach miasta nie zdradza tajemnic. Niskie bloki, schludne podwórka, plac zabaw, ławki pod drzewami. Mieszkańcy znają się z widzenia, pozdrawiają się krótkim „dzień dobry”. Nie wygląda na miejsce, które pojawiłoby się w nagłówkach gazet. A jednak – właśnie tutaj, na osiedlu, gdzie mieszka Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, media próbują dotrzeć do sedna sprawy, która budzi niepokój, spekulacje i cichy lęk. Chodzi o pana Jerzego – sąsiada, o którym do niedawna nikt głośno nie mówił.

Kiedy odwiedziliśmy to osiedle, wielu mieszkańców podchodziło do rozmowy z dystansem. – Pan Jerzy? Znam go z widzenia. Zawsze zamknięty w sobie, cichy, uprzejmy. Ale nikt nie przypuszczał, że może chodzić o coś poważniejszego – mówi starsza kobieta, trzymająca siatkę z zakupami. Inna osoba dodaje: – Zawsze był taki… jakby poza wszystkim. Nigdy się nie wtrącał, ale też nie szukał kontaktu.

Sprawa nabrała rozgłosu po tym, jak jedna z ogólnopolskich stacji telewizyjnych opublikowała materiał sugerujący, że pan Jerzy może być powiązany z wydarzeniami, które rzucają cień na lokalną społeczność. Z relacji dziennikarzy wynikało, że w przeszłości mógł mieć dostęp do dokumentów, które – jak twierdzą niektórzy – „nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego”. Niektórzy mówią wprost: chodzi o dawne sprawy z czasów PRL, w których granice lojalności, współpracy i przetrwania często się zacierały.

– Zaczęło się od tego, że ktoś rozpoznał jego nazwisko w pewnym archiwalnym dokumencie. Potem poszło już szybko – mówi młody mężczyzna w kapturze, który zgodził się rozmawiać anonimowo. – Wie pan, teraz wszystko można znaleźć w internecie. Ale ludzie tu wolą nie pytać. Bo jak zaczynasz pytać, to potem na ciebie patrzą. Jakbyś wiedział za dużo.

Pytamy więc dalej. Kim jest pan Jerzy? Czym się zajmował? Dlaczego jego nazwisko pojawia się w kontekście działalności Karola Nawrockiego i IPN?

Nie otrzymujemy prostych odpowiedzi. Oficjalnie – emeryt, dawny pracownik jednej z instytucji administracyjnych. Nigdy nie był oskarżony, nie ciąży na nim żaden wyrok. Ale jak mówią sąsiedzi: „coś jednak jest”. – To się wyczuwa – mówi mężczyzna z pierwszego piętra. – Ja tam nikogo nie osądzam, ale atmosfera się zmieniła. Ludzie zaczęli szeptać. Ktoś powiesił ulotki z fragmentami raportów. Potem je zerwano.

Wśród mieszkańców panuje napięcie. Nie jest to strach fizyczny – nikt nie obawia się bezpośredniego zagrożenia. To raczej poczucie, że coś ukrytego wyłoniło się z przeszłości, coś, co burzy obraz rzeczywistości. Bo pan Jerzy – spokojny, starszy mężczyzna – nie pasuje do wizerunku „człowieka uwikłanego”. A jednak…

Karol Nawrocki, choć osobiście nie odniósł się do sprawy, również jest teraz w centrum zainteresowania. Jako szef IPN-u wielokrotnie mówił o konieczności ujawniania prawdy, niezależnie od konsekwencji. W jednym z archiwalnych wystąpień stwierdził: „Nie możemy pozwolić, by historia była zakładnikiem milczenia. Prawda jest obowiązkiem wobec przyszłych pokoleń.”

Dziś te słowa wybrzmiewają z dodatkową siłą. Zwłaszcza gdy sprawa dotyczy miejsca, gdzie sam mieszka. – To ironiczne – mówi jeden z mieszkańców. – Człowiek, który mówi o pamięci i prawdzie, mieszka drzwi w drzwi z kimś, kogo przeszłość może być częścią tej trudnej pamięci. Ale to przecież Polska. Tu takie rzeczy się zdarzają.

Wśród starszych mieszkańców dominuje inna perspektywa. Wielu z nich pamięta czasy komunizmu, systemu zależności, strachu i oportunizmu. Dla nich sprawa pana Jerzego nie jest sensacją, lecz przypomnieniem o tym, że historia nigdy naprawdę nie znika – zostaje zapisana w ludziach, miejscach, wspomnieniach.

– Mój ojciec zawsze powtarzał: „Nie sądź człowieka, zanim nie wiesz, co przeszedł” – mówi kobieta w średnim wieku. – Może pan Jerzy musiał robić rzeczy, żeby przeżyć. Albo nic nie zrobił, tylko ktoś coś sobie dopowiedział.

Tymczasem sprawa żyje dalej własnym życiem. W sieci pojawiają się nowe wpisy, analizy dokumentów, komentarze „ekspertów” z forów historycznych. Jedni domagają się śledztwa, inni apelują o spokój i poszanowanie prywatności. Pojawiają się też głosy, że cała sprawa może być elementem szerszej narracji – może politycznej, może medialnej, może osobistej.

Bo przecież „cień”, o którym mówią sąsiedzi, nie musi oznaczać winy. Może być symbolem niepewności. Braku wiedzy. Lęku przed przeszłością, która nagle staje się obecna.

W ostatnich dniach pan Jerzy nie był widziany na spacerze. Zasłonięte okna, brak światła wieczorami. Ktoś mówi, że wyjechał do rodziny. Ktoś inny – że czeka, aż sprawa ucichnie. Ale czy ucichnie?

Na osiedlu Karola Nawrockiego nie ma już tej samej ciszy co dawniej. I choć ludzie dalej mijają się na klatkach schodowych z tym samym skinieniem głowy, to jednak w oczach niektórych pojawił się cień pytania: „Co tak naprawdę wiemy o tych, którzy mieszkają obok nas?”

Leave a Reply