Burza w Konfederacji po słowach Przemysława Wiplera. “Mówił we własnym imieniu”

By | May 28, 2025

Burza w Konfederacji po słowach Przemysława Wiplera. „Mówił we własnym imieniu” – kryzys, który może podzielić partię?

W Konfederacji znów zawrzało. Tym razem za sprawą kontrowersyjnych wypowiedzi Przemysława Wiplera, jednego z czołowych przedstawicieli nowej fali w tym ugrupowaniu, który od niedawna zasiada w Sejmie. Jego słowa, wypowiedziane w trakcie wywiadu dla komercyjnej stacji telewizyjnej, wywołały falę komentarzy, nie tylko w mediach, ale przede wszystkim wewnątrz samej Konfederacji. Już kilka godzin po emisji rozmowy, pojawiły się oświadczenia polityków związanych z innymi skrzydłami partii, którzy jednoznacznie odcinali się od słów Wiplera. „Mówił we własnym imieniu” – takie stwierdzenie powtarzało się w niemal wszystkich komentarzach.

W centrum zamieszania znalazła się wypowiedź dotycząca polityki zagranicznej i relacji z Unią Europejską. Przemysław Wipler, reprezentujący bardziej pragmatyczne, gospodarcze skrzydło Konfederacji, w wywiadzie stwierdził, że „czas porzucić mrzonki o Polexicie” oraz że „trzeba rozmawiać z Brukselą jak partner z partnerem, a nie jak buntownik z okupantem”. Dodał także, że „Konfederacja musi dorosnąć do bycia realną siłą polityczną, a nie wiecznym kontestatorem wszystkiego”.

Choć dla wielu obserwatorów życia politycznego takie słowa mogłyby wydawać się umiarkowane i wyważone, dla sporej części twardego elektoratu Konfederacji oraz polityków wywodzących się z bardziej radykalnych środowisk – jak Grzegorz Braun czy Robert Winnicki – była to prawdziwa zdrada ideałów, które leżą u podstaw ugrupowania. W social mediach rozpoczęła się prawdziwa burza. W środowiskach wolnościowych i narodowych pojawiły się głosy mówiące o „miękkiej zdradzie”, „proeuropejskiej infiltracji” i „wypaczaniu programu”.

W odpowiedzi na zamieszanie, sztab prasowy Konfederacji wydał krótkie oświadczenie, w którym zaznaczono, że wypowiedzi posła Wiplera „stanowią jego osobiste poglądy i nie zostały wcześniej uzgodnione z kierownictwem ugrupowania”. Dodano też, że „polityka zagraniczna Konfederacji pozostaje niezmienna i opiera się na postulacie suwerenności narodowej oraz krytycznym stosunku do instytucji unijnych”. Wypowiedź ta miała na celu uspokojenie bardziej radykalnych członków i wyborców, ale – jak się okazało – nie przyniosła oczekiwanego efektu.

W internecie rozpętała się kolejna fala krytyki. Zwolennicy Konfederacji zaczęli oskarżać Wiplera o próbę „Platformizacji partii” i zarzucili mu, że jego wypowiedzi są „kopią narracji establishmentu”. Niektórzy komentatorzy posunęli się nawet do porównań z Jarosławem Gowinem – politykiem, który również zaczynał jako liberał, a skończył jako jeden z symboli politycznego oportunizmu.

Sprawa nabrała tempa, gdy głos zabrał Grzegorz Braun. W swoim stylu – krótko, bezpośrednio i z wyraźnym gniewem – skomentował: „Jeśli ktoś chce być rzecznikiem Brukseli, niech zakłada własną partię. Konfederacja to nie miękkie centrum, tylko obóz walki o niepodległość narodową”. To jasno pokazało, że konflikt nie jest jedynie medialną burzą, lecz prawdziwym pęknięciem w łonie ugrupowania.

Przemysław Wipler, zapytany przez dziennikarzy o reakcje kolegów z partii, odpowiedział, że „nie zamierza przepraszać za zdrowy rozsądek” i że „Konfederacja musi przetrwać nie jako klub ideologicznych radykałów, ale jako realna siła zdolna do rządzenia”. Tym samym podtrzymał swoje stanowisko i jednocześnie dolał oliwy do ognia.

Warto przypomnieć, że Przemysław Wipler to polityk z doświadczeniem. W przeszłości związany z PiS, później współtwórca partii KORWiN i jeden z architektów projektu Nowa Nadzieja. Jego powrót do Sejmu po kilkuletniej przerwie był uznawany za próbę wprowadzenia do Konfederacji bardziej pragmatycznej polityki i skierowania ugrupowania ku centrum. Dla wielu obserwatorów jego obecność miała być gwarantem „cywilizowania” przekazu Konfederacji. Dziś okazuje się jednak, że ta zmiana spotyka się z ostrym oporem.

Na problem zwrócili uwagę także komentatorzy polityczni. – Mamy do czynienia z klasycznym konfliktem między ideowcami a pragmatykami. W każdej partii przychodzi moment, w którym trzeba wybrać: albo trwamy przy dogmatach, albo idziemy po władzę. Wipler wybrał tę drugą drogę – mówi w rozmowie z mediami politolog dr Joanna Dąbrowska z Uniwersytetu Warszawskiego. – Pytanie tylko, czy jego koledzy są gotowi pójść razem z nim – dodaje.

Na tym tle pojawiają się spekulacje o możliwym rozłamie w Konfederacji. Choć oficjalnie wszyscy politycy partii zaprzeczają takim planom, nieoficjalnie mówi się, że środowisko skupione wokół Wiplera, Sławomira Mentzena i Artura Dziambora mogłoby w przyszłości stworzyć bardziej umiarkowaną formację wolnościowo-konserwatywną, zdolną do współpracy z PiS lub nawet z Trzecią Drogą. Z kolei skrzydło narodowe i katolicko-monarchiczne, reprezentowane przez Brauna czy Winnickiego, mogłoby pozostać przy twardym kursie antysystemowym.

Czas pokaże, czy obecna burza to tylko chwilowe nieporozumienie, czy też początek głębokiego kryzysu, który zakończy się poważnym przetasowaniem sił w Konfederacji. Jedno jest pewne – wypowiedzi Przemysława Wiplera stały się katalizatorem narastających napięć, które od dawna były obecne w ugrupowaniu, lecz dotąd nie wychodziły na pierwszy plan z taką siłą.